Są nadzieje. Będą konkrety? Jak ograniczyć choroby kardiologiczne?
Choroby układu sercowo-naczyniowego są główną przyczyną zgonów wśród Polaków. W jaki sposób zatrzymać falę ludzkich dramatów spowodowanych problemami natury kardiologicznej w obliczu zbyt krótkiej kołdry finansów?
Foto: Marta Jakubiak
Prawie 13 proc. – o tyle w 2025 r. ma wzrosnąć liczba pacjentów z co najmniej jedną dolegliwością kardiologiczną. W najbliższej dekadzie najszybciej zwiększać się będzie liczba zachorowań na niewydolność serca, wysoka zachorowalność wystąpi także w przypadku tętniaka aorty oraz migotania i trzepotania przedsionków.
Nie powinno to dziwić, bo choroby kardiologiczne najczęściej występują u osób starszych, a nasze społeczeństwo się starzeje. W 2013 r. w Polsce zdiagnozowano prawie 746 tys. nowych przypadków chorób kardiologicznych u ponad 367 tys. pacjentów, co daje (średnio) ponad dwie choroby kardiologiczne na pacjenta.
Wszyscy mamy problem
Tych kilka danych, cytowanych za „Mapą potrzeb zdrowotnych w zakresie kardiologii dla Polski”, ukazuje wyzwania, z jakimi przyjdzie się zmierzyć w naszym kraju nie tylko decydentom i osobom ze schorzeniami kardiologicznymi, ale wszystkim obywatelom, bo „zalew” tej ostatniej grupy pacjentów pociągnie za sobą spore wydatki, które mogłyby być przeznaczone na leczenie innych chorób.
Rozmawiano o tym w czasie Konferencji Przezcewnikowego Leczenia Chorób Serca – THT Poland, która na początku marca odbyła się w Warszawie (to jedna z najbardziej prestiżowych konferencji o tematyce dotyczącej wad strukturalnych serca na terenie Europy Środkowo-Wschodniej). Maciej Miłkowski, wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia ds. finansowych, przyznał, że prognozy demograficzne zestawione z szacowaną liczbą świadczeń, wymuszają nie tylko zwiększenie nakładów finansowych na kardiologię, ale również poszukiwanie nowych metod leczenia pacjentów.
Fotorelacja z piątej edycji Konferencji Przezcewnikowego Leczenia Chorób Serca – THT Poland tutaj.
Wprawdzie, jak podkreślono w raporcie Najwyższej Izby Kontroli sprzed ponad 1,5 roku, w ciągu 10 lat wydatki NFZ na kardiologię wzrosły trzykrotnie (z 1 do 3 mld zł), jednak sytuacja tej dziedziny medycyny wymaga szczególnej troski z uwagi m.in. na dane epidemiologiczne, zmianę wycen procedur wprowadzoną za czasów ministra Konstantego Radziwiłła, wyzwania wynikające z postępu technologicznego czy ambicje środowiska kardiologów i kardiochirurgów z Polski, aby nie dać się wyprzedzić przez inne kraje i jak najskuteczniej leczyć pacjentów.
Centra Doskonałości
Nadzieje środowiska rozbudziła zapowiedź powstania Narodowego Programu Zdrowia Kardiologicznego zawarta w exposé premiera Mateusza Morawieckiego. W czasie konferencji podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Marek Tombarkiewicz zapewnił, że kardiologia jest jednym z priorytetów obecnego rządu.
– Upatruję dużą szansę w programie, który właśnie jest tworzony dla kardiologii. Tam można spodziewać się takich rozwiązań jak tworzenie Centres of Excellence – zapowiedział wiceminister. Pod tą angielską nazwą kryją się Centra Doskonałości. O idei ich powołania, i to już w ciągu najbliższych miesięcy, przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego rozmawiali z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim w lutym.
W takich ośrodkach m.in. testowano by pod kątem skuteczności drogie leki i innowacyjne technologie, zanim trafią do refundacji, bowiem – nie tylko zdaniem wielu kariologów – warunki prowadzenia i możliwości finansowania niekomercyjnych badań naukowych ze strony Narodowego Centrum Nauki oraz Narodowego Centrum Badań i Rozwoju są niewystarczające.
Fotorelacja z piątej edycji Konferencji Przezcewnikowego Leczenia Chorób Serca – THT Poland tutaj.
– Moja wizja Centrów Doskonałości to: wprowadzanie tego, co wymyślili inni, polskie innowacje, szeroka medycyna translacyjna, biobankowanie, epidemiologia. Mówimy o jednocyfrowej liczbie takich ośrodków, może czterech, a może sześciu. Muszą otrzymać osobny strumień finansowania – podkreślił prof. Piotr Ponikowski, prezes PTK. Centra Doskonałości miałyby pomóc w utrzymaniu leczenia chorób serca na wysokim poziomie, na co zwraca się uwagę od lat, nie tylko w naszym kraju.
– Na sukces polskiej kardiologii złożyło się wiele aspektów, w tym zwiększenie liczby kardiologów w ostatnich dwóch dekadach – podkreślił dr Jerzy Gryglewicz, ekspert Uczelni Łazarskiego w Warszawie. O to, aby przy wprowadzaniu bardzo drogich terapii rozważnie wydawać środki publiczne, wielokrotnie apelował prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
– Zanim odkryjesz Amerykę, upewnij się, czy nie została odkryta. Zanim wprowadzisz nowy lek za 600 czy 800 tys. zł, sprawdź, w jaki sposób ten problem jest rozwiązywany w sześciu bogatszych krajach i Republice Czeskiej. Ta lekcja pokory w Polsce jest ciągle niezrozumiała – podkreślił. W opinii prof. Zembali, w debacie publicznej nad poprawą sytuacji pacjentów trzeba ograniczyć lament i lobbing, a znacznie częściej kierować się twardymi danymi i pragmatyką.
Metoda TAVI
Przezcewnikowe wszczepianie zastawki aortalnej (w skrócie nazywane TAVI, od angielskiego transcatheter aortic valve implantation) często określa się mianem jednego z najważniejszych osiągnięć współczesnej kardiologii. W ramach metody TAVI, w miejsce zwężonej zastawki pacjenta, wszczepia się protezę zastawki aortalnej bez konieczności otwierania klatki piersiowej. Obrazowo mówi się o wszczepianiu zastawki „przez dziurkę od klucza” albo o leczeniu za pomocą rurki wprowadzanej przez tętnicę do serca.
Celem jest uniknięcie sternotomii (przecięcie mostka) i krążenia pozaustrojowego, szczególnie niebezpiecznego u osób starszych. Taka operacja trwa trzy godziny, czasami nawet krócej. Na świecie wykonano już ponad 400 tys. zabiegów TAVI. – W Polsce magiczną liczbę 1 tys. zabiegów przekroczyliśmy w zeszłym roku. Potrzeby w naszym kraju szacuje się na 2 tys. rocznie – mówił prof. Adam Witkowski, prezes elekt PTK.
Fotorelacja z piątej edycji Konferencji Przezcewnikowego Leczenia Chorób Serca – THT Poland tutaj.
Zeszły rok był kolejnym, w którym zanotowano ponad 20-procentowy wzrost liczby tych procedur. – Dążymy do przynajmniej dwukrotnego zwiększenia tej liczby TAVI – dodał prof. Ponikowski. Do zwiększenia ilości zabiegów TAVI z pewnością przyczyniła się kampania społeczna „Stawka to Życie. Zastawka to Życie” realizowana m.in. przez PTK. Twarzą i ambasadorem pierwszej edycji był Emil Karewicz, aktor znany z serialu „Stawka większa niż życie”, do którego zresztą świadomie nawiązuje nazwa kampanii.
Na to, że 25 proc. wszystkich zabiegów wymiany zastawki aortalnej w naszym kraju jest wykonywanych metodą TAVI, zwrócił uwagę prof. Zembala. – To lepiej niż w Belgii, która nie należy do najbiedniejszych krajów – powiedział, dodając że zabiegi wykonywane małoinwazyjną techniką przezcewnikową są obecnie nierentowne. – Na TAVI nie zarabiamy, ale tracimy w budżetach – podkreślił dyrektor SCCS. Zastrzegł, że jest jednak entuzjastą zabiegów z wykorzystaniem nowych technologii, w tym takich jak TAVI.
Rejestry medyczne
Wielu uczestników konferencji zwracało uwagę na konieczność uregulowania zasad funkcjonowania rejestrów medycznych m.in. w oparciu o stabilne finansowanie. – Bez rejestrów nie ma rzetelnej informacji o stanie zdrowia Polaków, a nam chodzi o skuteczność. Jest niezwykle ważne, by płatnik i ministerstwo wiedziały, na co wydają pieniądze – podkreślił wiceminister Tombarkiewicz.
Z deklaracji wiceszefa resortu o potrzebie unifikacji danych w rejestrach ucieszył się prof. Witkowski, zwracając uwagę, że wypełnianie dziesiątek stron przez sekretarki czasami może budzić wątpliwości. – Szczegółowe dane dotyczące przeprowadzanych w Polsce procedur medycznych pozwolą lepiej planować wydatki związane z ochroną zdrowia w Polsce oraz wpłyną na lepszą ocenę ich efektywności – dodał dr Roman Topór-Mądry, prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
Argumenty wymieniane przez kardiologów i kardiochirurgów podzieliła uczestnicząca w dyskusji Ewa Borek, prezes Fundacji My Pacjenci. Z punktu widzenia pacjentów dobrze prowadzone rejestry mogą stanowić doskonałe źródło wiedzy o skuteczności i bezpieczeństwie leczenia w poszczególnych ośrodkach w kraju, co pozwala chorym na wybór placówki pod kątem osiągania najlepszych przez nie wyników. – Rejestry potrzebują stałego, publicznego finansowania. Bez nich nie będzie zarządzania opartego o dane – podkreśliła prezes Borek.
Mariusz Tomczak