Zaburzenia snu a władza autorytarna
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem w „Gazecie Lekarskiej” nr 7-8/2021 artykuł „SARS-CoV-2 nie odpuści. Zaśnięciu nie pomaga liczenie baranów”.
Jest to rozmowa z dr. n. med. Michałem Skalskim, psychiatrą z Katedry i Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Poradni Leczenia Zaburzeń Snu przy Szpitalu Nowowiejskim w Warszawie.
Interesuje mnie to przede wszystkim, ponieważ jestem psychiatrą i wielokrotnie byłem na stażach i szkoleniach, m.in. w Klinice Psychiatrycznej w Warszawie na Nowowiejskiej, pierwszy raz ponad 50 lat temu. Byłem ordynatorem oddziału psychiatrycznego przez 35 lat, biegłym sądu okręgowego w dziedzinie psychiatrii ponad 50 lat.
Obecnie, po ukończeniu 80 lat, jestem na zasłużonej emeryturze. Najciekawsze jest w wywiadzie z dr. n. med. M. Skalskim stwierdzenie, że aż 30 proc. Europejczyków, a w tym 50 proc. Polaków, Węgrów i Turków, cierpi na zaburzenia snu. Chciałbym to rozwinąć i starać się wytłumaczyć, skąd tak wielka różnica i tak częste zaburzenia snu w tych trzech krajach.
Wydaje mi się, że wynika to z konfliktu z władzą autorytarną – łamiącą prawa człowieka, demokrację, praworządność. W takiej sytuacji występują u obywateli znacznie częstsze zaburzenia depresyjne, zaburzenia snu i samobójstwa (takim przykładem były Węgry w 1956 r.).
Przemyślenia te kieruję specjalnie do lekarza Zbigniewa Bulczaka, który w ostatnim numerze „Gazety Lekarskiej” krytykuje stanowisko „GL” („Kwestia identyfikacji z własnym państwem”, rubryka „Głos czytelników”).
Ryszard Ćwiąkała, specjalista psychiatrii, Kielce
(list do redakcji)