Dochować tajemnicy lekarskiej
„Odmowa ujawnienia fiskusowi danych osobowych pacjenta to nic innego jak przestrzeganie tajemnicy lekarskiej”. Z Krzysztofem Lubeckim, delegatem Okręgowej Izby Lekarskiej w Zielonej Górze na XIII Nadzwyczajny Zjazd Lekarzy, rozmawia Lucyna Krysiak.
Krzysztof Lubecki
Foto: Marta Jakubiak
W marcu tego roku Naczelny Sąd Administracyjny uchylił wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gorzowie Wlkp. nakładający na jednego z lekarzy karę za odmowę ujawnienia urzędowi skarbowemu danych osobowych swoich pacjentów. Co to oznacza?
Wyrok ten jest precedensowy dla naszego środowiska lekarskiego, ponieważ jasno określił nasze prawa w tym zakresie. Niestety, urzędnicy fiskalni mają inny pogląd na ten temat. Walka ze skarbówką lekarza, na którego dyrektor Izby Skarbowej w Zielonej Górze nałożył karę administracyjną w ramach kontroli skarbowej, toczyła się cztery lata i jej końcowy rezultat wcale nie był taki oczywisty.
Dopiero, kiedy dwa lata temu, zgodnie z postanowieniami i uchwałami XII Krajowego Zjazdu Lekarzy, w sprawę włączył się samorząd lekarski i samorządowi prawnicy z Naczelnej Izby Lekarskiej, nabrała ona tempa. Należy bowiem podkreślić, że odmowa ujawnienia fiskusowi danych osobowych pacjenta to nic innego jak przestrzeganie tajemnicy lekarskiej. Można więc powiedzieć, że lekarz ten został ukarany za uczciwość, lojalność, działanie zgodne prawem i z Kodeksem Etyki Lekarskiej.
Jak często zdarza się, że urzędnicy grożąc karami, wymuszają na lekarzach łamanie tych zasad?
Myślę, że wcale nierzadko, ale nie każdy lekarz nagłaśnia sprawę, zgłasza się z nią do odpowiednich organów, a może też nie ma tyle odwagi i samozaparcia, by przeciwstawić się wszechwładzy urzędników. Może też nie wie do końca, czy prawo stoi po jego stronie i obawia się konsekwencji, które – jak pokazuje przytoczony tutaj przykład – są bardzo uciążliwe i przykre.
Przecież zanim sprawę rozstrzygnął sąd najwyższej instancji, wyrok sądu na szczeblu wojewódzkim nie był korzystny dla lekarza i na pewno kosztował go wiele nerwów. Nie mówiąc już o groźnie brzmiących pismach słanych przez fiskusa i nałożonych przez ten urząd karach.
Co zatem powinien zrobić lekarz, który spotka się w swojej pracy z taką sytuacją i z naciskami, by złamać tajemnicę lekarską?
Idąc przykładem kolegi lekarza, który się przeciwstawił tego rodzaju praktykom i wygrał, trzeba kategorycznie odmówić i skontaktować się ze swoją okręgową izbą lekarską. Mając za sobą opinie prawników i ekspertów w tej sprawie, lekarz będzie wiedział, że nie jest pozostawiony z problemem sam sobie.
Jednak równie ważne, jak argumenty prawne, są argumenty etyczne i zwykła ludzka przyzwoitość. Przecież pacjent musi mieć do swojego lekarza zaufanie, na tym zaufaniu opiera się bowiem ich wzajemna relacja. Trudno sobie wyobrazić, że lekarz może urzędnikowi udostępniać listę np. pacjentów Poradni Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Poradni Zdrowia Psychicznego czy Poradni Proktologicznej.
Przecież taka lista niesie ze sobą najgłębiej rozumianą prywatność, intymność. Chcę mocno w tym miejscu zaznaczyć, że zachowanie tajemnicy lekarskiej chroniącej pacjenta nie jest dla lekarza żadnym przywilejem, to jego obowiązek uświęcony tradycją sięgającą czasów Hipokratesa, kiedy rodziły się podwaliny etyczne nowożytnej medycyny.
Są instytucje, które powinny zareagować na gorliwość z jaką urząd skarbowy wymierzył karę lekarzowi, nie przyjmując do wiadomości, że obowiązuje go tajemnica lekarska. Czy zareagowały?
Kiedy nękany przez fiskusa lekarz, posiłkując się renomowanym prawnikiem, złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego, w czasie oczekiwania na rozprawę otrzymał pismo z urzędu kontroli skarbowej, że dane blisko 400 jego pacjentów nie są mu już potrzebne, ponieważ fiskus uzyskał je od Narodowego Funduszu Zdrowia na podstawie wystawianych przez lekarza recept.
Czyli urząd postawił na swoim, ale tak się zapędził w swojej arogancji, że wysyłał do tych pacjentów pisma, w których informował, że za odmowę udostępnienia ich danych, a więc utrudnianie pracy skarbówce, lekarz został ukarany. To już jest nękanie i lekarz oczywiście powiadomił o tym naczelne organy samorządu lekarskiego. Wysłał też stosowne pisma do dwóch ówczesnych ministrów finansów, Rzecznika Praw Pacjenta, Generalnego Inspektora Danych Osobowych, ale od żadnego z tych urzędów nie otrzymał odpowiedzi. Można powiedzieć – zero reakcji.
Skąd przyszło wsparcie?
Z samorządu lekarskiego, a konkretnie z Naczelnej Izby Lekarskiej, która w związku ze skargą kasacyjną przystąpiła do postępowania przed Naczelnym Sądem Administracyjnym oraz od Rzecznika Praw Obywatelskich, który złożył własną skargę kasacyjną po stronie lekarza. W tym miejscu należy podziękować prof. Irenie Lipowicz, która stanęła w obronie lekarza i pacjenta, a nie interesów urzędników, dla których – jak się okazało – zachowanie tajemnicy lekarskiej jest jakimś wymysłem czy też pustym frazesem.
Dla zawodu lekarza, jak i innych zawodów zaufania publicznego, w których obowiązuje tajemnica zawodowa, wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w tej sprawie pozwala żywić nadzieję, że jednak żyjemy w państwie prawa i wierzę, że w końcu ktoś wyciągnie konsekwencje wobec tych, którzy je łamią. Mam tutaj na myśli zarówno urzędników komisji skarbowej, jak i urzędników NFZ.
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 6-7/2016
„Ignorantia iuris nocet” (łac. nieznajomość prawa szkodzi) – to jedna z podstawowych zasad prawa, pokrewna do „Ignorantia legis non excusat” (łac. nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem). Nawet jeśli nie interesuje cię prawo medyczne, warto regularnie śledzić dział Prawo w portalu „Gazety Lekarskiej”. Znajdziesz tu przydatne informacje o ważnych przepisach w ochronie zdrowia – zarówno już obowiązujących, jak i dopiero planowanych.