30 marca 2025

Wywiad lekar(s)ki: matki, lekarki, menedżerki (wideo)

Bycie lekarzem i przedsiębiorcą oznacza łączenie medycyny z zarządzaniem i konieczność podejmowania decyzji w sprawach, o których nas na studiach nie uczono – mówi Hanna Suckiel-Góra, lekarka dentystka z OIL w Koszalinie, mama dwójki dzieci, właścicielka i menedżerka dwóch gabinetów stomatologicznych, kierująca zespołem 30 osób, w rozmowie z Marią Kłosińską.

Hanna Suckiel-Góra (L). Fot. Adrian Boguski

Jak to się stało, że zostałaś lekarką dentystką i do tego menedżerką?

Rozpoczęłam pracę w gabinecie stomatologicznym, gdzie miałam to szczęście, że pracowałam na umowę o pracę. Wtedy rzeczywiście to było coś. My, kobiety lekarki, planujące dzieci, mając umowę o pracę, mamy to poczucie bezpieczeństwa, że kiedy trzeba, możemy iść na zwolnienie, wziąć urlop macierzyński, a potem mamy do czego wrócić. Osoby, które prowadzą własne działalności, mają zdecydowanie trudniej.

Zaczęło się od drobnych pomysłów – chciałam, aby pacjenci oczekujący na wizytę mieli możliwość wypicia kawy lub herbaty w poczekalni, a w toalecie były jednorazowe szczoteczki. Myśl o własnym gabinecie dojrzewała we mnie od zawsze, choć praca na etacie dawała bezpieczeństwo. W pewnym momencie poczułam, że to właściwy moment, choć nie było łatwo – Kuba miał wtedy rok, a ja musiałam pogodzić pracę w gabinecie z opieką nad nim. Zaczęłam szukać lokalu i napisałam projekt, aby ubiegać się o dotacje unijne. Szybko jednak zrozumiałam, że bycie dobrym lekarzem nie oznacza bycia dobrym przedsiębiorcą.

Byłam konsekwentna i dążyłam do celu, ale zorientowałam się, że brakuje mi umiejętności niezwiązanych z medycyną, a niezbędnych w zarządzaniu. Byłam odpowiedzialna za ustalenie cennika w gabinecie i ułożyłam go, opierając się na cenach podobnych do cen gabinetów w okolicy. Teraz już wiem, że to była niewłaściwa droga. Nie umiałam stawiać granic pacjentom oraz wszystkim znajomym, którzy, kiedy dowiedzieli się, że otworzyłam gabinet, zaczęli dzwonić i prosili, żebym przyjęła ich dzieci.

To było bardzo miłe i zrozumiałe, ale problem polegał na tym, że nie potrafiłam ustalić zasad współpracy, więc robiłam bardzo dużo rzeczy kosztem siebie, zostając po godzinach, obniżając ceny, co powodowało, że pracowałam dużo więcej niż wcześniej, zarabiając znacznie mniej. W końcu pojawiła się frustracja – miałam wizję, ale rzeczywistość odbiegała od moich oczekiwań. Musiałam zdecydować: nauczyć się zarządzania albo wrócić do pracy u kogoś w gabinecie. Zaczęłam od kursów rozwoju osobistego, bo zmiana zawsze zaczyna się od nas. To nie ludzie wokół byli problemem – to ja musiałam nauczyć się asertywności i zaakceptować, że nie da się dogodzić wszystkim.

Szkolenia wzmocniły mnie i moje kompetencje. Stopniowo wprowadzałam zmiany – inaczej budowałam zespół, inaczej rozmawiałam z pracownikami. Myślę, że bardzo ważne jest, aby właściciel gabinetu miał jasną wizję – jak ma wyglądać jego miejsce pracy, jakie mają przyświecać mu wartości, co chcemy dawać pacjentom, jaka ma być atmosfera i organizacja.

Z zewnątrz wszystko wyglądało imponująco – miałaś gabinet, piękny szyld, ale wewnętrznie zmagałaś się z wieloma trudnościami, w tym finansowymi. Jeśli gabinet nie jest dobrze zorganizowany, a cennik nie jest ustalony właściwie, rzeczywistość wygląda inaczej.

Dobry cennik powinien uwzględniać koszty stałe gabinetu, koszty bieżące, plany rozwoju, inwestycje i wynagrodzenia pracowników. Ja tego nie wiedziałam. Chciałam, aby pracownicy dobrze zarabiali, inwestowałam w sprzęt, ale dla mnie zostawało niewiele, a czasem musiałam nawet dokładać. To budziło frustrację – dbamy o pacjentów, zespół, ale gdzie w tym wszystkim jesteśmy my sami?

Jako lekarz i przedsiębiorca rozumiesz wyzwania prowadzenia własnej działalności. Gdy twoja koleżanka trafiła do szpitala, przejęłaś jej pacjentów, wiedząc, jak ważne jest dbanie o markę osobistą. To zupełnie inna sytuacja niż praca w ramach NFZ, gdzie lekarz przyjmuje pacjentów np. w poradni przyszpitalnej po prostu w określonych godzinach. W prywatnym gabinecie pacjenci zapisują się do ciebie i oczekują opieki niezależnie od okoliczności. Jakie jeszcze bariery musiałaś pokonać?

Bycie lekarzem przedsiębiorcą to konieczność łączenia medycyny z zarządzaniem, co wiąże się z wieloma wyzwaniami. Już na starcie musimy podjąć kluczowe decyzje: indywidualna praktyka czy podmiot leczniczy? Jednoosobowa działalność czy spółka? Jaką formę opodatkowania wybrać? To zagadnienia, których nikt nas nie uczył, a które musimy odkrywać sami. Potem przychodzi etap wyboru i dostosowania lokalu – znajomość wymogów sanitarnych, odbiorów, leasingów czy kredytów staje się niezbędna. Gdy gabinet jest gotowy, pojawiają się kolejne dylematy: rekrutacja i zarządzanie zespołem. Jak wybrać odpowiednich pracowników, jasno określić ich obowiązki i skutecznie komunikować oczekiwania?

Czy problem leży po stronie pracownika, czy w naszej umiejętności zarządzania? Kiedy zatrudniamy ludzi, musimy nie tylko określić ich zadania, ale i sprawdzać, czy są dobrze wykonywane. Jak przekazywać konstruktywną informację zwrotną? Kolejnym wyzwaniem jest finansowanie gabinetu. Wiele osób nie rozdziela budżetu prywatnego od firmowego, traktując to, co zostaje po opłaceniu kosztów, jako własny zarobek. Gdy pytamy właścicieli gabinetów, ile zarabiają, odpowiedź często brzmi: „Nie wiem, to zależy”. Ale to nie jest dobra droga, jeśli myślimy o rozwoju gabinetu.

Stomatologia, tak jak inne dziedziny medycyny, nieustannie się rozwija. Wymaga to inwestycji w nowy sprzęt i materiały. Aby być menedżerem rozwijającego się gabinetu, trzeba ten rozwój zaplanować. To droga, która ciągle prowadzi nas do nowych celów, a dla mnie sama droga jest ważniejsza niż osiągnięcie celu.

Im dłużej rozmawiamy, tym bardziej widzę, że zarządzanie gabinetem to wyzwanie nie tylko dla lekarzy dentystów, ale dla wszystkich lekarzy prowadzących własną praktykę. Świadome podejście do biznesu i roli menadżera jest kluczowe, a umiejętność zarządzania – niezbędna.

Myślę, że zarówno lekarze dentyści, jak i lekarze innych specjalizacji mierzą się z podobnymi wyzwaniami, prowadząc własne działalności gospodarcze oraz gabinety lekarskie. Na pewno nie rozdzielałabym nas na lekarzy dentystów i innych lekarzy – ten podział jest mi obcy. Uważam, że powinniśmy się jednoczyć, łączyć i rozmawiać ze sobą jak osoby, które mogą sobie nawzajem wiele zaoferować i podzielić się doświadczeniem.

Prowadzenie gabinetu to nie tylko praca z pacjentami, ale także zarządzanie finansami, rekrutacja i organizacja pracy zespołu – czyli wyzwania typowe dla przedsiębiorców. Myślę, że lekarze prowadzący własne gabinety mierzą się z podobnymi trudnościami niezależnie od specjalizacji, podczas gdy ci pracujący w szpitalach czy przychodniach NFZ zmagają się z innymi problemami. Nawet jeśli łączą prywatną praktykę z pracą w szpitalu lub poradni, to wciąż pozostają swoimi własnymi pracodawcami i przedsiębiorcami – a to właśnie te wyzwania stają się ich codziennością.

Jak oceniasz rolę izb lekarskich? Czy są obszary w działalności lekarzy przedsiębiorców, którymi izby powinny się zająć?

Uważam, że rozwój osobisty, mający ogromny wpływ na zarządzanie gabinetem, jest kluczowy i powinien być wzmacniany. Naczelna Izba Lekarska stanęła na wysokości zadania, oferując wartościowe szkolenia. Zachęcam kolegów do zapoznania się z ofertą Izby – tematy takie jak odporność psychiczna, wypalenie zawodowe czy asertywność to kluczowe kwestie, które mogą zainicjować pozytywne zmiany w życiu zawodowym To nie jest tak, że pojedziemy na szkolenie z zarządzania, a ktoś nam powie: „Słuchaj, zmień cennik!”.

Po takim szkoleniu wracamy do gabinetu z informacją w głowie: „Muszę zmienić cennik”. Ale co się dzieje, gdy próbujemy to zrobić? Pojawia się stres, ścisk w żołądku i wątpliwości: „Jak mam zmienić cennik? Co pomyślą pacjenci? Co pomyślą inni? Jak mam brać te pieniądze od pacjentów?”. Zmiana zaczyna się w głowie. Zmiana zaczyna się od zmiany naszych przekonań i myślenia. Stopniowo wdrażaj to, czego się dowiedziałeś.

Po ukończeniu studiów lekarze, oprócz wiedzy teoretycznej i praktycznej, potrzebują także kompetencji miękkich, zarządzania i bycia liderem. Dla dentystów dochodzi jeszcze rozwój sprawności manualnych. Dobrze, że izby lekarskie organizują szkolenia wspierające ten rozwój.

A jak wygląda kwestia fundacji Matek Lekarek, w której działasz i którą współtworzysz? Jaką rolę widzisz dla niej w kontekście potrzeb lekarek, w tym także dentystek oraz lekarek przedsiębiorców?

Potrzebujemy przestrzeni, w której będziemy mogły swobodnie rozmawiać o tym, czego naprawdę potrzebujemy, z jakimi wyzwaniami się mierzymy i jakie stoją przed nami przeszkody. Nie jest łatwo pogodzić rolę lekarki, mamy i przedsiębiorczyni. To trudne zwłaszcza w kontekście oczekiwań społecznych oraz tego, czego uczono nas na studiach. Często słyszałyśmy, że zawód lekarza powinien być najważniejszy, że to na nim mamy się w pełni skupić, a wszystko inne podporządkować. Mówiono nam: „Masz już zawód, więc poświęć mu się całkowicie, a życie rodzinne dopasuj do pracy”. Ale bycie przedsiębiorcą to zupełnie inna rzeczywistość.

Poświęcamy się pacjentom i to jest oczywiście bardzo ważne. W momencie gdy jestem w pracy, oddaję pacjentom całe swoje serce, empatię, wiedzę i zaangażowanie. Chcę być wtedy najlepszą wersją siebie jako lekarza. Ale kiedy kończę pracę, chcę być mamą. Chcę wyjść o tej godzinie, o której zaplanowałam, bez poczucia presji, że jeśli zadzwoni dodatkowy pacjent z bólem, to muszę zostać i go przyjąć. Bo jeśli mam wybierać między dodatkowym pacjentem a moim dzieckiem – wybieram dziecko. I myślę, że to powinno wybrzmieć głośno. Jesteśmy lekarkami, naszym powołaniem jest pomaganie pacjentom, ale chcemy znaleźć równowagę – pomagać innym, nie zaniedbując rodziny, a także nas samych.

Nikt nas nie nauczył, że powinnyśmy także dbać o siebie. Bardzo często dochodzimy do momentu, w którym czujemy się sfrustrowane, przemęczone, po prostu wypalone. W rozmowach między sobą często słyszymy: „Nie mam już siły”, „Nie mam już ochoty”. I to nie znaczy, że nie chcemy być lekarkami – kochamy ten zawód i pacjentów – ale organizm sam daje nam sygnał: „Zadbaj o siebie”. Fundacja, którą założyłyśmy, ma być miejscem wsparcia dla kobiet lekarek. Chcemy pomagać im znaleźć równowagę i zadbać o siebie, aby mogły być szczęśliwe zarówno jako mamy, lekarki, jak i kobiety.

Choć izby lekarskie i inne fundacje oferują pomoc, do tej pory brakowało organizacji powołanej z myślą o kobietach lekarkach w ramach już prężnie działającego środowiska. Matki Lekarki mają na celu wypełnienie tej luki. Fundacja ma wspierać lekarzy w znalezieniu równowagi między życiem zawodowym a prywatnym.

Fundacja, którą stworzyłyśmy, nie jest przeznaczona wyłącznie dla kobiet ani nie ma na celu oddzielania się od mężczyzn – niech nazwa nikogo nie wprowadza w błąd. Jako kobiety często mamy inne spojrzenie na niektóre kwestie, inaczej o nich rozmawiamy i inaczej organizujemy swoją pracę. Często chcemy mieć wolne popołudnia, by poświęcić je rodzinie. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe – szczególnie dla lekarek pracujących w szpitalach – ale dążymy do tego, by znaleźć rozwiązania, które najlepiej wspierają nas w łączeniu roli lekarki i matki.

Tak jak powiedziałaś, chodzi o to, aby w pracy być najlepszym lekarzem, a w domu najlepszym rodzicem. Jeśli jednak jesteśmy w pracy sfrustrowane, ta frustracja przenosi się na życie rodzinne i wpadamy w błędne koło. W pewnym momencie praca przestaje dawać satysfakcję, a w domu zaczynają się trudności. Mamy poczucie winy, że nie jesteśmy wystarczająco dobrymi matkami, co tylko potęguje stres. Ale to można zmienić. Można przerwać to błędne koło, zaczynając od uświadomienia sobie problemu i powiedzenia: „Stop. Widzę, że coś jest nie tak. Co mogę zrobić, żeby to poprawić?”.

Czasem samo usłyszenie historii kogoś, kto już przeszedł tę drogę i znalazł rozwiązanie, może być ogromnym wsparciem. Pomaga to wyjść z przekonania, że obecna sytuacja jest jedyną możliwą i że nic nie da się zmienić. 4 marca obchodzimy Dzień Lekarza Dentysty. Czy masz jakieś życzenia dla lekarzy i lekarek dentystów z okazji ich święta?

Kochani, życzę Wam, żeby Wasz sukces Was nie ograniczał. Warto czasami zatrzymać się, wsłuchać w siebie i zapytać: „Czy jestem szczęśliwa? Czy jestem w tym miejscu, w którym chciałabym być?”. Pamiętajcie, że nigdy nie jest za późno na zmianę. W dorosłym życiu często zapominamy o tym, co mówią nasze serca, i skupiamy się głównie na monologach w głowie: „Czy to jest OK? Czy warto? Czy powinnam?”.

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 3/2025