Dr Klaudiusz Komor: No-fault może dobrze służyć lekarzom i pacjentom
System no-fault może dobrze służyć zarówno lekarzom, jak i pacjentom – mówi dr n.med. Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, specjalista chorób wewnętrznych i kardiologii, w rozmowie z Mariuszem Tomczakiem.
Co będzie najważniejszym wyzwaniem dla środowiska lekarskiego w nadchodzących miesiącach?
W tym roku największym problemem dla ochrony zdrowia może być brak środków. W wyniku niedawnej nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty i innych ustaw, z systemu została wyprowadzona znaczna ilość pieniędzy (mówi się o kwocie rzędu 13-17 mld zł) poprzez to, że na Narodowy Fundusz Zdrowia przerzucono obowiązek realizacji zadań dotychczas finansowanych z budżetu państwa.
Jeśli Fundusz nie otrzyma dodatkowych pieniędzy, wykupi mniej usług medycznych, zwłaszcza w szpitalach, co wydłuży kolejki, w szczególności do planowych procedur i do lekarzy specjalistów. Niezadowolenie pacjentów i ich gniew, słuszny skądinąd, będą wyładowywane na pracownikach ochrony zdrowia.
Na pierwszej linii znajdują się panie rejestratorki i pielęgniarki, ale ostatecznie wszystkiemu będzie winny lekarz. Niestety tak próbują to przedstawiać politycy, zrzucając winę za źle działający system na personel. Paradoksalnie, biorąc pod uwagę wysokość nakładów na publiczną ochronę zdrowia, i tak działa ona nadzwyczaj dobrze, głównie dlatego że medycy pracują ponad miarę.
Czy zostaną wprowadzone przepisy przewidujące no-fault?
W połowie stycznia w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Liczyliśmy, że w ramach tej ustawy uda się wprowadzić system no-fault, tak by personel medyczny nie odpowiadał karnie za niezawinione niepożądane zdarzenia medyczne.
Takie rozwiązanie sprawdza się w wielu krajach, szczególnie w Skandynawii. W Polsce mogłoby ono poprawić sytuację szczególnie w specjalizacjach zabiegowych, takich jak chirurgia ogólna, w której większość szpitali publicznych odczuwa ogromny niedobór kadr. Nie ma też chęci ze strony młodych lekarzy do podejmowania kształcenia w tym kierunku. Rozwiązania przewidziane w projekcie ustawy o jakości w dalszym ciągu mają opierać się na poszukiwaniu winnego i karaniu go.
Wbrew temu, co mówią rządzący, nie doprowadzi to do zmniejszenia liczby błędów medycznych. Występowanie błędów i zdarzeń niepożądanych trzeba ograniczać poprzez uczenie się. We wszystkich systemach zarządzania jakością istoty nie stanowi kara, ale znalezienie przyczyny problemu i wyeliminowanie jej, tak by w przyszłości nie doszło do powtórki.
Dlaczego Ministerstwo Zdrowia nie popiera takich przepisów?
Wielokrotnie staraliśmy się wyjaśnić, że w no-fault nie chodzi o bezkarność. Zasada nie byłaby stosowana w przypadku rażących zaniedbań czy w przypadku popełnienia błędu przez lekarza pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Nie wiem, dlaczego rządzący nie chcą wprowadzić takiego rozwiązania.
Być może obawiają się odbioru społecznego, albo – co wydaje się bardziej prawdopodobne – chcą sobie pozostawić możliwość przerzucania winy za fatalne funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia i jego złą organizację. To oznacza, że praca lekarza wciąż będzie odbywała się pod wielką presją, a podejmowanie decyzji w warunkach stresu nie sprzyja ani personelowi medycznemu, ani pacjentom.
Jako samorząd lekarski jesteśmy przekonani, że no-fault może dobrze służyć zarówno lekarzom, jak i pacjentom. W Naczelnej Radzie Lekarskiej na ukończeniu są prace nad samorządowym projektem ustawy, który zawierał będzie rozwiązania korzystne dla lekarzy i pacjentów.