Przed szczytem
To jeden z najtrudniejszych felietonów, jakie przyszło mi, i pewnie przyjdzie, napisać. I to „jeden z” zastrzegłem właśnie dlatego, że nie wiemy, przed jakimi jeszcze dylematami staniemy.
Foto: pixabay.com
Teraz stanęliśmy przed równaniem ze zbyt wieloma niewiadomymi. Wynik miałby nam dać odpowiedź na pytanie, czy, kiedy i w jakim zakresie ograniczyć pracę gabinetów. Podzielmy rozważania na parę wątków.
1. Oczekiwanie jasnych wytycznych.
Tak, to daje się wyczuć na wszystkich forach, ale właśnie z uwagi na zbyt dużą liczbę niewiadomych, nie ma jednej niepodważalnej prawdy poza tą, że musimy dbać o swoje i pacjentów bezpieczeństwo. Problemem jest nawet ustalenie prawdopodobnego okresu szczytu zachorowań.
Ten moment możemy utożsamiać z największą liczbą osób niehospitalizowanych i zdolnych jednocześnie być potencjalnymi przekazicielami wirusa. Kiedy zaczynaliśmy konstruować nasze rekomendacje, mówiono o dojściu do 3 tys. zarażonych w terminie 2-3 tygodni. W momencie oddawania tekstu do druku w przestrzeń publiczną pada termin „kilku tygodni” i liczba do 10 tys. zarażonych. Ważne to niezwykle, gdyż gabinety nie mogą stanąć na nieokreślony czas. Dotychczasowych schorzeń stomatologicznych i ich powikłań wirus bynajmniej nie „unieważnił”.
Zarówno więc prawa biologii, jak i ekonomii (raty, czynsze, podatki) działają tak samo i bezlitośnie ograniczają dostępne opcje. Tak więc wiedza, w którym punkcie epidemii jesteśmy, jest kluczowa, ale nie sposób jej posiąść bez profesjonalnych algorytmów i danych do obliczeń, które są niejawne. Tym samym wzrasta odpowiedzialność władz publicznych, które do dziś milczą, nie wskazując nam jakiegoś terminarza poszczególnych faz naszej „aktywności gabinetowej”, pozostawiając nawet bez odpowiedzi popierany zewsząd postulat organizacji na okres szczytu zagrożenia systemu pomocy doraźnej.
2. Z wirusem szybko się nie rozstaniemy.
Tylko z czym wrócić do pracy? Na jaki poziom zaopatrzenia można liczyć? Na temat wprowadzonego specustawą art. 85a prawa farmaceutycznego napisaliśmy już w zasadzie wszystko. Jeśli władze zaostrzą obrót wyrobami medycznymi, praktyki lekarskie stracą prawo do ich nabywania. Ponury bieg rzeczy, którego nie sposób odwrócić bez nowelizacji tejże specustawy. Na zapytania o doposażenie, formułowane face to face na spotkaniu z wiceministrem zdrowia i Głównym Inspektorem Sanitarnym, pada odpowiedź, że priorytetem są szpitale i POZ. Na to wszystko polityka Chin i, co tu dużo mówić, przespana możliwość reakcji w wykonaniu całej Europy.
3. Zakazy – nakazy.
Na szczęście, nie ma zakazu działalności leczniczej. Izba lekarska nie jest władna (nawet gdyby było to racjonalne) takiego wydać. Nie ma też przymuszania – NFZ zalecił wręcz odstąpienie od planowych zabiegów. Sugeruje też możliwość zawiadomienia o niemożności wykonywania zabiegów w ogóle.
4. Brak korelacji wytycznych.
To, czego brakuje, to korelacja wytycznych, które napływają zarówno z publikacji zagranicznych, jak i z naszych towarzystw naukowych, z realnymi możliwościami ich zastosowania. Pomijając dostęp do odpowiednich masek, kluczem wydaje się minimalizacja zagrożenia (nomen omen) „płynącego” z rozpylanego aerozolu. Łańcuch jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo. I to dla każdego jest jasne. Z ogółu wytycznych, charakterystyki drogi zakażenia, jak i wiedzy o różnicy pomiędzy zdolnością do zarażania a wystąpieniem objawów Covid-19, płynie w miarę czytelny obraz rozmiaru wyzwania, jakie stanowi zapewnienie bezpieczeństwa w praktyce stomatologicznej. Ośmielę się twierdzić, że do dziś, to, czy gabinet przyjmował czy nie, nie wynikało z pewności lekarza o należytym zabezpieczeniu, a raczej albo z przeczucia, że w tym okresie jest spora szansa, że pacjent „dodatni” się nie pojawi albo z przekonania, że ryzyko jest całkiem wyraźne, ale równoważy je „interes służby”.
Niezmiernie ważne zatem, abyśmy nie konstruowali nieistniejących osi sporu, aby tych czy innych decyzji Kolegów i Koleżanek nie interpretować w kategoriach etyki, gotowości niesienia pomocy itd. W chwili dotarcia tego numeru do Czytelników standard powstrzymania się od przyjęć planowych będzie zapewne utrzymany. Do dyskusji będzie moment wznawiania poprzedniego trybu przyjęć. Każda decyzja wynikać będzie z własnej oceny swojej powinności wobec pacjentów, siebie i personelu. Gabinety różnią się od siebie – warunkami, sytuacją finansową lub wynikającą z uwarunkowań zdrowotnych. Przy chronicznym braku danych, każdy z nas to równanie, o którym napisałem na wstępie, rozwiąże inaczej.
Nie oznacza to, że izba lekarska stanie z boku. Bynajmniej. Poza walką o zaopatrzenie, pomocą poszkodowanym lekarzom, będziemy starali się wielość tych uwarunkowań ułożyć w pewne schematy organizacyjne. Na pewno pojawią się niebezpieczne trendy natury interpretacji zakresu naszej odpowiedzialności cywilnej i to trzeba będzie „rozbrajać”. Na dziś jednak najważniejsza jest ochrona nas samych i naszych pacjentów. W okresie podwajania się liczby przypadków co 2-3 dni nie wymaga to komentarza. Pojawia się lęk, że pacjenci do nas nie wrócą, skoro epatujemy opinię publiczną rozmiarem zagrożenia. Myślę, że tak się nie stanie. Przez dłuższy czas wszystkie społeczeństwa będą żyły z wirusem. Ryzyko poza bezpieczną strefą domową nie zniknie, nie będzie więc wyborów zerojedynkowych. Rzecz będzie w proporcjonalności ryzyka wizyty stomatologicznej i w naszych wzmożonych wysiłkach, aby je zminimalizować.
Czytajcie https://stom.hipokrates.org. Czytajcie Twitter @StomatolodzyN. Bądźmy w kontakcie!
Andrzej Cisło, wiceprezes NRL
23 marca 2020 r.