A jednak optymistycznie
Im mniej się nakręcamy, złościmy, frustrujemy, tym zdrowsi jesteśmy. Podobno już Seneka twierdził, że „życie jest zbyt krótkie, by się martwić o rzeczy, na które nie mamy wpływu” – pisze Anna Gołębicka.
Od kilku już lat wydaje się, że ciągle „coś”. Jeszcze na dobre nie skończyła się pandemia, a Putin rozpętał wojnę za naszą granicą. Do tego dołożyła się kumulanta inflacji.
Mieliśmy swoją własną inflację popytową (za dużo pieniądza bez pokrycia w obiegu) plus tak zwaną putininflację, czyli inflację kosztową (podaż surowców nagle zmalała i ceny wzrosły). Jeśli gasisz inflację, to hamujesz gospodarkę, więc nie było już zaskoczeniem, że nie tylko my, ale cały, tak zwany wysoko rozwinięty świat wyhamował.
U naszego wielkiego sojusznika, czyli USA, nie jest spokojnie ani przewidywalnie. Idą wybory i tego nikt nie wie, czy pierwsza będzie Ameryka, czy pomoc światu. Do tego trudna sytuacja w Chinach i na Tajwanie oraz konflikt zbrojny między Izraelem a Palestyną. Gdziekolwiek spojrzysz, tam „coś”. Jest nieprzewidywalnie i niepokojąco, a my przecież najbardziej boimy się nieznanego.
Pacjent w poczekalni też jest przerażony, bo nie wie, co mu dolega i jak z tym postępować. Covid nas przerażał, bo był nieznany. Nie wiadomo było, jak się potoczy i co się dalej wydarzy. Najpierw pacjent zero, a zaraz już stu, dwustu, pięciuset chorych. Liczni eksperci wieszczyli, że nigdy nie będziemy tacy sami. Że będziemy podchodzić do siebie z dystansem, unikać uścisków podczas powitań i częściej myć ręce. I co?
Z czasów pandemii została nam umiejętność korzystania z komunikatorów, dzięki którym nie trzeba pokonywać wielu kilometrów, by odbyć spotkanie. Ręce myjemy jak wcześniej, a jeśli kogoś lubimy, to witamy go uściskiem. Wydawało nam się, że jesteśmy przeciwni uchodźcom, a jak trzeba było szybko pomóc, przyjęliśmy ich nawet pod swoje dachy. Teoretycznie inflacji towarzyszy bezrobocie, ale nie tym razem. Jak się w tym odnaleźć?
Na początek trzeba mieć świadomość, że świat toczy się w cyklach. W przyrodzie mamy dzień i noc, cztery pory roku, tydzień. W ekonomii cykl koniunkturalny to następujące po sobie kryzys, depresja, ożywienie i rozkwit. Cykle słońca, księżyca, snu… Nawet w Biblii jest siedem lat tłustych i siedem chudych. Jedno, co ważne, to że zawsze po nocy przychodzi dzień, po zimie wiosna, a każdy kolejny cykl koniunkturalny toczy się na wyższym od poprzedniego poziomie. Nie ma wyjścia: będzie lepiej.
Zjawiska i ludzie są czasem nieprzewidywalni i nieszablonowi, zatem nie ma co brać niczego za pewnik, tylko obserwować i się adaptować. Jak nie miało padać, a pada, to kupujesz parasol, a nie wymachujesz pięściami do chmury. Lekarz wie najlepiej, że podczas operacji wiele może się wydarzyć, choć teoretycznie nie powinno, i nie ma co z tym dyskutować, tylko trzeba szukać rozwiązań tu i teraz.
Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na to, jak do nich podejdziemy. Przychodzi niemiły pacjent. Zwykle jego emocje są o nim, a nie o tobie. On po prostu się boi i tak reaguje. Zapytaj, zrozum, wytłumacz. Twoja przychodnia oczekuje, żebyś zaczynał pracę o 8.00, a ty lubisz się wyspać, więc albo zmień przychodnię, albo doceń szybsze kończenie pracy.
Po prostu trochę odpuść. Im mniej się nakręcamy, złościmy, frustrujemy, tym zdrowsi jesteśmy – o czym zapewne nawet EBM miałoby coś do powiedzenia. Nastawienie ma moc. I na koniec: otwórz oczy. Jest naprawdę wiele powodów do świętowania. Psychologowie czasem zalecają zapisywanie każdego dnia przynajmniej jednej miłej rzeczy, która się wydarzyła, i po tygodniu widać, że nie jest tak źle. Nawet gospodarka inaczej się zachowuje, gdy nastroje są optymistyczne.
Podobno już Seneka twierdził, że „życie jest zbyt krótkie, by się martwić o rzeczy, na które nie mamy wpływu”. A Albert Schweitzer, że „szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli”. Z kolei niezawodny Kubuś Puchatek mówił, że „są tacy, co potrafią, a są tacy, co nie potrafią”. W tym cała rzecz. Inflacja zmalała, gospodarka się budzi, geopolityka ciągle średnia, ale na to wpływu nie mamy.
Z wiosennymi i świątecznymi życzeniami, abyśmy potrafili rozumieć otaczający świat, nie brali wszystkiego do siebie i szklankę widzieli do połowy pełną.
Anna Gołębicka, ekonomistka, strateg komunikacji