Samorząd lekarski o aktualnej sytuacji w ochronie zdrowia
Przedstawiciele Prezydium NRL apelują o większe nakłady na szpitalnictwo i stomatologię, które z powodu pandemii znalazły się w jeszcze trudniejszym położeniu. Zwracają uwagę na kwestię wynagrodzeń i ostrzegają przed konsekwencjami uproszczonego zatrudniania cudzoziemców spoza UE, co przewiduje nowelizacja ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.
We wtorek w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie odbyła się konferencja prasowa poświęcona aktualnej sytuacji w ochronie zdrowia.
Jak powiedział prezes NRL prof. Andrzej Matyja, ostatnie projekty rozporządzeń ministra zdrowia zwiększające wynagrodzenia lekarzy stażystów i lekarzy rezydentów są krokiem w dobrym kierunku, niemniej zestawienie zarobków młodych lekarzy ze wzrostem płacy minimalnej w ciągu ostatnich kilkunastu lat wskazuje, że nie są adekwatne do ukończenia studiów medycznych i charakteru wykonywanej pracy.
– W parze ze wzrostem płacy minimalnej nie idą podwyżki wynagrodzeń lekarzy. Od wielu lat apelujemy o ich jasne uregulowanie – mówił prof. Andrzej Matyja. Przypomniał, że samorząd lekarski postuluje, aby lekarze rezydenci zarabiali równowartość dwóch średnich krajowych, a lekarze specjaliści – trzech średnich.
Obecnie lekarz specjalista zarabia minimum 6750 złotych (brutto) miesięcznie w przeliczeniu na pełny etat pod warunkiem ze podpisze tzw. lojalkę, czyli powstrzyma się od pracy w innym podmiocie mającym zawartą umowę z NFZ. Prof. Andrzej Matyja zwrócił uwagę na to, że wraz ze wzrostem wynagrodzeń dla rezydentów, nauczyciele i mistrzowie uczący zawodu młodych lekarzy będą otrzymywać wynagrodzenie niewiele wyższe od swoich uczniów.
Jak stwierdził wiceprezes NRL dr Krzysztof Madej, rozporządzenia ministra zdrowia dotyczące minimalnych wynagrodzeń w ochronie zdrowia prowadzą do kolejnych protestów w ochronie zdrowia z uwagi na zachwianie równowagi płacowej. – Mamy doraźne regulacje ratujące sytuację – ocenił. Zdaniem dr. Krzysztofa Madeja nadeszła pora na logiczne uporządkowanie kwestii wynagrodzeń wśród lekarzy, tak aby zależały one m.in. od miejsca pracy, posiadanego doświadczenia, zdobytego wykształcenia i osiąganych wyników.
Uczestnicy konferencji zwracali uwagę na trudną sytuację placówek ochrony zdrowia w dobie pandemii SARS-CoV-2. Członek Prezydium NRL dr Jerzy Friediger przypomniał, że szpitale potrzebują wsparcia finansowego, bo kontrakty z NFZ nie pokrywają bieżących kosztów, które w ostatnim czasie dodatkowo wzrosły m.in. na skutek braku możliwości wykonywania wielu świadczeń czy zwiększonego reżimu sanitarnego.
– Za ostatnie cztery miesiące szpitale miały średnie niewykonanie ryczałtu pomiędzy 25 a 37 proc. Trudno oczekiwać, że to odrobimy, skoro obowiązuje reżim sanitarny ograniczający liczbę przyjmowanych pacjentów – mówił dr Jerzy Friediger. Jak dodał, w związku z trwającą pandemią szpitale ponoszą dodatkowe koszty m.in. dlatego, że muszą więcej płacić pracownikom za wykonywanie pracy o dodatkowym ryzyku.
Nie jest również tajemnicą i to, że część pacjentów od kilku miesięcy unika szpitali, a możliwości leczenia chorych w dalszym ciągu są w wielu placówkach ograniczone z powodu braku kadr medycznych. Na to wszystko nakładają się absencje chorobowe, np. w krakowskim szpitalu, którym kieruje dr Jerzy Friediger, spośród ok. 1,2 tys. zatrudnionych osób, każdego dnia w pracy nie ma ok. 250 pracowników z powodu zwolnień lekarskich lub opieki nad dziećmi.
Przedstawiciele samorządu lekarskiego podkreślali, że żaden szpital nie jest w stanie odzyskać poniesionych strat i nadrobić ich poprzez wykonanie dodatkowych procedur w trakcie kolejnych kilku miesięcy. – Szpital to nie fabryka, nie jesteśmy w stanie nadgonić więcej, niż to możliwe – powiedział prof. Andrzej Matyja. – Gdybyśmy chcieli jedną trzecią niewykonanych świadczeń odrobić w ciągu pół roku lub roku, to musielibyśmy zwiększyć obrót o ok. 20 proc. w skali miesiąca – mówił dr Jerzy Friediger.
O sytuacji polskiej stomatologii mówił wiceprezes NRL Andrzej Cisło, zwracając uwagę na dramatycznie niskie finansowanie świadczeń stomatologicznych w ramach NFZ w sytuacji ogromnego wzrostu kosztów ich udzielania w ostatnich miesiącach. Lekarze dentyści w dalszym ciągu skarżą się również na brak jasnych wytycznych i zaleceń dotyczących udzielania świadczeń w trakcie pandemii.
– Przesunięcie okresu rozliczeniowego do połowy przyszłego roku nic nie da – powiedział wiceprezes NRL. Na czas epidemii NFZ proponuje zwiększenie wartości średnio o niecałe 10 proc. wobec najniżej wycenianych świadczeń pomocy doraźnej w dwóch z siedmiu zakresów leczenia stomatologicznego, gdzie rozliczenia oparte są na punkcie rozliczeniowym. – To nie rozwiązuje problemu – wskazał dr Andrzej Cisło.
Dopytywany przez dziennikarzy przyznał, że dociera do niego coraz więcej sygnałów od stomatologów o zamiarze odstąpienia od realizacji świadczeń w ramach kontraktu NFZ, bo dla wielu z nich staje się on coraz bardziej nieopłacalny. – Około 9 tysięcy lekarzy dentystów jest zaangażowanych przy udzielaniu świadczeń gwarantowanych – dodał.
W czasie konferencji prasowej przedstawiciele samorządu lekarskiego odnieśli się również do nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, którą dziś zajmuje się senacka Komisja Zdrowia. Są w niej zmiany od dawna oczekiwane i postulowane przez wielu lekarzy, ale z drugiej strony ustawa zawiera m.in. kontrowersyjne przepisy upraszczające zatrudnienie lekarzy cudzoziemców spoza UE, które w niedalekiej przyszłości mogą się odbić czkawką dla pacjentów.
Mariusz Tomczak