Traktat o łuskaniu fasoli
Od 40 już lat występuje na scenie zespół Witkacego w Zakopanem. Tylko w tym teatrze niezmiennie w foyer parzona jest dla widzów herbata. A po spektaklu każdy może podać twórcom rękę na pożegnanie. Inwestycja sprzed ponad dekady była skokiem cywilizacyjnym placówki, zmieniając zaplecze techniczne i warunki pracy aktorów.

Od 2012 r. wśród różnych pamiątek teatralnych przechowuję dzwoneczek pasterski, który dostałam od Andrzeja Dziuka podczas uroczystej kolacji z okazji zakończenia kilkuletniego remontu obiektu na Chramcówkach.
Dwie setki gości posadzono wówczas przy okrągłych stołach, tocząc niespieszną ucztę i rozmowę, przerywaną aplauzem metalowych dzwonków. Zacierające się wspomnienie tamtego wieczoru powróciło, gdy we wrześniu znów stanąłem na placu scenicznego boju i zgodnie z podtytułem dramatu, wisząc na przełęczy retorycznego bezsensu, uwięziony przez fikcję, złudzenia i idee z gruntu fałszywe, poznałem nieznanego mi dotąd, ale obecnego przecież od zawsze w moim życiu, bohatera Witkiewiczowskich proroctw Wahazara.
Oto absolutny władca kraju, którego granice wyznaczają cały świat przedstawiony. Baśniowy dyktator, prymitywny mistyk i jednocześnie demon uwikłany w medyczne eksperymenty doktora Józefa Rypmanna. Karykatura społeczno-politycznej manipulacji jednostką, której tak łatwo ulegamy, tęskniąc za lepszym życiem. Pan lęków sterujących Prawdą, Wiarą i Historią.
Weekend w Zakopanem oznacza najczęściej nie jedno, ale kilka teatralnych doznań. Dzień za dniem. Także i tym razem w strugach deszczu dotarliśmy następnego wieczoru na Scenę A. Bazakbala, by po zażytej nadprogramowo dawce metafor Wahazara i Macabrescu zanurzyć się w filozoficznych przypowieściach Wiesława Myśliwskiego. Czterdzieści lat wcześniej, uczestnicząc w licealnym konkursie recytatorskim, deklamowałem długie fragmenty jego powieści „Kamień na kamieniu”. Z tym większą ciekawością wróciłem do fraz przewijających się w kolejnych dziełach laureata literackiej NIKE, patrząc, jak widownia zasiada do stołów, by łuskać fasolę i słowa.
„Pierwsze światło jest zupełnie inne, niż kiedy się już świeci i tu i tam. I są światła żyjące i światła umarłe. Takie, co tylko świecą, i takie, co pamiętają. Co odpychają i zapraszają. Co patrzą i nie poznają. Co niechby świeciły najjaśniej, a ślepe są. I takie, co ledwo się tlą, a widzą aż po koniec życia. Nie ma dla nich granic, czasu, przestrzeni. Są w stanie przywołać najdawniejszą pamięć, choćby roztrwonioną czy nawet gdy człowiek został z niej wydziedziczony. Pamięć jest takim lecącym do nas światłem dawno zgasłej gwiazdy. Tyle że nie zawsze jest w stanie do nas dolecieć za naszego życia. Zależy, z jakiej odległości leci i w jakiej odległości my od niej jesteśmy. Bo to nie są równe odległości. A w ogóle może wszystko jest pamięcią?”.
Reżyserka „Traktatu o łuskaniu fasoli” Emilia Nagórka została wyróżniona przez jury 30. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej za adaptację tekstu niedramatycznego. Publiczność zgromadzona wokół zakopiańskiej sceny nagrodziła ją gromkimi i długimi brawami.
Lubimy przecież słuchać o dawnych latach, zatrzymani w biegu codzienności i z różnej perspektywy patrząc na światło, jakie niosą wspomnienia, gdy choć na chwilę oderwiemy wzrok od ekranu smartfona. Niestety, coraz rzadziej rozmawiamy, skracając komunikaty do kliknięć, haseł i filmików, nie raz i nie dwa uznając dyskusję za stratę czasu. Wirtualny świat memów i skrolowanych wiadomości zamienia się w szum, który manipuluje emocjami i przejmuje władzę nad myślami.
Racjonalnie byłoby wziąć wtedy strąki fasoli i wyłuskać z nasionami wszystkie swoje żale i radości. Ale nie pod przymusem owocowej środy czy innej formuły pseudointegracji na pokaz, maskującej pod benefitami korporacyjne nadużycia, tylko z oddolnej potrzeby budowania wspólnoty, która przede wszystkim jednoczy, a nie wciąż polaryzuje antagonizmami.
W foyer aktorzy ustawili się do pożegnań. W piątek z „Wahazara”, a w sobotę z „Traktatu”. Raz w kostiumie tyranii, drugi w przebraniu człowieczego losu. Inni „tu i tam”. „Co odpychają i zapraszają”. Z teatralnego muralu Witkacy patrzy na wychodzącą w deszcz frekwencję i pyta: „Co wybierzecie na jutro?”.
Jarosław Wanecki
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 11/2025