Antyszczepionkowcy, czyli satyryczna gra karciana Stefaniaków
– Prawda o szczepieniach nie leży pośrodku – mówią zgodnie Aleksandra i Kuba Stefaniakowie, pomysłodawcy i twórcy satyrycznej gry karcianej „Antyszczepionkowcy.biz”, dodając, że chcą zaszczepić w umysłach ludzi ideę pozytywnych mitów.
Foto: archiwum p. Stefaniaków
Ona jest lekarką, doktorantką w Katedrze i Klinice Dermatologii, Wenerologii i Alergologii UM we Wrocławiu, edukatorką Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA-Poland. On zajmuje się programowaniem.
W grze postawili na czarny humor, ironię, przewrotność. Nie po to jednak, by ośmieszać osoby, które uległy antyszczepionkowej propagandzie. Lecz po to, by obnażyć hipokryzję biznesmenów-guru, którzy ją szerzą, i zbijają kokosy dzięki medycynie alternatywnej.
Karcianka edukacyjna powstała z myślą o promowaniu szczepień ochronnych, dostarczając przy tym, a wręcz przede wszystkim, rozrywki. 10 stycznia patronat nad projektem objęła oficjalnie Dolnośląska Izba Lekarska.
Magdalena Janiszewska: A zatem zacznijmy odsłaniać karty. Gra, szczepienia i humor – tego jeszcze nie było. Co za impuls wyzwolił w Państwa umysłach takie pokłady kreatywności? I dlaczego osią gry stała się branża altmedowa?
Kuba Stefaniak: Ola jestempatycznąlekarką, ja programistą i miłośnikiem ironii, oboje uwielbiamy gry planszowe. Łączy nas coś jeszcze – wewnętrzny sprzeciw wobec antyszczepionkowych/altmedowych teorii spiskowych. Wspólnie zaobserwowaliśmy w naszym otoczeniu pewne zjawisko, które objawia się tym, że negowany bez uzasadnienia konsensus naukowy zasiewa ziarno wątpliwości także wśród osób wykształconych. Takich, które teoretycznie cechuje łatwość wyszukiwania, selekcjonowania informacji, no właśnie… teoretycznie.
Przekonaliśmy się o tym dobitnie podczas jednego ze spotkań rodzinnych. Moja kuzynka, bardzo inteligentna kobieta, szukała u Oli potwierdzenia, że szczepionki są bezpieczne. Zadawała wiele pytań z tym związanych. To był właśnie ten pierwszy bodziec. A inspirację zaczerpnąłem z książki. Podczas lektury „W królestwie Monszatana” utknął mi w głowie fragment mówiący o sile mitów stojących za ruchami antyszczepionkowymi oraz o ich roli. Autor publikacji Marcin Rotkiewicz stawia tezę: „Dlatego, aby skutecznie z nimi walczyć nie wystarczy korygować fałszywe informacje, czy odpierać kolejne zarzuty. Trzeba zbudować pozytywne mity, a zatem atrakcyjne, wielkie i ważne opowieści (…) oparte na prawdziwych danych”. Ta gra to nasz mit, łatwy w odbiorze, zabawny i brutalnie szczery.
Aleksandra Stefaniak: Kuba wyjaśnił właśnie, za sprawą czegotemat szczepieńpojawił się w naszych dyskusjach. A jak już się pojawił, to rozgorzał na dobre. Bo u nas w domu o medycynie się rozmawia, siłą rzeczy. Nie jestem specjalistą chorób zakaźnych, w żadnym razie nie uzurpuję sobie prawa do wydawania w tym zakresie ostatecznych sądów, bazuję jednak na wiedzy ekspertów, a mamy ich w Polsce wielu. Oni wszyscy mówią jednym głosem.
Problem polega jednak na tym, że gdy dyskusja o szczepieniach/medycynie alternatywnej przenosi się z poziomu akademickiego na ten nieakademicki, to ubożeje dramatycznie pod względem merytorycznym. A do głosu dochodzą biznesmeni, którzy dorabiają się na ludzkim strachu i niewiedzy. W jaki sposób? Oferują i sprzedają warte kilka tysięcy złotych produkty, mające rzekomo właściwości lecznicze. Rzekomo, bo nauka tego nie potwierdza. I nie potwierdzi! Na co dzień stykam się z osobami, które są gotowe płacić bajońskie sumy za obietnicę poprawy zdrowia/wyglądu. Nie ich wina, że w to uwierzyli. Winowajcami są tylko Ci, którzy sprytnie tę obietnicę „opakowali”.
Dlatego osadziliśmy w naszej grze nieistniejące, bezużyteczne, abstrakcyjne produkty. Symbolizują je kolorowe karty z grafikami, jednoznacznie kojarzące się ze znanymi postaciami i organizacjami sprzeciwiającymi się obowiązkowi szczepień. Dla przeciwwagi mamy też „proszczepionkowe figury”, np. rapującego głównego inspektora sanitarnego. Jako fani efektywnego altruizmu [przyp. red. poszukiwanie, zastosowanie i popularyzacja najbardziej efektywnych sposobów poprawy obecnej sytuacji na świecie] wierzymy głęboko, że edukacja poprzez rozrywkę skłoni, zwłaszcza młodsze pokolenia, do refleksji; że po kilku rozgrywkach padnie stwierdzenie: „Jak ja mogłem/-am uznać te brednie za prawdziwe”, że możemy realnie wpłynąć na dyskusję medialną o szczepieniach. Chcielibyśmy, by nauka stała się dla mass mediów na powrót pociągająca.
M.J.: Dobrze rozumiem – to nie są Państwa zdaniem czasy, w których nauka przemawia do ludzkości? To dlatego grę opatrzyli Państwo ironicznym wstępem: „Chcesz zarobić łatwe pieniądze? Zdobyć sławę? Zostać guru? Nie masz za grosz moralności? Nie dostałeś się na studia lekarskie? Dobrze się składa. Antyszczepionkowcy.biz w prosty i przyjemny sposób nauczą Cię, jak zrealizować swoje cele i jednocześnie rozwiązać problem przeludnienia”.
K.S.: Tę teorię ukuł wspomniany wcześniej Marcin Rotkiewicz, a my ją podzielamy. Gdy Amerykanie lądowali na Księżycu niemal wszyscy siedzieli przed telewizorami. Dziś nauce nie udaje się przebić za pośrednictwem mass mediów do ludzkiej świadomości. Bo ona nie jest „sexi”. W świecie naukowym brakuje pozytywnych mitów, które tłumaczyłyby różne zjawiska w przystępny sposób. Pojęcie to zaczerpnęliśmy z „Mitologii współczesnej” dr. hab. Marcina Napiórkowskiego, semiotyka, który bada wpływ mitu na różne sfery życia współczesnego człowieka. Można powiedzieć, że jego spostrzeżenia nas natchnęły. Z kolei książka autorstwa śp. dr. Jerzego Bogdana Kosa „Ospa 1963. Alarm dla Wrocławia” uświadomiła mi, jak wielkim osiągnięciem ludzkości było to, że udało się pokonać tego groźnego wirusa, że nie mamy już z ospą do czynienia. Dzięki szczepionkom oczywiście. W naszej karciance gracz może przywrócić „demony przeszłości”, wprowadzając różne ustawy, np. tę znoszącą obowiązek szczepień. Może wywołać epidemię i przekonać się, że podczas epidemii aktywność ruchów antyszczepionkowych ustaje – mechanika gry to przewiduje. Wniosek nasuwa się sam: satyra wzbogacona o aspekt edukacyjny jest nośna, nie tylko medialnie.
A.S.: Kuba dobrze to ujął.Pod kątem wykonawczym aspekt zabawy postawiliśmy na pierwszym miejscu. Staraliśmy się, by elementy edukacyjne stanowiły wiarygodne merytorycznie tło, a nie wysuwały się naprzód i zniechęcały potencjalnych graczy już na samym starcie. W naszej karciance edukacja podąża za zabawą, nie odwrotnie. Liczymy na to, że dzięki temu zabiegowi ludzie będą sięgać po grę w różnych okolicznościach. Stworzyliśmy – bazujący na rzeczywistości – alternatywny świat, w którym można się odstresować, dobrze bawić z przyjaciółmi, bezkarnie komuś dopiec, bo wśród kolorowych kart są takie (karty wydarzeń), które sugerują graczom wchodzenie w interakcje. Atrakcyjna forma wyprzedza edukację także po to, by wzbudzić ciekawość wśród osób niezainteresowanych szczepieniami. Zakładamy taki scenariusz, że para X wybiera się z „Antyszczepinkowcami.biz” do swoich przyjaciół. Ci nigdy tematu nie zgłębiali, ale dają się namówić do rozgrywki. To otwiera płaszczyznę do dyskusji z osobami, które wcześniej dokładnie nie wiedziały, jak działają szczepionki, i czym grozi odstąpienie od szczepień.
M.J.: Nabrałam ochoty na rozgrywkę, a skoro już przy niej jesteśmy. Ile rozgrywek można przeprowadzić, jakie są ograniczenia wiekowe, dla ilu osób przeznaczona jest gra, ile będzie kosztować, itd.? Słowem – proszę, by wyłożyli Państwo karty na stół…
A.S.: Graliśmy już w naszą karciankę ponad 100 razy i nadal nam się nie znudziło (śmieję się). Gra zawiera pewien element losowości, ponieważ jej mechanika zakłada odsłanianie kart z talii. Stąd każda rozgrywka jest inna. Tylko od nas zależy, jak często będziemy do tego produktu wracać. Jedna rozgrywka przy maksymalnie 4 graczach trwa ok. godziny. Zakładając nawet, że te 4 osoby sięgną po grę raz w tygodniu, to i tak na lata rozłoży się poznanie wszystkich jej wariantów. A upraszczając, karcianka przeznaczona jest dla 2-4 osób powyżej 16. roku życia. Rozgrywka zajmuje od 20 do 60 minut. Gracze starają zdobywać wpływy za wszelką cenę, sprzedają bezużyteczne towary w swoich sklepach internetowych. Ponadto zbierają podpisy i przeforsowują szkodliwe ustawy. Swoimi działaniami wpływają istotnie na wskaźnik odporności populacyjnej, mogą też doprowadzić do epidemii. To od nich zależy, czy zdecydują się zaszczepić i… przeżyć.
K.S.: Do połowy marca będziemy testować nasz produkt, m.in. wśród profesjonalnych graczy. Nie wykluczamy, że potrwa to dłużej, bo grę zamierzamy wydać w II połowie 2019 roku. Od 1 stycznia, ze strony: antyszczepionkowcy.biz, można pobrać bezpłatnie prototyp gry i projekt kart do wydrukowania. By to zrobić, trzeba zapisać się do newslettera. Tylko w ciągu 4 dni prototyp ściągnęło ponad 1,5 tys. osób (przyp. red. obecnie mają 2800 pobrań). Ci, którzy grę pobrali, dzielą się z nami swoimi opiniami. Dominują komentarze: „Super produkt”, „Opłaca się być hipokrytą”, i to nas bardzo cieszy. 16 marca ruszamy z kampanią crowdfundingową na Polakpotrafi.pl, gdzie prowadzona będzie także przedsprzedaż gry. Koszt jej zakupu wraz z przesyłką wyniesie 59 zł. Od razu wyjaśnię: nie chcemy na tym projekcie „zbijać kokosów”. Gdyby to tylko było możliwe, udostępnilibyśmy grę nieodpłatnie, ale wydanie wersji pudełkowej wiąże się – co oczywiste – z kosztami.
M.J.: Pana odpowiedź prowadzi wprost do pytania omodel biznesowy. „Antyszczepionkowcy.biz” opierają się na?
K.S.: Na 3 filarach: przejrzystości cen, transparentności produkcji oraz kapitale społecznym. Ten ostatni jest dla nas najważniejszy. Część zysków ze sprzedaży przeznaczymy na zakup szczepionek w ramach wybranej akcji charytatywnej. W uproszczeniu: jedna sprzedana gra równa się jedna ufundowana szczepionka dla dziecka z kraju trzeciego świata. Dobroczynność przede wszystkim. Dlatego to na aukcję WOŚP trafił 13 stycznia pierwszy prototyp gry, po pierwszym dniu licytacji jego cena przekroczyła 500 złotych! Całość z wylicytowanej kwoty zostanie przeznaczona na zakup sprzętu medycznego do polskich szpitali. Ale to nie wszystko. Zależy nam na wspieraniu polskiej gospodarki, dlatego gra, której jesteśmy autorami i – co warto podkreślić – wydawcami, będzie produkowana w naszym kraju. Zależy nam na tym, by cały proces przebiegał lokalnie i nie był uzależniony od partnerów zewnętrznych.
A.S.: Zapyta Pani pewnie, dlaczego? Bo dzięki temu unikamy kompromisów, na które musielibyśmy pójść przy takiej współpracy. A tego nie chcemy. Chcemy natomiast, by gra była pozytywnie kojarzona, dlatego sami ją promujemy.
M.J.: I te „paski wstydu” to Państwa autorski pomysł? Za tak ogromnym przedsięwzięciem, kampanią marketingową stoją 2 osoby?
K.S.: Na jednym z portali społecznościowych pojawiła się sugestia, że sponsoruje nas CIA. Muszę rozczarować zwolenników teorii spiskowych i zdementować tę pogłoskę. Stoją za nami przyjaciele i sympatycy projektu. „Antyszczepionkowcy.biz” – to efekt zbiorowej pracy. Już na etapie koncepcji (od września 2018 r.) wspierał nas Szymon Kuczera. Pomógł mi opracować know-how mechaniczny. „Paski wstydu” (przyp. red. czarne prostokąty zasłaniające oczy) wymyśliliśmy sami. Stanowią one część naszej kampanii marketingowej. Komunikujemy w ten sposób, że oszustwo może skończyć się w więzieniu, że dorabianie się na ludzkiej niewiedzy to nie powód do dumy.
A.S.: Nieoceniona jest pomoc Kasi Gęborek – to ona zaprojektowała szatę graficzną i stronę internetową projektu. Wciąż z nami jest, bezinteresownie. Gdy ruszy przedsprzedaż odwdzięczymy się za to. A przynajmniej zamierzamy, jeśli oddźwięk będzie wystarczający. Ta gra zaczęła żyć trochę własnym życiem odtąd, odkąd prototyp do bezpłatnego wydrukowania umieściliśmy na stronie: antyszczepionkowcy.biz. Do testowania gry zaangażowaliśmy przyjaciół – miłośników gier planszowych. W realizacji projektu wspiera nas też niedawny główny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz. Zaangażowali się dr Łukasz Durajski, przewodniczący Komisji ds. Szczepień OIL w Warszawie i mama pediatra, która prowadzi bloga poświęconego szczepieniom. Im o naszym projekcie głośniej, tym więcej mamy sympatyków.
M.J.: Informacja o Państwa projekcie rozeszła się błyskawicznie. Był PAP, a dalej: Wyborcza, antyradio.pl, Nauka w Polsce, INN: Poland, Chip.pl, Wprost, Hello Zdrowie BigPharma.pl, Big Bad Dice. Powstała nawet wzmianka na Wikipedii. Z czego na tym etapie najbardziej się cieszycie?
A.S.: Z tego, że nasz projekt ma szansę dotrzeć do szerokiego grona odbiorców, i to nie tylko dzięki mediom, że ma coraz więcej zwolenników, partnerów, patronatów. Ten, na którym najbardziej nam zależało, uzyskaliśmy 10 stycznia. Świadomość, że stoi za nami Dolnośląska Izba Lekarska, jest budująca. Pokrzepia myśl, że są partnerzy (IFMSA-Poland, To tylko teoria). Może będzie ich więcej, bo wystąpiliśmy o patronat do Polskiego Towarzystwa Wakcynologii. Chcemy zaszczepiać w ludziach idę pozytywnych mitów. Ta idea potrzebuje sympatyków, by „żyć”.
* * *
Rozmówcy są młodym małżeństwem, które lubi spędzać wspólnie czas na graniu w gry planszowe i długich spacerach z psem.
Aleksandra Stefaniak: lekarka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu, w trakcie studiów doktoranckich w Katedrze i Klinice Dermatologii, Wenerologii i Alergologii UM we Wrocławiu, wieloletnia edukatorka Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA-Poland. Tytuł lekarza uzyskała na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach, ale zaraz po studiach przeniosła się do Wrocławia. Jest zrzeszona w Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej.
Kuba Stefaniak: programista, miłośnik gier planszowych i ironii. W projektowaniu mechaniki gry wykorzystał m.in. doświadczenie z tworzenia systemów symulacyjno-treningowych dla Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, a także czasu spędzonego w Instytucie Informatyki Teoretycznej i Stosowanej Polskiej Akademii Nauk.
Źródło: „Medium” (pismo Dolnośląskiej Izby Lekarskiej)