Czy PiS nada zdrowiu odpowiedni priorytet?
– Jeśli dojdziemy do władzy, przez pierwsze pół roku będziemy pracować nad bilansem otwarcia, który odpowie na pytanie, w jakim stanie przejmujemy ochronę zdrowia – zapowiadał dziesięć dni przed wyborami Stanisław Karczewski, wicemarszałek Senatu i jednocześnie szef sztabu wyborczego PiS, podczas debaty w siedzibie „Polityki Insight” z ministrem zdrowia Marianem Zembalą.
Stanisław Karczewski. Foto: Marta Jakubiak
– Nie wszystkie zmiany można przeprowadzić w krótkim czasie. To, co można, to bezpłatne leki dla osób po 75. roku życia o najniższych dochodach, powrót do ustawy o sieci szpitali, rozwój medycyny i stomatologii szkolnej oraz powrót do stażu lekarskiego – podkreślał Stanisław Karczewski.
W kampanii wyborczej PiS wybrzmiewała głównie likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia i wprowadzenie budżetowego systemu finansowania świadczeń opieki zdrowotnej. W najbliższym czasie nie należy jednak spodziewać się rewolucji, która przeprowadzona szybko i bez odpowiedniego przygotowania, mogłaby doprowadzić do destabilizacji systemu.
Zapowiedź przeprowadzenia ekspertyzy stanu „na dziś” należy ocenić pozytywnie, ponieważ zarówno zakres, jak i harmonogram planowanych zmian w tak wrażliwym społecznie obszarze powinny być dostosowane zarówno do zapewnienia najważniejszych potrzeb zdrowotnych społeczeństwa jak i do możliwości finansowych państwa.
Przyszły minister zdrowia powinien zarządzać procesem przygotowania i następnie wprowadzenia regulacji, których skutki wcześniej na podstawie ekspertyz i konsultacji z wszystkimi interesariuszami systemu zbadał i ocenił.
W trakcie kampanii wyborczej PiS zapowiedział wprowadzenie kilku zmian dotyczących zwiększenia dostępności do wybranych świadczeń zdrowotnych. W opinii ekspertów Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego wymagają one – podobnie jak reforma płatnika – gruntowanego przygotowania i określenia ich skutków (finansowych i organizacyjnych), a także określenia samego źródła finansowania.
Trudno w tej chwili określić, jaki będzie koszt finansowy dla płatnika wprowadzenie bezpłatnych leków dla osób po 75. roku życia oraz czy to rozwiązanie nie doprowadzi do potencjalnych nadużyć związanych z refundacją.
Innym problemem będzie zapewnienie i sfinansowanie świadczeń stomatologicznych dla dzieci we wszystkich szkołach. Bez znaczących zachęt finansowych trudno sobie wyobrazić obecnie praktykujących na rynku komercyjnym stomatologów, chętnych do podpisania kontraktów na działalność w szkolnych gabinetach.
Kluczową zmianę systemową zaproponował PiS w zakresie określenia prawa do opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych, uzależniając je od posiadania polskiego obywatelstwa, a nie od obecnego rozwiązania, czyli płacenia składki zdrowotnej i nabywanego wraz z nią tytułu uprawniającego do korzystania ze świadczeń.
Czy oznacza to, że obecny system finansowania ochrony zdrowia oparty na składce na ubezpieczenie zdrowotne pobieranej przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych przestanie funkcjonować, a środki na ochronę zdrowia będą pochodzić wprost z budżetu państwa?
Odpowiedzi na to pytanie nie odnajdujemy wprost. Teoretycznie strumień pieniędzy z likwidowanego NFZ może być przekierowany do budżetu, zachowując fundamenty systemu ubezpieczeniowego, ewentualnie składka zdrowotna może zostać przekształcona w inny rodzaj daniny, ściąganej wprost do budżetu państwa.
W panelu dedykowanym systemowi opieki zdrowotnej podczas lipcowej konwencji wyborczej PiS w Katowicach, Bolesław Piecha wyjaśniał, że ustalony w ustawie budżetowej poziom finansowania opieki zdrowotnej na dany rok budżetowy będzie podzielony na dwie części.
Jedną – przekazywaną do dyspozycji wojewodów na zaspokojenie potrzeb zdrowotnych mieszkańców województwa i drugą – przekazywaną do dyspozycji ministra zdrowia na zadania mające charakter ogólnopolski, w szczególności zaś na finansowanie świadczeń wysokospecjalistycznych, charakteryzujących się ograniczoną liczbą czy też poziomem zastosowania nowoczesnych wysokokosztowych technologii medycznych.
Przez ostatnich dziesięć lat minister zdrowia systematycznie przekazywał kolejne procedury wysokospecjalistyczne (m.in. przeszczepy, operacje kardiochirurgiczne) do finansowania publicznemu płatnikowi, żeby ujednolicić system i usprawnić proces rozliczeń i kontroli realizacji świadczeń.
Czy takie rozwiązanie się nie sprawdziło? Żadne dane nie potwierdzają tego, że finansowanie wysokospecjalistycznych świadczeń przez Narodowy Fundusz Zdrowia ograniczyło ich dostępność lub obniżyło jakość ich realizacji.
Ze środków budżetowych finansowane miałoby być także szkolnictwo medyczne oraz fundusz wyrównawczy, który zapewniałby możliwość elastycznego i płynnego finansowania sytuacji nadzwyczajnych. Minister zdrowia i wojewodowie byliby odpowiedzialni za zapewnienie dostępności i jakości opieki zdrowotnej, a Sejm za kontrolę celowości ponoszonych wydatków. To ostatnie ogniowo wydaje się najsłabsze, ze względu na brak odpowiednich struktur i kompetencji do skutecznej egzekucji tego zadania.
Pozostaje zadać pytanie, czy powrót do finansowania świadczeń medycznych przez różne podmioty (wojewodów i resort zdrowia) nie spowoduje konieczności zatrudnienia zwiększonej liczby urzędników odpowiedzialnych za proces kontraktowania, rozliczania i kontroli świadczeń – jednych na poziomie wojewodów oraz kolejnych na poziomie centralnym w resorcie zdrowia.
Wzięcie realnej odpowiedzialności za jakość i dostępność świadczeń opieki zdrowotnej oznacza bowiem konieczność posiadania wydolnych struktur wypełniających aktualne zadania publicznego płatnika wyposażonych w nowoczesne, bardzo kosztowne narzędzia informatyczne.
Likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia tuż przed wyborami była zapowiadana na rok 2018. Zgodnie z zapowiedziami liderów PiS główną część obowiązków płatnika na poziomie regionalnym mieliby przejąć wojewodowie (prawdopodobnie proces kontraktowania), pozostaje jednak jeszcze do wykonania proces rozliczania i finansowania świadczeń.
Bez ujednoliconych nowoczesnych narzędzi informatycznych współpraca z tysiącami świadczeniodawców na poziomie lokalnym jest niemożliwa, na poziomie centralnym tym bardziej. Dziś Centrala NFZ daje oddziałom wojewódzkim jednolite narzędzia do kontraktowania tych samych świadczeń medycznych w skali kraju. Czy po jej likwidacji każdy wojewoda będzie samodzielnie tworzył materiały do kontraktowania świadczeń?
Gwarantem równego dostępu do tych samych świadczeń w całym kraju jest zbudowanie jednolitej infrastruktury informatycznej i zapewnienie jej stałego rozwoju i serwisu. Decentralizacja tych zasobów będzie oznaczać dla budżetu ogromne stałe koszty, które trzeba będzie uwzględnić w wycenie świadczeń.
Pozytywną propozycją jest deklaracja polityków PiS o konieczności zwiększenie wydatków publicznych na zdrowie z obecnych 4,7% PKB do poziomu 6%. Tak znaczący wzrost finansowania w ochronie zdrowia rodzi wiele nadziei na ograniczenie obecnych niesprawności systemu. Oczekiwania społeczne są bowiem jednoznaczne: szybka diagnostyka, skuteczne leczenie, dostęp do nowoczesnych terapii, lepsza obsługa pacjenta, sprawna komunikacja i koordynacja procesu leczenia.
Obywatele nie chcą kolejnych wielkich reform, które nie przekładają się na poprawę rzeczywistej jakości ochrony zdrowia. Reforma powinna opierać się na realnych potrzebach i obiektywnych miarach jej skutków. Byłoby optymalnie, gdyby zmiany projektowane były w debacie publicznej moderowanej przez przyszłego ministra zdrowia. Nie możemy zapominać, że opieka zdrowotna nie była wiodącym tematem podczas kampanii.
– Minister zdrowia powinien być przede wszystkim politykiem, aby nadać priorytet zdrowiu – mówił Stanisław Karczewski przed wyborami. Jeśli to się uda, będzie to pierwszy krok do pozytywnej zmiany, na którą wszyscy czekamy.