Jakie będą konsekwencje ujednolicenia podatku?
Ujednolicenie podatku w 2018 r. (tj. wprowadzenie jednolitej daniny łączącej PIT oraz składki na ZUS i NFZ) będzie wiązać się z podwyżką wynagrodzeń dla pracowników, która teoretycznie powinna być neutralna dla pracodawców. Jak mówi doradca podatkowy Marek Kolibski, zmiana może mieć konsekwencje dla firm związane np. z prawem pracy.
Obecnie dla 85 tys. zł efektywna stawka podatku wynosi 42 proc.
Foto: pixabay.com / CC0
Jak pan ocenia pomysł wprowadzenia jednolitego podatku zapowiedziany przez ministra Henryka Kowalczyka, ze stawkami w przedziale 19,5 proc. – ok. 40 proc.?
Idea jest słuszna. Upraszczanie systemu zawsze zasługuje na poparcie, ale obecnie nie jest chyba najlepszy moment na wprowadzanie takich zmian. Planowany jednolity podatek będzie oznaczał bezprecedensową podwyżkę podatków dla przedsiębiorców. Trudno to pozytywnie ocenić, skoro mówimy o potrzebie inwestycji w najbliższych latach.
Zgadzam się, że powinien zostać zmniejszony klin podatkowy dla pracowników, ale to powinno mieć miejsce 10 lat temu, kiedy Polacy masowo wyjeżdżali np. do Irlandii, albo pięć lat temu, kiedy mieliśmy 12–13 proc. bezrobocie. To by się przyczyniło do naturalnego wzrostu zatrudnienia dużo wcześniej i do wzrostu gospodarczego. Dziś bezrobocia prawie nie ma i brakuje rąk do pracy.
Poza tym dzisiejszy system, jakikolwiek by nie był, obowiązuje od 25 lat i zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić. Tysiące osób zajmujących się rozliczeniami – księgowe, doradcy podatkowi, właściciele firm, pracownicy – zdołało opanować te zasady, mają je w jednym palcu. Księgowe systemy informatyczne zostały do niego dostosowane, a dzięki ich synchronizacji z bankowością on line nie jest problemem naliczenie i sprawne opłacenie ośmiu składek oraz zaliczki na PIT.
Według słów pani premier Szydło nowy podatek zlikwiduje niesprawiedliwy podział płacenia danin w Polsce, ale też ma premiować przedsiębiorców. A Pan mówi o „bezprecedensowej” podwyżce podatków?
Dla większości podatników podatku liniowego obciążenie wzrośnie do 40 proc., co oznacza bezprecedensową podwyżkę. Mówimy o ogromnej grupie obywateli, która zostanie wręcz poturbowana zmianami. Z danych MF dotyczących rozliczenia podatku dochodowego za 2014 r. wynika, że podatnicy liniowi wykazali wówczas 97 mld zł dochodu i odprowadzili podatek w wysokości 16,7 mld zł, a razem ze składkami 22,8 mld zł.
Przedsiębiorca opodatkowany liniowo zarabiający rocznie 90 tys. zł (7,5 tys. zł miesięcznie) ma efektywną stawkę ZUS plus PIT w wysokości 28,5 proc. Ale to minimalny próg wejścia w ten sposób opodatkowania powodujący, że podatek liniowy się opłaca. Poniżej tego progu korzystniejsze jest opodatkowanie według skali, można bowiem korzystać z ulg i zwolnień oraz wspólnego rozliczenia z małżonkiem. Przy 150 tys. zł efektywne obciążenie podatkiem i składkami wynosi 24,7 proc.
Natomiast przeciętny dochód podatnika podatku liniowego to 204 tys. rocznie. Przy takim dochodzie efektywne obciążenie wynosi 23,2 proc. W przypadku przedsiębiorców zarabiających 500 tys. rocznie efektywne opodatkowanie to 20,7 proc. a przy milionie złotych dochodu – 19,8 proc. Jeżeli po zmianach podatek wzrośnie do 40 proc., to możemy mówić o drastycznej podwyżce. W sumie podatnicy liniowi wpłaciliby wówczas do budżetu ponad 16 mld zł więcej, zamiast obecnej kwoty ZUS i pit 22,8 mld. wpłaciliby 38,9 mld. jednolitej daniny.
Dane te świadczą o tym, że w rzeczywistości mamy degresję podatkową?
Tak, ale winowajcą nie jest degresywna skala podatkowa, tylko zryczałtowana stawka na ubezpieczenie społeczne. Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego mamy ryczałtowy ZUS dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Jest to element zawartego przez państwo swego rodzaju paktu z osobami prowadzącymi biznes, w którym państwo mówi: nie pobieramy od was wysokich składek, ale potem radźcie sobie sami; oszczędzajcie, gromadźcie kapitał, nie przychodźcie do państwa po wysokie emerytury, zasiłki czy renty.
Jeśli niskie emerytury i renty pozostaną dla tej grupy po staremu, a wzrośnie dwukrotnie sama część podatkowa, to przedsiębiorcy poczują się okradzeni i oszukani. Musimy też pamiętać, że opowiadanie o tym, że przedsiębiorcy zaczynający działalność gospodarczą, którzy zarabiają najmniej, są mocno obciążeni składkami, nie jest do końca prawdą. Przez pierwsze dwa lata działalności składki na ZUS są bowiem minimalne, gdyż wynoszą 176 zł miesięcznie, zaś składka zdrowotna wynosi 40 zł. Realny koszt tych składek to 216 zł miesięcznie.
Tak czy inaczej, obciążenie najwięcej zarabiających przedsiębiorców jest efektywnie niższe niż opodatkowanie znacznie mniej zarabiających pracowników zatrudnionych na umowę o pracę. Jaka jest efektywna stawka dla takiej osoby o dochodzie w wysokości np. ok. 85 tys. zł?
Obecnie dla 85 tys. zł efektywna stawka wynosi 42 proc. Jeżeli więc przyjmiemy, że maksymalna stawka w wysokości 40 proc. ma mieć zastosowanie do dochodów powyżej 120 tys. zł, to zmiana na pewno będzie korzystna dla osób o takich dochodach lub niższych. Zarabiający na etacie mniej, np. 60 tys. także też mają efektywne obciążenie w wysokości 42 proc. Muszę zastrzec, jak liczona jest efektywna stawka, bowiem często popełnia się tutaj błędy.
Do całkowitych dochodów należy doliczyć koszty ponoszone przez pracodawcę, które stanowią dodatkowe ok. 20 proc., czyli „ubruttowić” płacę brutto. Łączne obciążenie wynagrodzenia podatkami i składkami należy obliczyć od otrzymanej w ten sposób kwoty. Błędne jest zaś liczenie proporcji sumy obciążeń pracownika i pracodawcy do płaty brutto, gdyż wówczas otrzymany wprowadzające w błąd rzekome 50 proc. obciążenie płacy.
Źródło: kurier.pap.pl
„Ignorantia iuris nocet” (łac. nieznajomość prawa szkodzi) – to jedna z podstawowych zasad prawa, pokrewna do „Ignorantia legis non excusat” (łac. nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem). Nawet jeśli nie interesuje cię prawo medyczne, warto regularnie śledzić dział Prawo w portalu „Gazety Lekarskiej”. Znajdziesz tu przydatne informacje o ważnych przepisach w ochronie zdrowia – zarówno już obowiązujących, jak i dopiero planowanych.