Dr Roman Kolek: Duża liczba respiratorów nie gwarantuje bezpieczeństwa
Komentuje Roman Kolek – anestezjolog, wicemarszałek woj. opolskiego w latach 2010-2021, były dyrektor Departamentu Zdrowia i Polityki Społecznej w Urzędzie Marszałkowskim woj. opolskiego, były zastępca dyrektora Opolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ, przewodniczący Komisji ds. Ochrony Zdrowia i Polityki Społecznej Związku Województw RP.
– Przy zarządzaniu kryzysem wywołanym pandemią administracji rządowej są potrzebne samorządy, bo zdrowie jest wypadkową zaangażowania wielu ludzi. Jednak deklaracje, że trzeba podjąć wspólną walkę z COVID-19 ponad podziałami politycznymi, nie do końca mają poparcie w czynach.
Z jednej strony współpraca między rządem i samorządami od początku jest zabarwiona konfliktem politycznym. Z drugiej – w czasie posiedzeń Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego udaje się przełożyć lokalny punkt widzenia na decyzje administracji centralnej. Spotkania jej przedstawicieli z samorządem terytorialnym również wnoszą wiele zmian do planowanych działań rządu, jak to ma miejsce m.in. w przypadku akcji szczepień.
Współpraca z wojewodami układa się różnie. Na Opolszczyźnie poprzedni wojewoda na początku był otwarty na dialog, ale z biegiem czasu to się zmieniło, przez co dochodziło do konfliktowych sytuacji, a bez współpracy trudno osiągnąć zamierzony efekt.
W przyszłości pandemie mogą się powtarzać. Powinniśmy być na to przygotowani, tworząc odpowiednie warunki do walki z potencjalnym zagrożeniem. Dobra organizacja to jedno, ale być może potrzebne są również zachęty dla lekarzy, aby chcieli kształcić się w dziedzinie chorób zakaźnych.
Z sytuacji, w której znaleźliśmy się rok temu, trzeba wyciągnąć wniosek, że muszą istnieć obszary wynagradzane za gotowość, bo z punku widzenia bezpieczeństwa zdrowotnego nie sprawdziło się finansowanie oddziałów zakaźnych za wykonane procedury. To, jak wyglądała sytuacja w chwili wybuchu epidemii, nie jest winą tego czy poprzedniego rządu, ale efektem stawiania chorób zakaźnych na równi z innymi problemami zdrowotnymi przez długie lata. W rezultacie wiele takich oddziałów zlikwidowano.
Podobna sytuacja dotyczy anestezjologii i intensywnej terapii, gdzie oddziały anestezjologii i intensywnej terapii są jednymi z najdroższych do utrzymania. Skromność środków finansowych przeznaczanych na leczenie od wielu lat spowodowała, że w niektórych regionach nie rozwinęła się ona w sposób adekwatny w stosunku do realnych potrzeb. W woj. opolskim nigdy nie było odpowiedniej liczby łóżek do intensywnej terapii.
Wbrew temu, co niektórzy myślą, to nie odpowiednia liczba respiratorów stanowi gwarancję bezpieczeństwa w dobie pandemii. To nie urządzenia leczą, lecz zespół ludzi, który musi dać pacjentowi szansę na wyjście z sytuacji niewydolności wielonarządowej w razie zagrożenia zdrowia lub życia. To dużo więcej niż tylko kwestia wyregulowania oddechu.
Kiedyś wydawało mi się abstrakcyjne, że mogą istnieć asystenci lekarza czy pielęgniarki. Teraz już nie. Oni powinni wspomagać pracę osób wykonujących zawody medyczne, być może jest to droga do lepszej organizacji systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Obecnie polski lekarz, ratownik medyczny czy pielęgniarka są niesamowicie obciążeni pracą. W przyszłości trzeba stworzyć system wzajemnie się uzupełniających profesjonalistów medycznych.
Notował: Mariusz Tomczak