Nastał czas hejterów
Hejt na lekarzy w ostatnim czasie coraz bardziej przybiera na sile. Jego skutków na własnej skórze doświadczył m.in. Tomasz Karauda, lekarz z Łodzi. Jemu i jego rodzinie grożono śmiercią, porównywano ich do nazistów i doktora Mengele – pisze Lucyna Krysiak.
Zrobiło się na tyle niebezpiecznie, że lekarz po złożeniu doniesienia na policję dostał ochronę. Tomasz Karauda stał się obiektem ataku antyszczepionkowców, którzy ostatnio wzmogli swoją aktywność i posuwają się już nie tylko do gróźb, ale też realnych ataków, jak podpalanie punktów szczepień i niszczenie mienia publicznego.
Grozili m.in. prof. Krzysztofowi Simonowi z Wrocławia, lekarzowi specjalizującemu się w chorobach zakaźnych i często wypowiadającemu się w mediach, a także prof. Andrzejowi Matyi, prezesowi Naczelnej Rady Lekarskiej, którego zaatakowali, kwestionując istnienie pandemii i potrzebę szczepień przeciwko COVID-19.
Dają upust agresji
Hejtują nie tylko antyszczepionkowcy, ale też sfrustrowani pacjenci, którzy swoje niezadowolenie, m.in. z powodu źle funkcjonującego systemu ochrony zdrowia, kierują na medyków. Lista ofiar hejtu wśród lekarzy się wydłuża, a groźby stają się coraz bardziej wymyślne i niebezpieczne.
Zdaniem Karoliny Tuchalskiej-Siermińskiej, psychologa i psychoterapetuty prowadzącej firmę consultingową, zjawisko hejtu ma wiele przyczyn. Bierze się głównie z potrzeby rozładowania emocji przez osoby, które mają problemy same ze sobą. To także sposób na odreagowanie frustracji wynikających z nieudanego życia osobistego lub zawodowego.
Hejterami stają się osoby, które słabo odnajdują się w relacjach z innymi ludźmi, nie potrafią się komunikować w sposób bezpośredni, a anonimowość, jaką zapewnia internet, daje im poczucie bezkarności i zachęca do tego rodzaju zachowań. Jednak hejt to również odpowiedź na to, jak pacjenci generalnie odbierają medyków – nie tylko lekarzy, ale też pielęgniarki czy ratowników medycznych. W tym odbiorze dominują stereotypy, które w trudnych sytuacjach, a taką jest pandemia, utrwalają się.
– Te stereotypy dotyczą tych kontaktów z lekarzami, które na długo zapadają w pamięć pacjenta jako nieprzyjemne, krzywdzące lub traumatyczne i są one przenoszone na innych medyków lub całe środowisko – tłumaczy Karolina Tuchalska-Siermińska i dodaje, że jednym z warunków powodzenia w walce z hejtem jest przełamywanie tych stereotypów.
Wiąże się to z edukacją medyków dotyczącą sposobów kontaktowania się z pacjentami w taki sposób, aby zachować zdrowe granice, a jednocześnie być empatycznym i nie zaogniać powstałych konfliktów. Hejtowi sprzyja duży poziom stresu, który towarzyszy wykonywaniu zawodów medycznych, a podsyca napięta sytuacja polityczna (protesty medyków) i traktowanie przez rządzących osób wykonujących zawody medyczne. Brakuje zdecydowanego stanowiska w tej sprawie, co sugeruje, że hejt na medyków nie jest traktowany z należytą powagą.
Nierówna walka
Walka z hejtem jest nierówna. Pacjenci bywają bardzo agresywni nie tylko werbalnie (często dochodzi do rękoczynów). W świetle obowiązującego prawa bardzo trudne jest wyciągnięcie konsekwencji wobec agresorów, szczególnie w przypadku osób grożących lekarzom w sieci. Przydzielenie ochrony jednemu lub kilku medykom nie rozwiązuje problemu.
Mecenas Karolina Podsiadły-Gęsikowska tłumaczy, że hejt kojarzy się z nienawiścią i atakami słownymi, ale jego definicja nie jest jasno określona. Z prawnego punktu widzenia można go zakwalifikować jako zniesławienie lub znieważenie, co jest przestępstwem, a w przypadku lekarza czy innego medyka potraktować nawet jako znieważenie funkcjonariusza publicznego. Jeśli hejt uderza w dobra osobiste lekarzy (np. dobre imię), wówczas naruszane są przepisy Kodeksu cywilnego.
Jednak nawet jeśli lekarz zgłosi nękanie przez hejterów na policji, tego rodzaju przestępstwa są ścigane z oskarżenia prywatnego, co oznacza, że lekarz sam musi skonstruować akt oskarżenia i pójść z nim do sądu. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że hejtujący są anonimowi i trudno ich namierzyć w sieci. Jeśli jednak skarga dotyczy naruszenia art. 448 Kodeksu karnego, policja ma obowiązek przyjąć ustne lub pisemne zgłoszenie, sporządzić protokół i ustalić dane sprawcy.
– Mimo tych ograniczeń proceduralnych nie należy się poddawać i zgłaszać każdy akt przemocy werbalnej na policję – zachęca Karolina Podsiadły-Gęsikowska. Uważa, że dzięki wsparciu prawników lekarze mają coraz większą świadomość zagrożenia hejtem i duże szanse, by dochodzić swoich praw oraz skutecznie zadbać o swoje dobre imię.
Mogą także zażądać, aby hejterskie wpisy w internecie, np. na portalach społecznościowych, zostały usunięte. Jeśli hejterzy tego nie zrobią, lekarz ma prawo zwrócić się do administratora strony, aby taki obraźliwy wpis usunął. Jednak to wszystko za mało, aby ukrócić szkodliwą działalność hejterów. – Gdyby tego rodzaju przestępstwa były ścigane z urzędu, szanse na to, by zmniejszyć skalę zjawiska, by wzrosły, ale jak na razie niewiele się dzieje w tym zakresie – zastrzega Karolina Podsiadły-Gęsikowska.
Wprawdzie pełnomocnik rządu do spraw cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński przygotował projekt ustawy zwalczającej hejt wobec lekarzy, który m.in. zakłada nawet 1 mln zł kar dla firm za publikowanie hejterskich treści, są wątpliwości, czy się sprawdzi, gdyż nie ma w nim mowy o ściganiu i karaniu sprawców takich wpisów. Inny projekt, autorstwa resortu sprawiedliwości, który nakłada kary nawet do 50 mln zł na właścicieli portali społecznościowych, też nie karze autorów wpisów, przez co pozostają oni w większości anonimowi i bezkarni.
Także projekt ustawy o ochronie zdrowia publicznego przed następstwami rozpowszechniania treści nieprawdziwych dotyczących wirusa SARS-CoV-2 i treści przestępczych kierowanych wobec osób wykonujących zawód medyczny, przerzuca walkę z hejtem na właścicieli portali społecznościowych. Zgodnie z jego zapisami serwisy społecznościowe z co najmniej milionem zarejestrowanych użytkowników będą musiały ustanowić przedstawiciela, do którego będzie można zgłaszać groźby lub treści nieprawdziwe. Ma on być znany z imienia i nazwiska, a jego dane kontaktowe zamieszczone na stronie serwisu.
Lekarze chcą się bronić
Zanim jednak rządzący zdecydują się na któryś z projektów i uregulują aspekty prawne związane z hejtem wobec medyków, minie sporo czasu. Lekarze postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce. Z ich inicjatywy powstała grupa „WyleczNienawiść”. Inicjatorką akcji jest Anna Wardęga, lekarka z Krakowa w trakcie specjalizacji z psychiatrii, która również doświadczyła gróźb ze strony hejterów.
– Pacjentka opisała w internecie wizytę w moim gabinecie, przedstawiając mnie z imienia i nazwiska jako lekarkę sadystkę, która czerpie przyjemność z wyżywania się na pacjentach. W krótkim czasie dołączyła do niej liczna grupa innych hejterów, którzy wypisywali na mój temat niestworzone rzeczy, mimo że mnie nie znali i nigdy nie widzieli. Zaczęłam dostawać groźby, obraźliwe komentarze i choć najpierw byłam tym wszystkim zszokowana i przygnębiona, to kiedy się wzmocniłam i podniosłam, postanowiłam działać – opowiada Anna Wardęga.
Kobieta otrzymała wówczas wsparcie z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, a konkretnie od prezesa Łukasza Jankowskiego, który zainteresował się jej sprawą i nagłośnił ją w mediach. Dzięki temu uwierzyła, że to bardzo przykre doświadczenie można przekuć w coś dobrego, tym bardziej, że – jak się okazało – nie jest jedyną ofiarą hejtu wobec medyków. Przeciwnie, przekonała się, że skala problemu jest ogromna.
Porozumiała się też z Ośrodkiem Doskonalenia Zawodowego Naczelnej Izby Lekarskiej, czego owocem są szkolenia dla lekarzy instruujące, jak radzić sobie z hejtem i jego konsekwencjami. Szkolenia odbędą się w tym roku online w dwóch terminach: 25 listopada oraz 9 grudnia. W czasie zajęć uczestnicy dowiedzą się m.in., czym jest hejt z prawnego punktu widzenia, jak odróżnić hejt od krytyki, jakie kroki prawne powinien podjąć lekarz, gdy jest atakowany w internecie, jak walczyć z hejtem na gruncie prawa karnego.
W części psychologicznej największy nacisk jest położony na relacje pomiędzy medykiem a pacjentem oraz formy wspierania się w rożnych fazach doświadczania hejtu. – Dzieląc się swoimi doświadczeniami, chcę pomóc kolegom lekarzom, którym przyszło, tak jak mnie, zderzyć się z hejtem, który naprawdę może człowiekowi zrujnować życie – konkluduje Anna Wardęga.
Lucyna Krysiak