Paweł Barucha: w szpitalu zębów nie wyleczą
Bez zdrowej jamy ustnej, nie ma zdrowego organizmu. Niestety, jeśli ktoś trafia do szpitala, opieka stomatologiczna nie jest uwzględniana – mówi Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Niedawno Polska Agencja Prasowa pytała rzecznika Naczelnej Izby Lekarskiej, Jakuba Kosikowskiego, o jego wpis na platformie X. Napisał w nim, że „żyjemy w kraju, w którym stomatologia jest właściwie prywatna, na NFZ trudno się dostać”. I dalej: „efekt jest taki, że przez niewyleczone z tego powodu zęby musimy przerywać leczenie onkologiczne, a niektórzy chorzy na te »niewyleczone zęby« umrą z powodu powikłań”. Miał rację?
Temat zaczął się od tego, że pacjenci onkologiczni i ci, którzy chorują na choroby ogólnoustrojowe, często nie dbają o zęby i później mają problem z dalszym leczeniem. Ważne, by stomatologię traktować jako naukę i istotną część medycyny, a nie dziedzinę zajmującą się białymi zębami. Stomatologia musi być widoczna w kontekście całego organizmu, czyli np. układu krążenia, nerek, oczu i wspomnianych już schorzeń onkologicznych. I z tego właśnie wynika wypowiedź doktora Jakuba Kosikowskiego, który nawiązał do chorób onkologicznych, ponieważ to nimi się zajmuje.
Ile środków trafia na publiczną stomatologię?
Narodowy Fundusz Zdrowia z całej puli przekazuje tylko 2 proc. Nic dziwnego, że pacjenci nie mogą dostać się na wizytę na NFZ. Problem dostrzega też część polityków. Wśród posłów pojawiają się pytania, czy nie da się stworzyć nowej procedury, która uwzględniłaby pacjentów leczonych szpitalnie wymagających opieki stomatologicznej. W tej chwili czegoś takiego nie ma. Jeśli ktoś trafia do szpitala, opieka w tym zakresie w ogóle nie jest uwzględniana, co źle świadczy o osobach wymyślających przepisy.
Zmiany potrzebne są też w innych obszarach. Komisja Stomatologiczna Naczelnej Rady Lekarskiej i Rada ds. Rozwoju Stomatologii przy Ministrze Zdrowia podejmowała uchwały i stanowiska w sprawie zwiększenia minimalnej wysokości etatu przeliczeniowego w umowach zawieranych na udzielanie świadczeń stomatologicznych do 20 tys. punktów rozliczeniowych miesięcznie. Obecnie występuje w tej sprawie ogromna dysproporcja w umowach między oddziałami wojewódzkimi NFZ. W województwie kujawsko-pomorskim etat przeliczeniowy wynosi ok. 12 tys. punktów miesięcznie, a w mazowieckim – 36 tys. punktów.
Czy to wystarczy, aby poprawić dostępność do świadczeń NFZ?
Zwiększenie minimalnej punktacji pomoże rozwiązać pewne problemy u pacjentów wymagających pierwszego etapu leczenia. Ministerstwo Zdrowia musi też urealnić wyceny. Kolejnym problemem jest to, że lekarzy dentystów, którzy mają podpisane umowy z NFZ, jest zdecydowanie za mało. A przyczyna tego jest oczywista: niewystarczające wyceny procedur stomatologicznych.
Potrzebne jest coś jeszcze – zmiana narracji, że wizyta w gabinecie stomatologicznym stanowi pierwszy etap leczenia. NFZ i Ministerstwo Zdrowia muszą dużo bardziej aktywnie promować profilaktykę. Jeśli pacjent nie dba systematycznie o zdrowie jamy ustnej, to leczenie zębów znacznie się przedłuży. Musimy zatem powtarzać, że zdrowa jama ustna to pierwszy etap leczenia wielu chorób ogólnoustrojowych. Stomatologia, tak jak już powiedziałem, od dłuższego czasu postrzegana jest jako dziedzina zajmująca się białymi zębami. To nieporozumienie. Białe zęby to skutek uboczny prawidłowego leczenia. Bez zdrowej jamy ustnej, nie ma zdrowego organizmu.