27 kwietnia 2024

Choroby cywilizacyjne – kluczem jest prewencja

Choroby cywilizacyjne są związane z szeroko rozumianym stylem życia. Wpływają na aktywność zawodową i koszty opieki zdrowotnej. Z prof. Filipem Marcinem Szymańskim, prezesem Polskiego Towarzystwa Chorób Cywilizacyjnych, rozmawia Lucyna Krysiak.

Foto: arch. prywatne

Choroby cywilizacyjne to dość obszerne pojęcie. Co się za nim kryje?

Wszystkie schorzenia związane z szeroko rozumianym stylem życia. Są one najczęściej spowodowane brakiem aktywności fizycznej, niezdrowym odżywianiem, nadmiernym spożywaniem alkoholu, stosowaniem substancji psychoaktywnych czy paleniem tytoniu. Częstość występowania chorób cywilizacyjnych jest ściśle skorelowana z rozwojem cywilizacyjnym, rosnącym uprzemysłowieniem, zanieczyszczeniem środowiska i wydłużającą się średnią życia społeczeństwa.

Najczęstsze z nich to choroby układu krążenia oraz układu oddechowego, nowotwory, otyłość, cukrzyca, schorzenia psychiatryczne. Choroby związane ze stylem życia wpływają na aktywność zawodową i koszty opieki zdrowotnej. Kluczowe znaczenie może mieć więc profilaktyka pierwotna i identyfikacja ich wczesnych objawów. Prognozuje się, że jeśli ludzie nie zmienią swoich wyborów dotyczących stylu życia, to z czasem będą się one nasilać. Dlatego tak ważna jest edukacja dotycząca profilaktyki.

Według raportu GUS z 2020 r. choroby cywilizacyjne są przyczyną nawet 65 proc. wszystkich zgonów w naszym kraju.

To prawda. Co więcej, szacuje się, że w związku z rosnącym uprzemysłowieniem, wydłużeniem średniej długości życia oraz narażeniem na zanieczyszczenie środowiska częstość ich występowania i wpływ na śmiertelność będą wzrastać. W przypadku chorób cywilizacyjnych najistotniejszym elementem terapii jest prewencja pierwotna, dlatego działania profilaktyczne są przedmiotem zainteresowania lekarzy wielu specjalności, np. internistów, kardiologów, diabetologów, psychiatrów czy pulmonologów. Nie ma specjalizacji, która wykluczałaby zajmowanie się zdrowiem w aspekcie cywilizacyjnym.

W jakim stopniu do statystyk GUS przyczyniła się pandemia COVID-19?

W czasie trwania pandemii system opieki zdrowotnej zmienił się z uwagi na konieczność przestawienia się na opiekę nad chorymi z COVID-19 i zapobieganie rozprzestrzenianiu się wirusa. Odsetek rutynowych, osobistych wizyt lekarskich w przypadku chorób przewlekłych gwałtownie spadł na rzecz teleporad i różnego rodzaju konsultacji telemedycznych, które wcześniej nie były szeroko stosowane. Zmieniły się także częstość i rodzaj wykonywanych procedur medycznych, zwłaszcza efektywnych, takich jak diagnostyka nieinwazyjna czy planowe zabiegi chirurgiczne. Wiele z planowych badań i hospitalizacji zostało przełożonych lub nie odbyło się wcale.

Spowodowało to powstanie ogromnego długu zdrowotnego, który przełożył się na pogorszenie zdrowia wielu grup pacjentów, zwłaszcza chorych powyżej 60. r.ż. i obarczonych wysokim ryzykiem np. z powodu chorób przewlekłych. Pacjenci w tym czasie nie tylko rzadziej zgłaszali się do lekarza i byli gorzej leczeni, ale też w związku z długotrwałym lockdownem stali się mniej aktywni fizycznie, a przez to narażeni na przyrost masy ciała i konsekwencje z tym związane, takie jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze czy hipercholesterolemia. Niestety odczuwamy je do dziś, obserwując w oddziałach zmianę profilu hospitalizowanych, często bardziej obciążonych tymi chorobami lub w bardziej zaawansowanych stanach. Będziemy również obserwować inne niż przed pandemią statystyki dotyczące zgonów, zarówno w aspekcie ich przyczyn, jak i demografii.

Czy zamiana wielu szpitali w placówki covidowe była błędem?

Prawdą jest, że ograniczenie dostępności niecovidowych łóżek szpitalnych w okresie pandemii było jedną z przyczyn wspomnianych ograniczeń. Nie można jednak jednoznacznie powiedzieć, że zamiana wielu szpitali w placówki covidowe była błędem. Zwłaszcza lekarze pracujący w trakcie pierwszej fali zachorowań zdają sobie sprawę, jak trudny był to okres i ile decyzji podejmowanych było pod presją czasu i stale zmieniającej się sytuacji epidemiologicznej. Uważam, że obecnie powinniśmy starać się przede wszystkim zniwelować długotrwałe konsekwencje pandemii, a nie skupiać na ustaleniu ich licznych przyczyn.

Ma pan na myśli nieoptymalne leczenie chorób cywilizacyjnych?

Tak. Z perspektywy kardiologa mogę powiedzieć, że nieoptymalne leczenie np. chorób układu sercowo-naczyniowego jest problemem od wielu lat, zresztą nie tylko w Polsce. Abstrahując nawet od zbyt późnego ich rozpoznawania, również pacjenci z postawioną diagnozą często otrzymują nieoptymalne leczenie. Na przykład istotny odsetek osób przyjmujących leki hipotensyjne nie osiąga docelowych wartości ciśnienia tętniczego, a liczni pacjenci leczeni lekami hipolipemizującymi mają nieprawidłowe stężenie cholesterolu we krwi.

Spowodowane jest to z jednej strony niedostateczną liczbą wizyt kontrolnych i niewystarczającym nadzorem medycznym nad leczeniem przewlekłym, z drugiej jednak, niestety, zdarzającą się opieszałością części lekarzy w intensyfikacji leczenia. Ten trend nie dotyczy tylko chorób układu sercowo-naczyniowego. Te same problemy zgłaszają diabetolodzy czy pulmonolodzy. Optymalna kontrola cukrzycy, zmniejszenie ryzyka zaostrzeń przewlekłej obturacyjnej choroby płuc czy astmy w ogromnej mierze wpływa na długotrwałe rokowanie pacjentów. Wszystkie choroby cywilizacyjne do prawidłowej kontroli wymagają wczesnego rozpoznania i optymalnego leczenia.

Czy w obecnej sytuacji, kiedy grozi nam kolejna fala zakażeń koronawirusem, spłacanie długu zdrowotnego jest możliwe?

Po części tak, chociaż w obliczu nadchodzącego sezonu infekcyjnego należy koncentrować się na niepowielaniu istniejących zaniedbań. Całkowite zniwelowanie skutków pandemii wymaga czasu i gruntownych zmian. Jesteśmy mądrzejsi o doświadczenia ostatnich lat. Zmieniło się podejście do organizacji w ochronie zdrowia, a przede wszystkim dysponujemy skutecznymi metodami immunoprofilaktyki COVID-19.

Co więcej, dowody naukowe pokazały, że skuteczne leczenie chorób przewlekłych, w tym chorób cywilizacyjnych jak cukrzyca czy nadciśnienie tętnicze, przekłada się na poprawę rokowania u pacjentów z COVID-19. Tuż przed sezonem jesienno-zimowym należy zatem szczególnie zadbać o skuteczną diagnostykę i optymalne leczenie pacjentów z chorobami przewlekłymi, bo to istotnie przyczyni się do częściowego spłacenia, a przynajmniej niepogłębiania długu zdrowotnego.

Redukcja tego długu jest jednak ściśle powiązana także z profilaktyką, a w Polsce ona praktycznie nie istnieje.

Obecnie realizowanych jest już kilka programów prewencyjnych mających na celu niwelowanie skutków pandemii oraz wyselekcjonowanie pacjentów wysokiego ryzyka na wczesnym etapie choroby. Przykładem jest program „Profilaktyka 40 Plus”, którego celem jest ocena organizacji i efektywności objęcia świadczeniobiorców od 40. r.ż. profilaktyczną diagnostyką w zakresie najczęściej występujących problemów zdrowotnych.

Realizowane są już także lub powstają nowe programy ogólnokrajowe finansowane ze środków publicznych oraz przez przedsiębiorców. Niemniej jednak podstawą profilaktyki zawsze pozostaje edukacja skierowana zarówno do pacjentów, jak również do lekarzy. Polskie Towarzystwo Chorób Cywilizacyjnych aktywnie angażuje się w akcje profilaktyczne i planuje dalsze działania w tym zakresie.

PTChC powstało niedawno, jaki był cel jego powołania?

Utworzono je z potrzeby propagowania interdyscyplinarności w medycynie. Przez lata pracy w szpitalu wielospecjalistycznym oraz dzięki licznym stażom i wyjazdom zagranicznym miałem okazję obserwować, jak ważna jest współpraca między lekarzami różnych specjalności, a także jakie szkody przynosi jej brak. Obecnie nie ma możliwości skutecznego leczenia pacjentów np. z miażdżycą, cukrzycą, przewlekłą niewydolnością nerek czy depresją bez wielokierunkowego, wielospecjalistycznego podejścia.

Nasi chorzy, zwłaszcza ci wysokiego ryzyka czy w wieku podeszłym, najczęściej dotknięci są wieloma schorzeniami, a występujące choroby znacząco zaostrzają przebieg innych. Zjawisko to w kontekście narastającego obciążenia chorobami cywilizacyjnymi będzie narastać. Nasze towarzystwo ma przede wszystkim angażować się w profilaktykę i zwalczanie chorób cywilizacyjnych oraz promocję w tym zakresie, stając się platformą wymiany wiedzy i doświadczeń lekarzy różnych specjalności, w tym kardiologów, diabetologów, internistów, psychiatrów, pulmonologów i wielu innych.

Czy jest szansa, aby z tematem chorób cywilizacyjnych przebić się do szerszego gremium i zachęcić Polaków do aktywnego uczestnictwa w spłacaniu długu zdrowotnego?

Od początku działalności staramy się właśnie to czynić. Członkowie towarzystwa to eksperci z wielu dziedzin. Dzięki interdyscyplinarnej współpracy mają możliwość promowania idei nowoczesnej diagnostyki i leczenia chorób cywilizacyjnych wśród lekarzy różnych specjalności, studentów kierunków medycznych, członków towarzystw naukowych i rządzących. Idee PTChC staramy się także promować w mediach. Niemniej jednak, jak w przypadku wszystkich szeroko zakrojonych akcji edukacyjnych, wymaga to lat pracy i wysiłku wielu osób i instytucji. Mamy jednak nadzieję, że uda się nam wpływać na zachowania zdrowotne Polaków.