Bez pieniędzy i lekarzy, czyli cud pana ministra
Już kilka tygodni minęło, odkąd Minister Zdrowia przedstawił pomysły na skrócenie kolejek w ochronie zdrowia – bez wcześniejszych, obszernych konsultacji ze środowiskami lekarskimi, za to z zapowiedzią, że nie będzie na ten cel dodatkowych pieniędzy. Zmiany mają wejść w życie już w styczniu 2015 roku. Co się w nich znalazło?
Ogłoszenie „pakietu antykolejkowego”. Foto: Marta Jakubiak
Resort zdrowia skoncentrował się przede wszystkim na poprawie dostępu do opieki onkologicznej. Największe z proponowanych zmian to zniesienie limitów na świadczenia onkologiczne oraz skrócenie czasu diagnozy nowotworu złośliwego. Potwierdzenie lub wykluczenie choroby ma trwać nie dłużej niż siedem tygodni.
Rewolucja w onkologii
Przepustką do leczenia w ramach „Szybkiej diagnostyki onkologicznej” ma być specjalna karta, którą wyda lekarz POZ, jeśli będzie podejrzewał u pacjenta nowotwór. Dzięki karcie będzie można zapisać się na wizytę do onkologa lub innego specjalisty (w zależności od typu nowotworu, np. do pulmonologa), do których obowiązywać będzie odrębna, wyłącznie onkologiczna lista oczekujących. – Z tych pomysłów może wyjść druga kolejka i to tak samo długa jak ta dla pozostałych pacjentów – ocenia Lidia Klichowicz, lekarz rodzinny z Łodzi.
I po kolejkach?
– Minister Zdrowia poszerza lekarzom POZ uprawnienia, ale nie wyjaśnia, że za tym idą dodatkowe obowiązki, które wydłużą czas trwania porady lekarskiej i prawdopodobnie zwiększą częstotliwość wizyt. Należy zatem zmniejszyć inne obciążenia, przede wszystkim te związane z prowadzeniem dokumentacji, sprawozdawczością i wypisywaniem recept zgodnie z rygorystycznymi przepisami. Przede wszystkim należy jednak zwiększyć motywację lekarzy do pracy w POZ. Obecnie jest nas tam za mało – uważa dr Jacek Krajewski, prezes Federacji „Porozumienie Zielonogórskie”.
Recepty
Zdaniem prezesa NRL, Minister Zdrowia jest niekonsekwentny w swoim działaniu, bo dotychczas robił wszystko, aby maksymalnie skomplikować proces wystawienia recepty, a teraz proponuje, aby mógł się tym zająć personel pomocniczy. – Takie rozwiązanie jest realizowane na przykład w Niemczech i to z dobrym skutkiem, ale na gruncie polskiego systemu to brzmi wyjątkowo surrealistycznie. U nas nawet najmniejszy błąd grozi sankcją. Nie wiem, czy pielęgniarki będą chciały się tego podjąć – komentuje Maciej Hamankiewicz.
Sztuczny wzrost kadr
Zmiany wymagają dodatkowych rąk do pracy, a lekarzy już teraz brakuje. Tymczasem jedyne, co ma się zmienić, to zakres kompetencji lekarzy w trakcie specjalizacji. I tak lekarz, który rozpoczął specjalizację szczegółową, a już posiada specjalizację II stopnia lub tytuł specjalisty w odpowiedniej dziedzinie medycyny, będzie mógł rozpocząć samodzielną pracę w poradni specjalistycznej dotyczącą dziedziny szczegółowej, o ile uzyska potwierdzenie od kierownika swojej specjalizacji.
Cały artykuł w najnowszym wydaniu „Gazety Lekarskiej Premium” (nr 5/2014)