23 listopada 2024

Czy tylko jeden winny?

Do renomowanej kliniki została przekazana z innego szpitala młoda kobieta z nawracającym, ostrym zapaleniem trzustki o ciężkim przebiegu.

Foto: pixabay.com

Kierownik kliniki wykonał zabieg, w trakcie którego usunięto chorej pęcherzyk żółciowy i śledzionę, oraz zaopatrzono perforację poprzecznicy. Po kilku dniach po ponownej laparotomii zaopatrzono czterocentymetrową perforację żołądka, a po następnych kilku dniach zdrenowano ropień podprzeponowy.

Mimo utrzymującej się gorączki, chorą po trzeciej operacji przekazano transportem własnym, ze względu na płyn w lewej jamie opłucnowej, do odległego oddziału chorób płuc, gdzie w drugiej dobie w badaniu tomograficznym wykazano ropnie w jamie brzusznej i ropniaki opłucnej.

Art. 53 KEL: Doświadczeni lekarze winni służyć radą i pomocą mniej doświadczonym kolegom, zwłaszcza w trudnych przypadkach klinicznych.

Skierowana ponownie wróciła do kliniki, gdzie wykonano czwarty już zabieg dekortykacji płuca lewego i ewakuacji ropni jamy brzusznej, niestety po tym zabiegu chora nagle zmarła.

Rodzina zaskarżyła do okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej kierownika kliniki, będącego także dyrektorem szpitala, i lekarza prowadzącego o to, że przedwczesny wypis chorej, bez poprzedzającej, a potrzebnej diagnostyki klinicznej, mimo objawów sugerujących dalsze powikłania, przyczynił się do jej śmierci, a w całym postępowaniu popełniono wiele błędów.

Zarówno OROZ, jak i okręgowy sąd lekarski, posiłkując się nie do końca zgodnymi opiniami biegłych, uznali za jedynie winnego najmłodszego lekarza. Do Naczelnego Sądu Lekarskiego sprawa trafiła tuż przed terminem przedawnienia – NSL mógł tylko złagodzić wyrok.

Komentarz

Sąd lekarski, co do zasady, może orzekać tylko w ramach postawionego zarzutu. Niestety, sprawy trafiają do nas bardzo często tuż przed upływem terminu przedawnienia, co wyklucza możliwości jakiegokolwiek zwrócenia uwagi na potrzebę rozszerzenia postępowania.

Skrupulatna analiza materiału dowodowego tej sprawy prowadzi do wniosku, że obwiniony najmłodszy lekarz nie był jedynym winnym w tej sprawie, a wina dwóch jego przełożonych była co najmniej taka sama. Jako lekarze rozumiemy, że każdy zabieg operacyjny jest obarczony możliwością powikłań, w tym źle rokujących. Natomiast trudno nam się pogodzić z sytuacją, w której w takim przypadku obciąża się odpowiedzialnością tylko najmłodszego lekarza, w istocie wykonawcę decyzji swoich przełożonych.

Jacek Miarka, przewodniczący NSL