Pasta na receptę czy recepta na pastę?
Pamiętam z czasów swojego dzieciństwa, które przypadało na przełom lat 70. i 80. ubiegłego stulecia, leżącą na półce w łazience jedną, wspólną dla wszystkich domowników, pastę do zębów w biało-granatowej tubce lub tę, której prawdziwie nie znosiłam z powodu smaku.
Foto: pixabay.com
Natomiast różową pastę do zębów dla dzieci, w kolorowym pudełeczku, o smaku przypominającym gumę balonową Donald, którą rozdano nam w szkole z darów pochodzących z za „żelaznej kurtyny” tuż po zakończeniu stanu wojennego, smakowałam z prawdziwą rozkoszą w czasie przerw lekcyjnych, jak każda z moich koleżanek i kolegów z klasy.
Zmarnowanie jej do szczotkowania było chyba ostatnim sposobem jej użycia, na który nikt z nas wówczas by sobie nie chciał pozwolić. Pamiętam też swoją pierwszą w życiu pastę nowej ery, będącą wizerunkiem kapitalistycznego dobra luksusowego, której użyłam, będąc już w klasie maturalnej. Była wtedy prawdziwym rarytasem.
Dzisiaj w aptekach, drogeriach i sklepach półki uginają się od przyborów do higieny jamy ustnej. Dziesiątki past do zębów na każdą okazję i dla każdego wieku, smakiem dostosowane do najwybredniejszych gustów, i towarzyszące im płyny do płukania w tęczowych barwach. Szczoteczki z wymyślnie ułożonymi pęczkami nylonowych włókien, fantazyjnym kształtem i kolorem trzonków, i te mechaniczne, stosujące różnorodne, nowoczesne technologie. Są też najróżniejsze nici dentystyczne i szczoteczki międzyzębowe.
Szybka kalkulacja pozwala ustalić, że około 5 zł wydane w miesiącu wystarczy, by zaopatrzyć się w tubkę promocyjnej pasty do zębów i raz na kwartał wymienić szczoteczkę do zębów. To absolutne minimum, aby skutecznie zadbać o zdrowie jamy ustnej.
O skuteczności profilaktyki w stomatologii nie trzeba nikogo przekonywać. Dbanie o zdrowie zębów i dziąseł nie musi dzisiaj kosztować krocie, może się stać prawdziwą przyjemnością i być na tyle skuteczne, że wizyty u stomatologa mogą ograniczyć się do zwykłych kontroli. Marketingowe analizy polskiego rynku wskazują od szeregu już lat krzywą wzrostową, jeśli chodzi o sprzedaż środków i przyborów do higieny jamy ustnej. Jak jednak ma się to do stanu zdrowia jamy ustnej Polaków?
Wybrane dane mówią, że: 57 proc. trzylatków, 80 proc. 12-latków i prawie 100 proc. dorosłych ma próchnicę. 4 proc. Polaków w wieku 35-44 lata jest bezzębnych i tylko 1,6 proc. z nich ma zdrowe przyzębie. A marketingowe dane ze sprzedaży past do zębów wskazują, że zużywamy 13 tubek w ciągu roku, z wykorzystaniem około 0,8 szczoteczki na rok. Czy to znaczy, że zamiast szczotkować zęby z użyciem pasty, my po prostu ją… zjadamy (!?). Przepraszam, smakujemy, niczym ja sama w dzieciństwie, skuszona kolorem, smakiem i zapachem w szarym, PRL-owskim świecie.
Dowody naukowe warunkujące zdrowie ogólne od zdrowia jamy ustnej nobilitują dzisiaj higienę jamy ustnej do rangi zabiegu stanowiącego element zdrowia publicznego. Czy więc nie warto przemyśleć refundacji choć części kosztów niezbędnych dla profilaktyki stomatologicznej? Recepta na pastę do zębów i szczoteczkę! Pozwoli ona, wraz z konsekwentną i powszechną edukacją używania obu, zaoszczędzić z czasem ogromne pieniądze i w znaczący sposób poprawić zdrowie tak jamy ustnej, jak i ogólne wszystkich obywateli.
Dr n.med. Agnieszka A. Pawlik