18 grudnia 2025

Stomatologia: specjaliści radzą, ale… urzędnicy wiedzą lepiej

Polska stomatologia znalazła się w kryzysie: brakuje finansowania, profilaktyki i realnego dialogu z ekspertami. Ignorowanie głosu samorządu lekarskiego przy tworzeniu przepisów pogłębia chaos i utrudnia pacjentom dostęp do opieki. A lista zarzutów wobec resortu zdrowia staje się coraz dłuższa

Fot. shutterstock.com

Raporty dotyczące zdrowia zębów Polaków są zatrważające. Tylko 54,8 proc. naszych rodaków w wieku 18-25 lat szczotkuje zęby dwa razy dziennie. Aż 93 proc. nastolatków ma próchnicę. W grupie między 34. a 44. rokiem życia problem dotyczy ponad 99 proc. badanych. Konsekwencje tego widać wśród seniorów. 40 proc. naszego społeczeństwa w wieku 65-74 lat nie ma w ogóle zębów – to dane Narodowego Funduszu Zdrowia z 2025 r.

Polacy wykazują niechęć do regularnych wizyt u stomatologa i żalą się na brak dostatecznych środków na leczenie zębów. Rośnie niezadowolenie z dostępu do specjalistycznych świadczeń na NFZ. Czas oczekiwania na wizytę u dentysty w 2025 r. przekracza 80 dni.

Światełko w tunelu

Samorząd lekarski od lat walczy o zmiany, które poprawią sytuację. Kiedy w 2022 r. przy ministrze zdrowia utworzona została Rada ds. Rozwoju Stomatologii, wiele osób sądziło, że „wreszcie coś się zmieni”. Powołanie ciała doradczego było jednym z postulatów samorządu lekarskiego, mających na celu wzmocnienie głosu lekarzy dentystów w planowaniu i organizowaniu systemu opieki stomatologicznej w Polsce.

– Przed 2022 r. w Ministerstwie Zdrowia nie było żadnej komórki, która zajmowałaby się stricte stomatologią. Dlatego tak mocno zabiegaliśmy, by nasz postulat został spełniony – wspomina Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

W skład Rady weszli przedstawiciele uczelni medycznych, samorządu lekarskiego, konsultanci krajowi w różnych dziedzinach stomatologicznych, pracownicy Ministerstwa Zdrowia, Narodowego Funduszu Zdrowia i Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Gremium było fundamentem dla rzeczowych rozmów o realnych problemach i wyborze właściwej drogi ich rozwiązywania. Jedyną wadą było wprowadzenie rotacyjnego przewodnictwa, co skutkowało marazmem tego organu zawsze, gdy na jego czele stawał przedstawiciel ministerstwa.

Mimo to członkom Rady udało się wymóc wprowadzenie wielu korzystnych rozwiązań. Zwiększone zostały wyceny niektórych zabiegów stomatologicznych, a w koszyku świadczeń gwarantowanych pojawiły się nowe świadczenia. Niestety, od dłuższego czasu członkowie Rady ds. Rozwoju Stomatologii skarżą się, że ich stanowisko i wypracowywane rozwiązania są ignorowane przez Ministerstwo Zdrowia.

Zderzenie ze ścianą

– W skład naszego zespołu wchodzą nie tylko przedstawiciele samorządu lekarskiego i uczelni medycznych, ale także konsultanci krajowi, przedstawicielka NFZ, uczelni medycznych, Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, czyli ludzie na co dzień związani ze stomatologią. Proponowane przez Radę rozwiązania są więc maksymalnie dopracowane i bardzo merytoryczne. Niestety, wciąż zderzamy się z problemem niechęci do wdrażania proponowanych przez nas rozwiązań. Jesteśmy ciałem doradczym Ministerstwa Zdrowia i – jak się wydaje – resort powinien opierać się na wypracowanych wspólnie rozwiązaniach, a przynajmniej je uwzględniać. Tymczasem przy podejmowaniu decyzji końcowej mimo jasnego stanowiska Rady urzędnicy zazwyczaj wybierają inną drogę: z zaskakującą niechęcią przyjmują postulaty ekspertów Rady, czyli swojego własnego organu doradczego – mówi Paweł Barucha, który obecnie jest przewodniczącym Rady ds. Rozwoju Stomatologii.

Efektem tego niejednokrotnie było zamieszanie i chaos, którego można uniknąć. – Przykładem jest noworoczne rozporządzenie, które wprowadza zmiany w zasadach stosowania znieczulenia ogólnego w stomatologii. Efekt jest taki, że teraz trzeba pilnie naprawić przepisy, bo w myśl zapisów rozporządzenia niepełnosprawne dzieci zamiast mieć ułatwiony dostęp do stomatologa, będą napotykały jeszcze większe problemy – stwierdza przewodniczący Barucha.

Bez pomysłu na przyszłość

Członkowie Rady ds. Rozwoju Stomatologii z coraz większym niepokojem patrzą w przyszłość. Alarmują, że nieprzemyślane działania resortu zdrowia doprowadzą do jeszcze gorszej dostępności do opieki stomatologicznej finansowanej z budżetu państwa.

– W ostatnim czasie Ministerstwo Zdrowia kolejny raz udowodniło, że nie ma pomysłu na funkcjonowanie stomatologii w Polsce – podkreśla wiceprezes NRL. Po pierwsze, fundusze. Brak wystarczającego finansowania dotyka nie tylko gabinety prywatne, ale również ma negatywny wpływ na uczelnie medyczne. Niskie inwestycje w kadry medyczne spowodują wyższe nakłady na opiekę medyczną w przyszłości.

Pieniądze to tylko część problemu. Nie ma programów profilaktycznych dla dzieci i młodzieży. Wszystkie badania wskazują, że takie postępowanie powoduje drastyczny wzrost wydatków na zdrowie, tyle że zostanie to odwleczone w czasie.

– Nowa ustawa regulująca medycynę szkolną doprowadzi do zakończenia leczenia dzieci w placówkach edukacji. Rozwiązanie zaproponowane przez Ministerstwo Zdrowia po prostu zlikwiduje gabinety szkolne. I muszę jeszcze raz podkreślić, że to kolejny przypadek, kiedy lekceważenie stanowiska środowiska ekspertów i praktyków skutkuje bezsensownymi pomysłami. Jako samorząd sprzeciwiamy się demontażowi stomatologii w szkołach – stwierdza stanowczo Paweł Barucha.

Trudno wręcz uwierzyć, że resort zdrowia wprowadza budzące sprzeciw ekspertów zamiany w gabinetach szkolnych, znając dane na temat stanu uzębienia dzieci i młodzieży. Raport na ten temat opublikowała kilka miesięcy temu Agencja Oceny Technologii i Taryfikacji – czyli jednostka organizacyjna nadzorowana przez ministra zdrowia („Profilaktyka próchnicy zębów u dzieci i młodzieży”. Raport z kwietnia 2025 r.).

Chcą rozpętać burzę

Nie ułatwia życia dentystom pracującym w ramach NFZ także nowe zarządzenie wprowadzające możliwość wypełniania ubytków każdym dostępnym materiałem. – Traktowanie wszystkich materiałów jednakowo, uznając, że nie ma różnicy w cenie, świadczy dobitnie o braku elementarnej wiedzy. Spowoduje to wzrost napięcia na linii pacjent – lekarz – uważa Paweł Barucha.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że to kolejny element celowego działania mającego zdyskredytować lekarzy w oczach Polaków. Doskonale wpisuje się w budowaną przez polityków narrację o niebotycznych zarobkach lekarzy i obarczania ich winą za fatalny stan służby zdrowia. – Mówi się o konieczności wprowadzenia górnej granicy zarobków dla lekarzy. Problem w tym, że w przypadku dentystów bardziej potrzebne wydaje się ustalenie minimalnego wynagrodzenia. Wielu stomatologów świadczących usługi w ramach kontraktu z NFZ po odliczeniu kosztów działalności zarabia skandalicznie mało – uważa Paweł Barucha.

Artur Pedryc

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 12/2025-1/2026