Kara za użycie nienależnego tytułu. Kto jest „doktorem”?
„Praktykę lekarską wolno wykonywać wyłącznie pod własnym nazwiskiem. Lekarzowi wolno używać tylko należnych mu tytułów zawodowych i naukowych” (art. 62 KEL).
Foto: mj / archiwum
Okręgowy sąd lekarski uznał lekarza winnym zarzucanego mu przewinienia zawodowego, polegającego na tym, że zarówno we wpisie do ewidencji gospodarczej, jak i na pieczątce nagłówkowej własnego NZOZ, używanej także przy wypisywaniu recept dla chorych, używał nienależnego mu tytułu „dr”, czym naruszył art.62 KEL.
OSL wymierzył lekarzowi karę pieniężną, obciążył kosztami postępowania oraz zalecił usunięcie liter „dr” sprzed jego nazwiska we wszystkich w/w zastosowaniach.
Od powyższego orzeczenia odwołał się do Naczelnego Sądu Lekarskiego obrońca obwinionego lekarza, zarzucając między innymi, że NZOZ nie jest praktyką prywatną, podlega kodeksowi cywilnemu, a tytuł „dr” nie narusza art. 43 tego kodeksu, jako określenie dowolne, zgodne z prowadzoną działalnością gospodarczą. NSL w szerokim uzasadnieniu oddalił ten, a także inne zarzuty odwołania, i utrzymał wyrok w mocy. Tak samo postąpił Sąd Najwyższy, który po złożonej kasacji przez obronę odrzucił ją jako oczywiście bezzasadną, i utrzymał wyrok NSL w mocy.
Komentarz
Słowo „doktor” było w powszechnym użyciu w Polsce przed 25 września 1932 r., czyli przed wydaniem rozporządzenia Prezydenta Rzeczpospolitej o wykonywaniu praktyki lekarskiej, według którego absolwenci wydziałów lekarskich polskich uniwersytetów otrzymują po ich ukończeniu tytuły zawodowe „lekarzy”.
Jednak mimo to, od blisko stu lat, słowo „doktor” jest w dalszym ciągu powszechnie używane przez społeczeństwo, ale także w nazwach wielu firm, praktyk i NZOZ-ów. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół – wjeżdżając dzisiaj samochodem do Warszawy, rzuca się w oczy duży szyld „Dr X. – chirurgia plastyczna”. Taka nazwa może wprowadzać w błąd potencjalnych pacjentów, sugerując, iż lekarz jest dr. n. med.
Lekarz ten próbuje wykorzystać pewnego rodzaju domniemanie, podwyższając niejako swój autorytet poprzez publiczne informowanie o swej działalności, posługując się tytułem „dr” – który w tej sytuacji może być odczytany jako stopień naukowy, a jego posiadanie kształtuje powszechny wizerunek oraz uznanie wyższego prestiżu i doświadczenia. Z drugiej jednak strony, w bardzo wielu krajach Europy i świata, absolwentów studiów lekarskich obdarza się tym tytułem, odróżniając go od stopni naukowych, a nawet w naszej „Gazecie Lekarskiej” jest on wielokrotnie używany.
Moim osobistym zdaniem umieszczenie na pieczątce lekarskiej i recepcie przed nazwiskiem słowa „dr” jest nadużyciem niezgodnym z KEL, zasługującym na karę.
Natomiast inaczej oceniałbym umieszczenie tego słowa np. na tablicy informacyjnej w przychodni, czy nawet w artykule lub ulotce, szczególnie jeśli poniżej jest wymieniony kolejny specjalista dr n. med. W mojej opinii, a także dużej części środowiska, niekoniecznie musiałoby być to karane. Mam więc zamiar, przy okazji pisania komentarzy do KEL, który nam się nieco postarzał i wymaga unowocześnienia przystającego do realiów naszych czasów, taki wniosek o braku konieczności penalizacji zgłosić. Bo prawo zwyczajowe powinno mieć wpływ na prawo stanowione, chyba że kolejny prezydent RP wyda inne zarządzenie, ale póki co, „dura lex, sed lex”.
Jacek Miarka, przewodniczący NSL