22 listopada 2024

Z kokpitu samolotu do gabinetu stomatologicznego

Klika minut przed północą Airbus A330 z Bandżul do Malagi zniża się do lądowania. Tuż nad płytą lotniska odbija jednak i wraca nad morze. Zatacza krąg i powtórnie próbuje przyziemić. Po chwili jednak kolejny raz odlatuje znad lotniska – pisze dr Agnieszka A. Pawlik.

Foto: pixabay.com

Kiedy jest ponownie nad morzem, zapalają się wszystkie światła w kabinie pasażerskiej. Z głośników dobiega głos kapitana: „Proszę Państwa, rozpoczęliśmy procedurę awaryjnego lądowania, ponieważ nie wszystkie odczyty naszych czujników są prawidłowe. Proszę uważnie słuchać wszystkich poleceń personelu pokładowego. Zapewniam, że cały czas panujemy nad sytuacją”.

Oczekiwanie na zrzucenie paliwa, przysposobienie lotniska, zaktywowanie potrzebnych służb, trwające zaledwie kilka minut, wydaje się być wiecznością. Samolot w końcu przyziemia. Szczęśliwie. Zadziałały poprawnie wszystkie elementy procedury bezpieczeństwa. Niestety, nie zawsze awarię, która pojawia się podczas lotu, udaje się pomyślnie usunąć. Jak wykazują badania, największym zagrożeniem okazuje się być czynnik ludzki. Odpowiada on za prawie 80 proc. wszystkich wypadków w lotnictwie.

Errare humanum est…

Opisane doświadczenie awaryjnego lądowania i kontekst wpływu czynnika ludzkiego na przebieg zdarzeń nie raz prowokuje mnie do przemyśleń na temat błędów popełnianych w gabinetach stomatologicznych, kiedy występując w charakterze biegłego, przygotowuję opinię.

Errare humanum est (…) – rzekł dawno temu Seneka. Popełnianie błędów wkalkulowane jest w naszą codzienność, także w wykonywanie zawodu. Niestety czasem skutki błędów bywają tragiczne. Owo błądzenie winno więc mieć swoje granice. Dlatego w lotnictwie opracowano listę typowych błędów popełnianych przez ludzi, zwaną „brudną dwunastką”. Można odnieść ją również do naszej, stomatologicznej codzienności.

1. Brak komunikacji i konsultacji

W pułapkę chwyta nas nasz umysł: zazwyczaj pamiętamy początek i koniec wypowiedzi. Rozumiemy zaledwie 30 proc. jej treści. A dodatkowo zdarza się, że etap konsultacji, jako oddzielnej wizyty przed kompleksowym leczeniem, pomijamy. To wszystko generuje sytuacje, które skutkować mogą poważnymi konsekwencjami.

Dlatego wyrobienie nawyku powtarzania myśli i wracania do zasadniczych kwestii może być dla nas i dla pacjenta bardzo cenne (dla tego ostatniego szczególnie już po powrocie do domu). A dodatkowo zachęcenie pacjenta do spisania swoich pytań i wątpliwości przed kolejną wizytą zrewanżuje się po wielokroć.

2. Rutyna

Przecenianie samego siebie pojawia się szczególnie wówczas, gdy sytuacja dotyczy powtarzalnych sytuacji, problemów, czynności często wykonywanych. Utrata czujności, której konsekwencją może być pomijanie etapów leczenia, to ryzyko przeoczenia czegoś naprawdę istotnego dla osiągnięcia sukcesu terapeutycznego. Sprawdzajmy się wielokrotnie. Dzięki samokontroli rozwiejemy niejedną wątpliwość.

3. Brak wiedzy i doświadczenia

Zbyt powierzchowne szkolenia, ignorancja w stosunku do obowiązku samodoskonalenia, strach przed utratą pacjenta – przez skierowanie go na konsultację do eksperta lub blamażu przed nim – to prosta droga do zgadywania, jak rozwiązać problem chorego. A tylko rzetelne pochylenie się nad pacjentem pozwala znaleźć skuteczną odpowiedź na powstałe pytanie. Uczmy się też wyciągać wnioski z błędów innych (to szansa na uniknięcie własnych).

4. Roztargnienie i brak uwagi

Te wydłużają proces leczenia, generują potrzebę powtarzania czynności. Nie stać nas, w naszym gabinecie, na takie sytuacje. Oby tylko nie stały się one dodatkowo powodem zapomnienia o jakimś etapie kluczowym dla zrealizowania całego zadania.

5. Brak pracy zespołowej

To szczególny problem w gabinecie lekarza dentysty prowadzącego indywidualną praktykę. Praca zazwyczaj bez bezpośredniego wsparcia konfratrów skutkuje znacznym obciążeniem pełną odpowiedzialnością za losy pacjenta, efektywność i efektowność naszej pracy. To wybitnie zagraża popełnianiem błędów, a tym samym poniesieniem porażki w procesie terapeutycznym.

6. Zmęczenie

Brak koncentracji i zdolności prawidłowej oceny sytuacji są prawie równoznaczne z popełnieniem błędu. Monitorowanie ilości godzin pracy, ale też swoich finansowych potrzeb (czytaj: konsumpcji) może okazać się kluczowe w zapobieganiu zmęczenia fizycznego i psychicznego. Znalezienie indywidualnej równowagi pomiędzy pracą a wypoczynkiem nie raz będzie strzałem prosto w cel ( czytaj: prosto w zmęczenie!).

7. Brak zasobów

Nadmierna oszczędność (cięcie kosztów), kiepska jakość używanych materiałów czy brak troski o serwis i naprawę sprzętu mogą prowadzić do odmiennego niż planowany efektu końcowego pracy. Zarządzanie indywidualną praktyką pozwala na szczęście samodzielnie podejmować decyzje w tym zakresie.

Gorzej, jeśli pracujemy w placówce dla innego właściciela, szczególnie nie stomatologa. Wówczas ryzyko niezasadnych merytorycznie oszczędności może okazać się faktycznym problemem, rzutującym na jakość świadczonych przez nas usług.

8. Presja

Najczęściej spotykana u lekarza dentysty to ta generowana przez pacjenta, w postaci ograniczania ceny usługi oraz narzucania ram czasowych, z równoczesnym oczekiwaniem zachowania jak najwyższej jakości. To pułapka, w którą zazwyczaj wpadają stomatolodzy leczący pacjentów zagranicznych. Bywa, że to właśnie u nich dochodzi do kumulacji większości błędów wymienionych w „brudnej dwunastce”. Próba wyścigu z czasem z góry zagrożona jest przegraną!

9. Brak zaangażowania

Raczej rzadko obserwowana sytuacja u stomatologów. To najczęściej pasjonaci swojej profesji.

10. Stres

Ten pochodzący od pacjenta już na wstępie potrafi wygenerować atmosferę konfliktu. Duża ilość negatywnych emocji utrudnia lub uniemożliwia skuteczną terapię. Wówczas tylko spokój, czas, racjonalizacja sytuacji i powroty do jej omawiania zmniejszają ryzyko nieracjonalnego rozwiązywania zadań.

Gorzej ze stresem stomatologa, którego źródłem nie są realia gabinetu i praca w nim, a coraz częściej niezależne od niego ustawowe wikłanie indywidualnej praktyki w sferę gospodarki. Nie bez znaczenia jest również element towarzyszący każdemu z nas, czyli życie prywatne, które może implikować w sposób negatywny codzienność zawodową.

11. Brak świadomości konsekwencji

Nieumiejętność antycypacji zdarzeń i brak spojrzenia na sytuacje z szerszej perspektywy niż ta widoczna (i powiększona na dodatek) w lusterku stomatologicznym to poważne zagrożenie dla zakończenia z sukcesem planowanego zadania. Zawsze stanowimy element większego obrazu, a jama ustna to tylko fragment pacjenta.

Złożone, absorbujące uwagę czynności (a takie przecież głównie wykonujemy), powodują zbyt późne zauważenie zmian innych parametrów lub niewłaściwe ich odczytanie. A błędna interpretacja skutkuje później nietrafionym wnioskiem albo podjęciem decyzji błędnej lub z istotnym opóźnieniem.

12. Brak lub złe zastosowanie norm

Nawyk opierania się o EBM powinien stać się wręcz realnym „nałogiem”, tak samo jak korzystanie z już wypracowanych rekomendacji. Szereg obszarów stomatologii wciąż jednak pozwala realizować leczenie według indywidualnego planu (szczególnie jeśli dotyczy leczenia kompleksowego).

Bywa to tyleż błogosławieństwem (pozwala na wykorzystanie własnego doświadczenia, w większym stopniu dopasowania do oczekiwań pacjenta), co przekleństwem. W sytuacji konfliktu utrudnia proces i identyfikację błędu lub odróżnienie go od pomyłki. Stwarza ryzyko nieplanowanych strat.

(…) Sed in errare perseverare diabolicum

„(…) jednak obstawanie przy błędzie jest rzeczą diabelską” – kontynuował swą myśl Seneka. Czyli w wolnym tłumaczeniu: błędy ludzkie są nieuniknione i piętnowane powinno być ich powtarzanie. Tylko kreowanie pozytywnych nawyków i zwyczajów, nauka na błędach innych i drobiazgowa analiza swoich własnych potknięć dają szansę na stworzenie kultury bezpieczeństwa w gabinecie.

Poprawa bezpieczeństwa może okazać się krokiem milowym w rozwoju indywidualnej praktyki i być źródłem zarówno profitów bezpośrednich (finansowych), jak i solidnym fundamentem dla marki, jaką firmujemy naszym nazwiskiem. Nie stać nas, szczególnie dzisiaj, na popełnianie błędów i pomyłek. Samo zresztą już rozróżnienie błędu od pomyłki nie jest – co wynika z moich wieloletnich obserwacji – praktykowane w polskich realiach (przeciwnie do tych europejskich). Różnica zaczyna się i kończy, niestety, na semantyce obu słów. Warto starać się o zmianę takiego rozumowania.

W indywidualnych praktykach sami decydujemy o przeważającej części elementów obrazu, jakim jest świadczenie usług stomatologicznych. To niewątpliwie ogromna korzyść, pamiętajmy jednak cały czas o czynniku ludzkim, newralgicznym elemencie, z którym tak często nie radzą sobie kapitanowie statków powietrznych, którzy mają (przeciwnie do nas) wsparcie pierwszego oficera i checklisty.

Dopóki nie zostaną stworzone odgórnie podstawowe zasady kultury bezpieczeństwa, wykreujmy je sami, dopasowując je do indywidualnych wymogów naszych gabinetów. Spieszmy się z tym, bo niestety bierna akceptacja dla rozwoju medycznych gigantów, którzy wchłaniają małe gabinety, stanowi zagrożenie, że reguły pracy (bezpieczeństwa) dyktowane będą nie raz przez nie zawodowców. A to jest niebezpieczeństwo dla pacjentów, komfortu pracy i naszych finansów.

dr Agnieszka A. Pawlik, stomatolog, periodontolog