24 listopada 2024

Artur Andrus: Lekkie smyranie

Pani doktor albo pani aktor udająca panią doktor w telewizyjnej reklamie syropu, mówi że pacjenci często mają problem z rozpoznaniem kaszlu. Czy jest mokry, czy suchy. I w związku z tym pani doktor aktor poleca taki syrop, który jest i na mokry, i na suchy.

Foto: pixabay.com

Nieumiejętność wskazania rodzaju kaszlu jest nie tylko problemem medycznym. Precyzyjnie rozpoznany kaszel znalazł się nawet w pewnej piosence.

Jej autor (Andrzej Poniedzielski) wymienia kaszel w zestawie kilku zjawisk, które są symbolem przeżyć dojrzałego mężczyzny: „Ciepła wódka, zimne kobiety, papierosy mokre, kaszel suchy”. I tak ma być! „Papierosy suche, kaszel mokry” to nie to samo!

Nie tylko dlatego, że nie rymuje się z występującym w dalszej części tekstu zwrotem „jesieni poduchy”, ale to po prostu inny ciężar gatunkowy. Można wprowadzać różne modyfikacje – a to, że dojrzały mężczyzna niekoniecznie musi mieć do czynienia z zimnymi kobietami, że może w ogóle nie pić wódki, tylko wino w temperaturze pokojowej. Proszę bardzo. Ale kaszel ma być precyzyjnie określony!

Często przedstawiam dowody na to, że sztuka i medycyna mogą się nawzajem wspierać. Nie tylko wprost, to znaczy wtedy, kiedy śpiewaczka potrzebuje nagłej pomocy foniatry, a obchodząca jubileusz Katedra Chirurgii Klatki Piersiowej Uniwersytetu Medycznego chce zamówić hymn u poety i kompozytora.

Na marginesie – gdyby taki był potrzebny – służę pomocą. Już wymyśliłem początek tekstu: „Jak spadające śniegu płatki/ Jak rosną wiosną trawa i kwiat/ Katedra Chirurgii Piersiowej Klatki/ Ma siedemdziesiąt lat”. Za mało patosu? Proszę bardzo: „I cichną dźwięki, i bledną słowa/ Lat siedemdziesiąt jak rwąca rzeka/ Klatka Piersiowa, Klatka Piersiowa/ To samo sedno człowieka/”.

Literatura mogłaby pomóc medycynie w przygotowaniu społeczeństwa do udzielania precyzyjnych odpowiedzi na pytanie: „Co panu/pani dolega?”. Tak, żeby pacjent odróżniał nie tylko kaszel mokry od suchego, ale też konkretnie nazywał wszelkie inne dolegliwości. Takie próby literatura już zresztą podejmowała.

W jednej z humoresek Stefanii Grodzieńskiej znalazłem taki oto fragment: „Bolało mnie serce (chociaż lekarze nie wierzą, że z czyjegoś powodu może boleć serce) – ale już mnie nie boli. Już tylko swędzi”. Gdyby pisarze i poeci częściej stosowali takie opisy, potencjalni pacjenci potrafiliby rozróżniać ból serca od zaledwie jego swędzenia.

A może jeszcze ustaliłoby się kolejne stopnie:

– Panie doktorze, jakoś tak mnie smyra przy wątrobie.
– Od dawna?
– Tak od pół roku. Wcześniej mnie ćmiło.

Albo:

– Pani doktor, coś mnie dziąsło mizia. To znaczy rano mizia, a wieczorem, przed snem, tak łechce. Może to dziedziczne?

Bo pamiętam, że babcię też dziąsło miziało, tylko ona nie potrafiła tego tak nazwać, mówiła że „coś jej u zęba psoci”. Należy powołać komisję lekarsko-artystyczną, która opublikuje precyzyjny wykaz i kolejność takich zjawisk, na przykład: mizianie, łechtanie, ćmienie, smyranie, swędzenie, ból.

Każde ze zjawisk powinno być jeszcze doprecyzowane przez określenie intensywności: ledwo mizia, lekko łechta, ciutkę ćmi, średnio smyra, mocno swędzi, cholernie boli itp. Zresztą kaszel też trzeba dookreślać na przykład jako lekko suchy (czyli suchawy) albo szalenie mokry. Sztuka może pomóc lekarzowi nie tylko w kontakcie z pacjentem. Może być także motorem jego własnego rozwoju, źródłem autorefleksji.

Każdy medyk zrozumie, że chcąc leczyć innych, trzeba najpierw zadbać o siebie, że w procesie leczenia istotna jest kwestia wiarygodności. Wystarczy, że przypomni sobie ludową piosenkę: „We wszystko wierzyć się nie da/ Bo, jak mówi babcia Hania/ Jak kuśtyka ortopeda/ To nie wzbudza zaufania/ Hej”.

Artur Andrus
Dziennikarz radiowej „Trójki”, konferansjer i satyryk

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 2/2017