Z Brukseli płynie zapowiedź ważnych zmian w ochronie zdrowia
Kierowane do kandydatów na komisarzy „Mission Letters” Ursuli von der Leyen różnią się formą od analogicznych listów sformułowanych w 2014 r. przez Jean-Claude Junckera.
Ursula von der Leyen. Foto: twitter.com/vonderleyen
O ile przewodniczący Juncker zwracał się w duchu partycypacji słowami „I’d like you to…”, przewodnicząca von der Leyen mówiąc „I want you to…” nie pozostawia złudzeń, czyją rolą jest określanie reguł, wytyczanie zadań i ma na to silne uzasadnienie.
Mission Letters mają w tradycji Komisji Europejskiej charakter technicznego expose jej przewodniczącego, określającego reguły współpracy oraz wskazującego priorytety i zadania dla poszczególnych komisarzy. Choć są adresowane imiennie i poruszają dość wrażliwe obszary, mają formę listu otwartego. Są dowodem transparentności zarządzania. Mówią na czym Komisja będzie się w swojej pracy koncentrować, jakich zasad przestrzegać, ale też czego unikać i co ze swojej praktyki eliminować. Są tym samym istotnym źródłem wiedzy o relacjach wewnętrznych i wyzwaniach Komisji, o których zwykle nie słyszymy, a najczęściej nie zdajemy sobie sprawy.
Tymczasem to właśnie te relacje, będące podstawą skoordynowanych wspólnych działań dyrekcji generalnych i wszystkich partnerów, decydują o skuteczności Komisji Europejskiej jako całości i odbiorze społecznym jej pracy.
W swoich listach przewodniczący Juncker generalnie unikał sformułowań autorytarnych, różnicujących miejsce w hierarchii. Jeśli już zdarzało mu się sporadycznie użyć słów „chcę, abyś”, natychmiast podkreślał kompetencje adresata pisząc o jego „zdolnościach politycznych i doświadczeniu”. Podobnie, gdy mówił o zadaniach, wskazywał, że są to zadania do wykonania w czasie „naszego politycznego mandatu”. Swoje oczekiwanie wyrażał słowami „prosiłbym abyś”, a co najwyżej „będziesz”. Przewodnicząca von der Leyen taką finezję pomija. Pisze zdecydowanie: „oczekuję, że” zrobisz to i to. „Powinieneś” zrobić to i tamto. Jeśli dodać do tego, że język angielski, w jakim te listy zostały sformułowane, jest mało podatny na interpretację, oznacza to wyraźną zmianę relacji w Komisji. Jak mus to mus – nie ma o czym dyskutować.
Chcąc zrozumieć zmianę tej narracji warto wczytać się w słowa przewodniczącej von der Leyen, w których wyjaśnia, co jest dla niej ważne. Podkreśla znaczenie kolegialności oraz oczekuje, że kolegium komisarzy będzie tworzyło zwarty zespół. Wymaga od komisarzy, aby więcej rozmawiali ze sobą oraz więcej słuchali. Oczekuje, że spotkania kolegium komisarzy będą miejscem szczerej dyskusji. Podobnie bezkompromisowo podchodzi do relacji z Parlamentem Europejskim traktując te kontakty jako priorytetowe. Zwraca uwagę na znaczenie szybkiego dochodzenia do konsensusu i rolę instytucji europejskich, które mają służyć obywatelom Europy. Przypomina rzeczy do bólu podstawowe, jak na przykład to, że propozycje legislacyjne powinny być oparte na dowodach, szeroko konsultowane, zawierające ocenę skutków regulacji i zweryfikowane pod względem formalnym. Podkreśla, że będzie wymagać najwyższych standardów transparentności i etyki od całego kolegium.
Nie może być miejsca na wątpliwości, co do naszego zachowania i uczciwości – deklaruje von der Leyen. Na koniec wreszcie wyraża nadzieję, że komisarze będą wykorzystywać utalentowane osoby z całej Europy przy obsadzie stanowisk w swoich gabinetach. Co by nie mówić, to wyraźny głos krytyki wobec dotychczasowych praktyk Komisji.
Należy się cieszyć, że przewodnicząca von der Leyen identyfikuje źródła problemów i mówi o nich przy otwartej kurtynie. Jednak wzmocnienie naczelnego przywództwa Komisji Europejskiej i wyraźne podporządkowanie komisarzy zadanym priorytetom niesie pewne niebezpieczeństwo. Widać je analizując przykładowo cele dla komisarz Stelli Kyriakides w ochronie zdrowia. Należą do nich w kolejności: dostępność leków, regulacja sektora wyrobów medycznych, e-zdrowie w kontekście jakości opieki i eliminowania nierówności, antybiotykooporność, polityka komunikacyjna w kwestii szczepień i Europejski plan walki z rakiem. Trudno tę listę określić mianem wyczerpującej. Oczywiście można to tłumaczyć ograniczonym mandatem Komisji w kształtowaniu narodowych systemów ochrony zdrowia, jednak kilku spraw brakuje. Zaliczyłbym do nich chociażby donośne rezultaty prac DG SANTE w zakresie VBHC, czy ogólnie identyfikowania dobrych praktyk służących efektowności systemów ochrony zdrowia.
Z drugiej strony odgórne narzucanie priorytetów nie tylko porządkuje pracę, ale także pozwala przecinać toczące się latami dyskursy. Przykładem, gdzie przewodnicząca von der Leyen przełamuje dotychczasowy trend Komisji w obszarze zdrowia, jest rola pacjenta w zarządzaniu danymi dotyczącymi swego stanu zdrowia. Unia przez dziesięciolecia stała na stanowisku ograniczającym w tym zakresie prawa pacjenta, stawiając interesy ogółu ponad interesami jednostki w kwestii danych medycznych. Mission Letter do komisarz Kyriakides daje nadzieję wprowadzenia równowagi interesów. Przewodnicząca von der Leyen in extenso stwierdza, że w trakcie wymiany danych medycznych na rzecz rozwoju badań i opracowywania strategii w zakresie profilaktyki zdrowia „należy zapewnić obywatelom kontrolę nad własnymi danymi osobowymi”. Podpisuję się pod tą deklaracją obiema rękami i czekam na konkretne rozwiązania.
Jaka będzie nowa Komisja Europejska? W założeniach ma być bardziej skupiona na celach służących obywatelom Europy. Kolegialna, spójna i współdziałająca w swoim gronie. Wsłuchująca się w głos partnerów oraz komunikująca swoje propozycje i decyzje. Sprawna i uczciwa. Pytanie tylko, czy kompozycja oparta na kolegialności i rządach silnej ręki stanowi optymalne rozwiązanie? W sumie nic nie stało na przeszkodzie, aby te zasady wdrożyć już pod przewodnictwem Jean-Claude Junckera. On także w swoich Mission Letters pisał o koniecznej reformie Komisji, potrzebie otwartości na zmiany, silnym współpracującym zespole, przełamywaniu silosowej mentalności, koncentrowaniu się na sprawach ważnych i dążeniu do czytelnych rezultatów. Jak można wnioskować z wypowiedzi przyszłej Przewodniczącej Komisji Europejskiej, nie przyniosło to w pełni oczekiwanych rezultatów. Czy przekonuje mnie obecna narracja? – Nie do końca. Chciałbym jednak by okazało się, że moje obawy nie były uzasadnione. Życzę przewodniczącej Ursuli von der Leyen spełnienia ambitnych celów dla dobra europejskiej wspólnoty i każdego jej obywatela.
Robert Mołdach, IZiD