1 maja 2024

Klaudiusz Komor: cokolwiek zrobimy, będzie źle…

To ostatnie zdanie z naszego filmu „Ratowanie życia to nie przestępstwo”. Chyba najlepiej oddaje ono obecną sytuację prawną lekarzy w Polsce – szczególnie jeśli rządowa ustawa o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta wejdzie w życie w niezmienionej formie – pisze wiceprezes NRL Klaudiusz Komor w felietonie dla „Gazety Lekarskiej”.

Foto: NIL

Nie każdy młody człowiek, wybierając studia i swoją dalszą drogę życiową, zdaje sobie sprawę z tego, że zawód lekarza jest co prawda zawodem najwspanialszym, ale wiąże się również z olbrzymią odpowiedzialnością, a nawet ryzykiem.

Nieraz w ułamku sekundy trzeba podejmować trudne decyzje mogące ważyć o ludzkim zdrowiu, a nawet życiu, oparte na własnej wiedzy i doświadczeniu, decyzje, których skutków nie będzie można już zmienić. Podejmując taką decyzję, trzeba mieć umysł wolny od innych obciążeń i stresów. W przeciwnym razie może nie być ona optymalna.

Tego właśnie zdają się, niestety, nie rozumieć rządzący (lub tylko udają, że nie rozumieją). I to właśnie ma społeczeństwu uzmysłowić nasz film – krótki obraz w reżyserii Łukasza Palkowskiego ze świetnymi rolami Katarzyny Dąbrowskiej i Tomasza Kota. Film o codziennych lękach i wątpliwościach każdego lekarza, film o naszej pracy.

Należy podkreślić, że nie został on nagrany dla lekarzy i lekarzy dentystów – oni na co dzień zderzają się z dylematami, jakie mają aktorzy w filmie, dobrze znają niepokój związany z podejmowaną decyzją. Film został nagrany dla zwykłych ludzi, dla pacjentów i ich rodzin, dla wszystkich, którzy nie mają pojęcia, jakim obciążeniom psychicznym poddawani są leczący ich lekarze.

Członkowie rządu w mediach kreują trafiające na podatny grunt twierdzenia, że no fault, o który walczy samorząd lekarski, to „bezkarność dla lekarzy”. A ponieważ w Polsce społeczeństwo jest szczególnie wyczulone na przywileje innych, zwłaszcza takie, jak nadzwyczajne traktowanie przez prawo, hasła te są chętnie podawane dalej. Bardzo trudno wytłumaczyć dokładne znaczenie pojęcia „no fault”, zwłaszcza w nawiązaniu do jego tłumaczenia.

Podczas prac nad samorządowym projektem ustawy, który byłby realną alternatywą dla projektu rządowego, najtrudniejsze, a właściwie prawie niemożliwe, okazało się właśnie przetłumaczenie zwrotu „no fault” na język polski w taki sposób, aby był właściwie zrozumiany. Dlatego użyliśmy prostszego sposobu na dotarcie do ludzi – zamiast tłumaczyć samo pojęcie, pokazujemy im prawdziwe wątpliwości i niepokoje lekarzy.

Chcemy, aby przez chwilę utożsamili się z lekarzem i poczuli to, co czuje on, kiedy musi decydować i podejmować ryzyko, chcąc leczyć pacjenta najlepiej, jak potrafi. Trzeba przyznać, że dzięki wspaniałym aktorom oraz perfekcyjnej reżyserii film przemawia lepiej niż godziny przemówień. Teraz pozostaje zadanie dla nas wszystkich, dla całego samorządu – zrobić wszystko, aby ten film dotarł do jak największej liczby Polek i Polaków, żeby w tej sprawie stanęli po naszej stronie!

Pierwsze sygnały docierające do Izby po premierze są bardzo pozytywne. Obraz spełnia swoje zadanie. Podoba się nie tylko wspaniała gra aktorska, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach scenariusz i nietuzinkowa oprawa dźwiękowa, ale również głęboki przekaz i realność przedstawionej sytuacji.

To szczególnie ważne ze względu na to, że jeżeli trzeba będzie zdecydować się na ostateczne rozwiązanie, jakim będzie przygotowanie obywatelskiego projektu zmian w ustawie o jakości i zebranie pod nim wymaganej liczby stu tysięcy podpisów, wsparcie i zrozumienie społeczeństwa będzie nam bardzo potrzebne. Dzięki temu łatwiej będzie przekonać każdą napotkaną osobę, aby złożyła swój podpis pod tym projektem.

Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej