Fala roszczeń wykończy szpitale powiatowe. Które do likwidacji?
Zdaniem przedstawicieli szpitali powiatowych, Ministerstwo Zdrowia świadomie dąży do ograniczenia ich liczby. Obiecując kolejnym grupom zawodowym podwyżki wynagrodzeń, nie przekazuje na to wystarczających środków, przez co szpitale toną w długach.
Foto: Mariusz Tomczak
80-85 proc. – nawet tyle sięgają koszty płacowe w budżetach niektórych szpitali powiatowych. Fala roszczeń ze strony różnych grup rośnie, a w kolejce po podwyżki ustawiają się nie tylko lekarze zatrudnieni w oparciu o umowy o pracę.
– Żadne przedsiębiorstwo nie może funkcjonować przy takiej strukturze kosztów – tłumaczył prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych Waldemar Malinowski w czasie konferencji prasowej, która we wtorek odbyła się w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie.
Ryczałty dla szpitali zostały wyliczone w 2017 roku w związku z tworzeniem sieci szpitali na podstawie wykonania roku 2015. Nie wystarczają one na pokrycie bieżących kosztów funkcjonowania placówek, w związku z czym ogromna większość szpitali w Polsce zakończyła ubiegły rok „pod kreską”. Straty muszą zostać pokrywane przez organy założycielskie, te jednak nie zawsze chcą to robić. Są i takie powiaty, w których pieniędzy dla szpitali nie ma.
– Ryczałt to stała kwota, nie przewiduje zapłaty za nadwykonania – podkreślił Jerzy Friediger z OZPSP, dodając, że do ryczałtu włączono m.in. świadczenia ratujące życie. Są one niezwykle kosztowne, przykładowo: leczenie ostrego zapalenia trzustki może wynieść nawet 200 tys. zł. Dyrektorzy szpitali pytają, skąd wziąć na to pieniądze, a ich głos popiera część samorządowców. – Nie utrzymamy tego dłużej, doszliśmy pod ścianę – powiedział prezes Związku Powiatów Polskich Andrzej Płonka.
Jak podkreślali przedstawiciele OZPSP, w szpitalach powiatowych pomoc otrzymuje ok. 80 proc. hospitalizowanych pacjentów, dlatego sprawa wymaga interwencji najważniejszych osób w państwie, bo gra idzie o bezpieczeństwo zdrowotne wielu obywateli. We wtorek przedstawiciele szpitali powiatowych przekazali dziennikarzom list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.
Oczekiwania szpitali powiatowych są następujące:
- wyrównanie wzrostu kosztów świadczeń szpitalnych,
- wzrost kwoty ryczałtu na ten rok,
- rekompensata za wzrost kosztów świadczeń medycznych spowodowanych decyzjami ministra zdrowia i poziomem inflacji,
- finansowanie świadczeń wykonanych przez szpitale ponad limit określony ryczałtem,
- podniesienie wycen świadczeń.
„Rośnie zadłużenie szpitali, a podniesienie kwoty bazowej w ustawie dotyczącej minimalnego wynagrodzenia pracowników w ochronie zdrowia, a także kolejne obietnice Pana Ministra [Łukasza Szumowskiego – przyp. red.] w sprawie podwyżek dla innych grup zawodowych, takich jak diagności laboratoryjni czy rehabilitanci, składane bez pokrycia finansowego, jeszcze bardziej pogarszają sytuację finansową szpitali powiatowych” – czytamy w liście do premiera i ministra zdrowia (całość do przeczytania tutaj).
– Totalnie naganne jest to, że wszystkie pomysły ministra zdrowia ma finansować Narodowy Fundusz Zdrowia. Zabierając pieniądze z NFZ minister zabiera pieniądze na świadczenia. Apelujemy do premiera, by Ministerstwo Finansów rozważyło dotację budżetową, która spowoduje rozwiązanie problemów leczenia szpitalnego, nie tylko na poziomie powiatowym, bo myślimy, że to zjawisko dotyczy wszystkich szpitali – powiedział wiceprezes zarządu OZPSP Krzysztof Żochowski.
Zdaniem OZPSP minister zdrowia dąży „po cichu” do likwidacji szpitali, a droga do tego celu jest nieodpowiedzialna. – To nie jest straszenie, że szpitale wreszcie się zaczną zamykać. Pytanie, które pierwsze – ostrzegał prezes OZPSP Waldemar Malinowski. W najbliższym czasie związek planuje przeprowadzenie akcji informacyjnej wśród pacjentów, aby społeczność lokalna dowiedziała się, w jakiej kondycji finansowej znajduje się ich najbliższa lecznica. Pomóc ma dotarcie do mediów lokalnych. Czy okaże się to skutecznym straszakiem na decydentów w roku, w którym Polaków czekają wybory do Parlamentu Europejskiego oraz do sejmu i senatu?
Wtorkowa konferencja prasowa Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych była kolejnym spotkaniem przedstawicieli związku z dziennikarzami w siedzibie samorządu lekarskiego. Poprzednia, w grudniu, miała miejsce kilkadziesiąt minut po zakończeniu rozmów dyrektorów szpitali w resorcie zdrowia. Tłumaczono wówczas, że z powodu pewnych decyzji Ministerstwa Zdrowia pod koniec roku placówki stanęły w obliczu poważnych problemów finansowych, a ich dyrektorzy narzekali, że czują się jak kukułcze jajo.
W grudniu OZPSP skierował pismo do ministra Łukasza Szumowskiego, ale szpitalnicy nie doczekali się reakcji. Nawiązali do tego w najnowszym liście adresowanym i do szefa resortu, i do premiera Morawieckiego: „Z przykrością zmuszeni jesteśmy stwierdzić, że list otwarty skierowany przez nas do Pana Ministra w grudniu ubiegłego roku do dziś nie doczekał się reakcji ze strony Ministerstwa. Ze zdziwieniem i oburzeniem przyjęliśmy także fakt, że w trakcie konwencji partii rządzącej Pan Premier ani jednym słowem nie odniósł się do dramatycznej sytuacji w ochronie zdrowia, obiecując równocześnie miliardy złotych na inne cele. Skłania to do przykrej konkluzji, że ochrona zdrowia – wbrew wcześniejszym deklaracjom Pana Premiera – nie jest priorytetem rządu”.
Problemy szpitali nasiliły się po wprowadzeniu od początku stycznia br. nowe normy personelu pielęgniarskiego. Zależą one nie od liczby przyjętych pacjentów, ale od liczby łóżek (np. 0,6 na łóżko dla oddziałów o profilu zachowawczym i 0,7 dla oddziałów zabiegowych). Jak powiedział we wtorek dr Jerzy Friediger, to jeden z najmniej rozsądnych pomysłów ostatnich lat, a spełnienie norm jest nierealne nie tylko ze względów finansowych, ale przede wszystkim z powodu deficytu kadr pielęgniarskich. – Pielęgniarek po prostu nie ma – dodał.
Mariusz Tomczak