22 listopada 2024

Urologia – samodzielna i w pełni niezależna

„Urologia jest dla wielu szpitali nierentowna. Leczenie zgodne z najnowszymi trendami w praktyce oznacza wybór metody najbardziej skutecznej, najmniej inwazyjnej, warunkującej najlepszy odległy wynik, a to jest kosztowne”. Z prof. Piotrem Chłostą, prezesem Polskiego Towarzystwa Urologicznego, rozmawia Lucyna Krysiak.

Foto: archiwum prywatne

Polskie Towarzystwo Urologiczne to jedno z najstarszych urologicznych towarzystw lekarskich na świecie.

Historycznie najstarsze jest powstałe w 1896 r. w Paryżu Francuskie Towarzystwo Urologiczne, którego prezesem był prof. Feliks Guyon, szef pierwszej akademickiej kliniki urologicznej na świecie. Jednak – co należy podkreślić – wcześniej powstał pierwszy na świecie oddział urologiczny w Odessie, którego ordynatorem był Polak dr Teofil Wdowikowski.

Później było Belgijskie Towarzystwo Urologiczne (1901 r.), a zaraz po nim (1902 r.) jedno z najsilniejszych w świecie Amerykańskie Towarzystwo Urologiczne. W tym samym czasie tego rodzaju towarzystwa powołano w Niemczech i we Włoszech. Polskie Towarzystwo Urologiczne założono w 1949 r., a jego pierwszym prezesem był dr Wacław Lilpop. Wszyscy ówcześni członkowie tych towarzystw byli chirurgami, urologia jako specjalizacja medyczna dopiero się kształtowała.

To znaczy, że urologia wyrosła z chirurgii?

Od początku była dyscypliną chirurgiczną, u podstaw której leży rozpoznawanie, leczenie i prowadzenie chorych z zaburzeniami układu moczowego obu płci i moczowo-płciowego mężczyzn do końca ich życia. Urologia wyodrębniła się więc z chirurgii ogólnej, z czasem uzyskując samodzielność i pełną niezależność. Ale w dalszym ciągu czerpie wiedzę z innych specjalności, np. z interny, która uczy urologów holistycznego podejścia do chorego, czy z geriatrii, endokrynologii, kardiologii, andrologii.

Urologia ceni sobie pracę w zespołach interdyscyplinarnych. Obszar tego działania zahacza o chirurgię przewodu pokarmowego, zaawansowaną chirurgię naczyniową, endokrynologiczną i transplantacyjną. Urolog XXI w. jest więc nie tylko specjalistą narządowym, ale wielodyscyplinarnym chirurgiem. Formalne początki urologii sięgają XIX stulecia, kiedy to w Dreźnie ginekolog Maksymilian Nitze użył po raz pierwszy nowoczesnego cystoskopu, aby zajrzeć do światła pęcherza moczowego. To był istotny przełom, gdyż od tej pory zaczął się dynamiczny rozwój metod endoskopowych w urologii. Obecnie powszechnie posługujemy się urządzeniami endoskopowymi i coraz bardziej wyrafinowanymi technologiami, np. robotami chirurgicznymi.

Co jest siłą napędową tego rozwoju?

Rosnąca liczba zachorowań na nowotwory układu moczowego zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. O skali problemu świadczy fakt, że ponad 26 proc. wszystkich notowanych przypadków nowotworów w Polsce stanowią nowotwory układu moczowego. Biorąc pod uwagę postęp technologiczny, możliwość posługiwania się metodami endoskopowymi, klasyczną chirurgią, chemioterapią czy hormonoterapią, współczesny urolog w 80 proc. zajmuje się rozpoznawaniem i leczeniem chorych na raka – nerki, moczowodu, pęcherza moczowego czy jądra i gruczołu krokowego u mężczyzn. Można więc powiedzieć, że ciężar gatunkowy tego leczenia przenosi się na onkologiczny zakres urologii, a lekarz urolog staje się dla chorych na nowotwory złośliwe układu moczowego lekarzem pierwszego kontaktu, odpowiadającym za rozpoznanie, wdrożenie najwłaściwszego leczenia i długoterminową opiekę pooperacyjną.

Kiedy lekarz powinien kierować pacjenta do urologa?

W każdym przypadku, kiedy zachodzi nawet najmniejsze podejrzenie, że z układem moczowym dzieje się coś złego. Zwłaszcza w przypadku krwiomoczu, dodatniego wywiadu rodzinnego wskazującego na obecność chorych na nowotwór w prostej linii w rodzinie i zawsze, kiedy są wątpliwości co do postawienia diagnozy ze strony układu moczowego. To dlatego z lekarzami rodzinnymi i wielu innych specjalności organizujemy wspólne szkolenia. Należy pamiętać, że w nowotworach to czas decyduje o powodzeniu leczenia. Każdy po 40. roku życia profilaktycznie powinien więc być przebadany urologicznie.

Jakie problemy natury urologicznej mają kobiety, a jakie mężczyźni?

Na choroby onkologiczne układu moczowego zapadają jedni i drudzy, chociaż ryzyko wystąpienia raka pęcherza moczowego jest u mężczyzn czterokrotnie wyższe. Jeśli chodzi o raka nerki, zapadalność jest porównywalna, podobnie jak w przypadku kamicy moczowej. Rak gruczołu krokowego to przypadłość typowo męska, kobiecą przypadłością jest natomiast nietrzymanie moczu, choć choroba ta nie ma potencjału onkologicznego. Mając na uwadze wydłużanie się średniej życia populacji europejskiej, a więc i Polaków, problemy natury urologicznej będą się nasilać. W urologii nie ma łatwych przypadków, każdy chory wymaga indywidualnego podejścia. Jestem zwolennikiem medycyny spersonalizowanej, a więc takiej, która jest dostosowana do konkretnego pacjenta, a nie wyłącznie do problemu, który go dotyka. Jest ona kluczem do nowoczesnego leczenia, nowego pojmowania roli lekarza w procesie terapeutycznym. Jesteśmy w stanie wydłużyć życie człowieka o wiele lat, ale nam urologom chodzi też o jakość tego życia.

A co z profilaktyką, szczególnie u mężczyzn, u których wciąż zbyt późno wykrywa się raka prostaty?

Na stan układu moczowego niewątpliwie mają wpływ zachowania zdrowotne, szczególnie dotyczące kultury sanitarnej i w tym względzie sporo zmieniło się na lepsze. Przyczyniają się do tego różnego rodzaju akcje edukacyjne Polskiego Towarzystwa Urologicznego, prowadzone w kooperacji z Europejskim Towarzystwem Urologicznym i z organizacjami pacjenckimi, czego przykładem jest obchodzony co roku Międzynarodowy Tydzień Urologii. Także festiwal KultURO promujący profilaktykę chorób układu moczowego poprzez kulturę i sztukę łamie tematy tabu związane z urologią. Profilaktyka to jednak przede wszystkim regularne badanie się pod względem urologicznym, unikanie palenia papierosów i zwracanie uwagi na symptomy wskazujące na toczący się proces chorobowy. W tym wypadku hasło „jeżeli zadbam, to wygram” nabiera szczególnego znaczenia.

Co jest największą zmorą urologii? Czy w Polsce chorzy leczeni są zgodnie ze standardami światowymi?

Niedofinansowanie. Mamy świetnie wykształconych urologów. Spośród 1600 lekarzy tej specjalności, do 2017 r. 633 ma zdany Europejski Egzamin Specjalizacyjny, a 50 kolejnych już się do niego przygotowuje. Egzamin ten obowiązuje w Polsce od 20 lat i PTU wraz z Europejską Radą Urologii właśnie świętowały jubileusz jego wprowadzenia. Zaliczenie tego egzaminu oznacza nie tylko uzyskanie prestiżowego tytułu Fellow of European Board of Urology (FEBU), ale wysokich kwalifikacji. Zastąpienie polskiej jego wersji (PES) egzaminem specjalizacyjnym z urologii (EBU) było dla naszego towarzystwa znaczącym osiągnięciem. Ojcem tego sukcesu jest prof. Andrzej Borówka, prezes PTU w latach 2000-2008.Mamy więc kim leczyć, ale z dostępnością do nowoczesnych świadczeń w placówkach urologicznych w Polsce jest różnie. Mimo osiągnięć, nie zawsze też możemy pacjentom zaoferować metody leczenia zgodne ze standardami światowymi.

Refundowanie w Polsce technologii, którymi dysponuje świat, np. chirurgii robotycznej, jest na razie poza naszym zasięgiem. Dotyczy to także nowoczesnych leków. Są one tylko w rękach onkologów, mimo że urolodzy najlepiej znają swoich chorych, nie mogą nimi dysponować. Wybierając sposób leczenia, oczywiście opieramy się na zaleceniach i wytycznych światowych, ale ograniczenia finansowe bywają bardzo uciążliwe. Musimy pokonywać bariery sprzętowe i administracyjne. Urologia jest dla wielu szpitali nierentowna. Leczenie zgodne z najnowszymi trendami w praktyce oznacza wybór metody najbardziej skutecznej, najmniej inwazyjnej, warunkującej najlepszy odległy wynik, a to jest kosztowne. Współczesna urologia to przede wszystkim urotechnologia oparta na endoskopii, laparoskopii, na solidnych podstawach do badań naukowych, a to wymaga inwestycji. Menedżerowie szpitali wiedząc, że poza ośrodkami akademickimi, nigdy się one nie zwrócą, niechętnie inwestują w urologię. Jesteśmy więc w czołówce najlepiej wykształconych urologów w Europie, a jeśli chodzi o dostęp do ustandaryzowanych na świecie technologii, nadal znajdujemy się w przedsionkach salonów i to należy niezwłocznie zmienić.

Jaki wpływ na kształcenie lekarzy tej specjalności oraz podnoszenie kwalifikacji ma PTU?

PTU różni się od innych towarzystw naukowych w naszym kraju. Przede wszystkim ma własną siedzibę przy ul. Łowickiej 19 w Warszawie, gdzie znajdują się profesjonalne biura – Biuro Kongresowe i Biuro Wydawnicze. Wydajemy regularnie książki i dwa czasopisma: jedno o charakterze naukowym – „Central European Journal of Urology”, drugie o charakterze środowiskowym – „Przegląd Urologiczny”. Mamy także system monitorowania i kontynuowania rozwoju zawodowego członków Stowarzyszenia (CME-CPD). Aktywność i dorobek naszego towarzystwa cieszą się uznaniem w środowisku medycznym w kraju i za granicą, która zalicza je do grona wiodących. Zarząd Główny PTU pragnie wykorzystać ten potencjał. Widząc potrzebę zmian w systemie ochrony zdrowia, jest gotów podjąć takie działania, a jest do nich przygotowany. Deklaruje wszelką współpracę na tym polu, jeśli miałaby się przyczynić do poprawy opieki urologicznej.