Dr Dominik Lewandowski: Zobaczyliśmy świat bez szczepionek
Dlaczego wielu Polaków nie zaszczepiło się przeciw COVID-19? Z dr. Dominikiem Lewandowskim, prezesem Młodych Lekarzy Rodzinnych, specjalistą medycyny rodzinnej oraz geriatrii, który prowadzi indywidualną praktykę lekarską w Ustroniu (woj. śląskie), rozmawia Mariusz Tomczak.
Co pana zaskoczyło w trakcie trwania pandemii w Polsce?
W ubiegłym roku zobaczyliśmy, jak wygląda świat bez szczepionek. Wydawało mi się, że kiedy tylko pojawi się możliwość zaszczepienia się przeciw COVID-19, to wszyscy z niej skorzystamy. Okazało się, że spora część Polaków nie jest tym zainteresowana – to mnie bardzo mocno zaskoczyło.
O ile do pewnego stopnia jestem w stanie zrozumieć obawy rodziców przychodzących do gabinetu lekarza rodzinnego z małymi dziećmi na szczepienia przeciwko chorobom zakaźnym, których już dawno nie widzieliśmy, to trudno mi to pojąć w przypadku koronawirusa, skoro skutków pandemii doświadczamy na co dzień.
Dziwi mnie również to, że nie zawsze stosujemy się do zasad związanych z noszeniem maseczek, dezynfekcją czy zachowywaniem dystansu. Niewiele nas to kosztuje, a pozwoliłoby zapewnić w miarę normalne funkcjonowanie całemu społeczeństwu. Z moich obserwacji wynika, że za granicą więcej osób rzetelniej podchodzi do przestrzegania obostrzeń, które są bardzo podobne do naszych.
Z czego to może wynikać?
Jesteśmy narodem dość przekornym. Pewnie wynika to po części z uwarunkowań kulturowych, bo przez długie lata byliśmy ciemiężeni i musieliśmy opierać się nakazom władzy. W pewnym stopniu to też kwestia braku świadomości zdrowotnej. Jako lekarze musimy uderzyć się w pierś, że być może niedostatecznie edukujemy naszych pacjentów.
Lekarze rodzinni i placówki POZ mogą otrzymać premie finansowe za zwiększenie tempa szczepień – wynika z niedawnego zarządzenia prezesa NFZ. Jak pan ocenia ten pomysł?
Każde zachęty są dobre, ale te rozwiązania pojawiły się późno. Na dodatek progi umożliwiające otrzymanie premii są dość wysokie. Największe problemy ze szczepieniami widzimy we wschodniej Polsce, gdzie osiągnięcie wymagań określonych przez NFZ będzie niezwykle trudne. W wielu gminach odsetek zaszczepionych nie przekracza 50 proc.
Świadomość, że masowe szczepienia są potrzebne, jest bardzo wysoka wśród lekarzy rodzinnych. Nasze środowisko cały czas stara się do nich zachęcać pacjentów. Mamy możliwość sprawdzenia w systemie eWUŚ, czy ktoś jest zaszczepiony. Osobiście staram się na to zwracać uwagę, a jeśli pacjent ma wątpliwości, to zawsze próbuję je rozwiać.
Jakie działania powinien podjąć rząd lub resort zdrowia w kolejnych miesiącach?
Należy odważniej wprowadzać kolejne przywileje dla osób zaszczepionych. Wydaje mi się, że wszystkie osoby, które chciały się zaszczepić, już to zrobiły, więc pozostałych trzeba do tego zmotywować poprzez wprowadzanie ograniczeń w dostępie do korzystania z wybranych usług dla niezaszczepionych. Mam na myśli dostęp do restauracji czy uczestniczenie w wydarzeniach kulturalnych.
Są kraje, w których nie można wejść do centrum handlowego bez wcześniejszego zaszczepienia się lub aktualnego wyniku testu na obecność SARS-CoV-2. Uzasadnieniem jest fakt, że osoby niezaszczepione stwarzają zagrożenie epidemiczne.
Być może dobrym pomysłem byłaby zapowiedź, że od pewnego momentu, np. od 1 października, testy na obecność koronawirusa i szczepienia przeciw COVID-19 przestaną być bezpłatne. Dzięki temu w dość krótkim czasie sporo osób pojawiłoby się w punktach szczepień jeszcze przed prawdopodobnym apogeum czwartej fali.