Nadzieja umiera ostatnia. Dlaczego stomatolodzy wyszli na ulice?
Protest medyków w białym miasteczku przed kancelarią premiera nadal trwa. Rozpoczął się o kilkudziesięciotysięcznej manifestacji, która przeszła ulicami Warszawy. Nie zabrakło w niej lekarzy dentystów. Dlaczego przedstawiciele tej grupy zawodowej są również niezadowoleni z kierunku zmian w ochronie zdrowia?
Licznie zgromadzeni stomatolodzy przyszli w ramach solidarności z lekarzami i pozostałymi zawodami medycznymi, ale też alarmowali o problemach dotyczących swojego środowiska – w tym przede wszystkim o zbyt niskich nakładach na publiczną stomatologię, co przekłada się na fatalny stan zdrowia jamy ustnej Polek i Polaków.
– Tutaj po prostu trzeba dzisiaj być. Nie tak powinna wyglądać opieka zdrowotna w naszym kraju: kolejki do specjalistów, trudno o przyjęcie do szpitala, marne płace dla medyków – tłumaczy Katarzyna Żółkiewicz-Kabać, lekarz dentysta specjalistka stomatologii dziecięcej z Olsztyna. Mimo że sama pracuje prywatnie, to – jak podkreśla – nie mogło jej zabraknąć, bo trzeba się solidaryzować, żeby w końcu było lepiej. Żeby wzrosły wynagrodzenia i warunki pracy się poprawiły.
– Chcemy polepszania sytuacji w ochronie zdrowia, nie tylko dla nas, lekarzy dentystów. Tu chodzi o pracowników wszystkich zawodów medycznych i pacjentów. O to, w jakich warunkach pracujemy i w jakich są leczeni chorzy. Nie tracimy nadziei, że ktoś w końcu nas wysłucha. Jeśli będziemy siedzieć cicho, nigdy nic się nie zmieni – komentuje z kolei Anna Lella, periodontolog, prezes ORL Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarskiej, a w latach 2016-2019 prezydent Europejskiej Regionalnej Organizacji Światowej Federacji Dentystycznej ERO-FDI.
Judymowy kontrakt
„Dentysta bez waloryzacji od 13 lat”, „Rządzie, płać realnie za leczenie, a nie po przecenie!”, „Istnieją pacjenci leczący zęby w ramach NFZ, wkrótce nie będą mieć gdzie”, „Publiczna stomatologia w zapaści” – to tylko niektóre z haseł niesionych na transparentach demonstrujących, opisujących stan stomatologii finansowanej ze środków publicznych. Haseł, które w bardzo wymowny sposób pokazują, jak polskie władze dbają o stan zdrowia jamy ustnej Polaków.
Zgromadzeni 11 września w Warszawie lekarze dentyści, którzy pracują na kontraktach z NFZ, podkreślali przede wszystkim, że już dawno doszli do ściany, bo ich praktyki nie mają szansy zbilansować się i jeśli władze nie zmienią podejścia do finansowania publicznej stomatologii, ta całkowicie zniknie z mapy Polski. Powodem takiej sytuacji jest obowiązująca wycena punktu rozliczeniowego, która pochodzi sprzed wielu lat i po prostu nie jest opłacalna dla praktyk.
– Jestem tutaj, aby walczyć o zmianę wyceny świadczeń, która od kilkunastu lat niestety pozostaje na tym samym poziomie. Przykładowo, za usunięcie zęba Fundusz płaci 20 zł. To jakaś totalna bzdura – mówi Elżbieta Chróściel z Kielc, lekarka dentystka realizująca świadczenia ze środków publicznych. – Chciałabym, żeby wreszcie było lepiej – podkreślała moja rozmówczyni.
Jestem tu dla swoich pacjentów
Postulat dotyczący potrzeby zwiększenia finansowania leczenia stomatologicznego ze środków publicznych i urealnienia wyceny świadczeń był szczególnie głośny, i nie ma się czemu dziwić. Na głodowym kontrakcie chce pracować coraz mniej praktyk, co z kolei wprost przekłada się na mniejszą dostępność do publicznej stomatologii, a to z kolei odbija się na złej kondycji jamy ustnej polskiego społeczeństwa. Szczególnie wśród osób, których nie mogą sobie pozwolić na prywatne leczenie.
– Będąc tutaj, walczę o godny kontrakt z NFZ, ale to tak naprawdę walka o moich pacjentów, których nie stać na leczenie w prywatnej praktyce. Oni mnie potrzebują – opowiada Lidia Zaleska, kolejny lekarz dentysta stojący w tłumie protestujących medyków. Na plecach ma przyczepioną kartkę z wymownym hasłem: „Ostatni dentysta z NFZ na terenie trzech gmin”. Podkreśla, tak samo zresztą jak inni stomatolodzy, że od 2008 r. wycena świadczeń nie drgnęła.
– W tej sytuacji wielu lekarzy dentystów rezygnuje z udzielania świadczeń w ramach NFZ. Za oferowane pieniądze nie da się utrzymać praktyki. Łudzę się jeszcze, że będę mogła pracować, lecząc pacjentów w ramach kontraktu z funduszem, a jednocześnie godnie zarabiać – przyznaje Lidia Zaleska. Dodaje, że stomatologia komercyjna sobie poradzi, ona też, ale co z pacjentami, których nie stać na płacenie? Nie wiem, co jej odpowiedzieć.
Samorząd lekarski chce debaty
– To już kolejny protest, w którym uczestniczę. Jestem tutaj, bo nadal nic się nie zmienia. Prawdopodobnie niestety czeka mnie jeszcze niejedna manifestacja w życiu. Nie mamy innych środków perswazji, za pomocą których moglibyśmy wstrząsnąć decydentami i opinią publiczną, a trzeba pokazać, że źle się dzieje w ochronie zdrowia – komentuje Andrzej Cisło, wiceprezes NRL. Czy istnieje jakaś szansa na dialog lekarzy dentystów z resortem zdrowia i rządem? – Szansa jest zawsze. Ale do rozmowy trzeba woli dwóch stron – odpowiada Andrzej Cisło.
O to jednak coraz trudniej, biorąc pod uwagę chociażby to, że samorząd lekarski od dawna bezskutecznie domaga się rzetelnej debaty na temat problemów środowiska lekarzy dentystów, przyznawanych miejsc rezydenckich dla specjalizacji lekarsko-dentystycznych jest jak na lekarstwo, a w upublicznionym niedawno rządowym projekcie dotyczącym ustanowienia ram strategicznych rozwoju systemu ochrony zdrowia na najbliższe lata pt. „Zdrowa przyszłość” nie ma ani jednego zdania o stomatologii.
Jeśli weźmiemy do tego fakt, że w planie finansowym NFZ na ten rok udział wydatków na świadczenia stomatologiczne spadł poniżej 2 proc., a liczba umów z NFZ o ponad 35 proc. w ciągu ostatniej dekady, to trudno o optymizm.
Lidia Sulikowska
„Gazeta Lekarska” od samego początku śledzi protest pracowników ochrony zdrowia – więcej o jego przebiegu i postulatach medyków, wywiady z liderami oraz kilkaset zdjęć z manifestacji i białego miasteczka można znaleźć TUTAJ