4 grudnia 2024

Dr Sławomir Badurek: Utopia perfekcjonizmu

Zanim zaczęto je stosować, obiecywano, że rozpędzą pandemię na cztery wiatry. Potem miały chronić przed zachorowaniem. Jeszcze później przed ciężkim przebiegiem i zgonem – pisze dr Sławomir Badurek.

Foto: pixabay.com

Słabnący z miesiąca na miesiąc deklarowany efekt działania szczepionek przeciwko COVID-19 napędzał antyszczepionkowców i zniechęcał do szczepień nieprzekonanych. I jednocześnie stał się kolejnym dowodem, że we współczesnej medycynie panuje kult perfekcjonizmu. Nie powinno to dziwić.

Media nieustannie kreują wzorce w osobach młodych, pięknych, zdrowych, a najlepiej jeszcze do tego bogatych. I przekonują, że w życiu nie ma miejsca nawet na błahe dolegliwości, bo jak tylko się pojawią, trzeba sięgnąć po tabletkę, oczywiście stuprocentowo skuteczną, od razu przywracającą wigor i uśmiech na twarzy.

W sprawach poważniejszych współczesna medycyna wszystko naprawi. A jak nie naprawi, to bardzo prawdopodobne, że zawinił lekarz. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, coraz więcej osób nie jest w stanie uświadomić sobie banalnej prawdy, że wszyscy jesteśmy śmiertelni, a wiele chorób wymyka się spod kontroli i w szybkim tempie rujnuje zdrowie lub zabiera życie. Dziś niemal każda śmierć dziecka z powodu nagłej poważnej choroby kończy się zawiadomieniem prokuratury.

Bardzo często dzieje się tak w przypadku ludzi młodych, czyli według dzisiejszych standardów osób do 40.-45. r.ż. Coraz częściej bliscy osiemdziesięciolatków nie mogą się pogodzić z ich odejściem i doszukują się medycznych zaniedbań nawet wtedy, gdy jedyne, co można było zrobić, to odsunąć śmierć o kilka godzin lub dni. Bo wszystko ma być perfekcyjne, a jak nie jest, to robi się problem, a często dramat.

Obietnice, jakie składano tuż po pojawieniu się szczepionek na rynku dowodzą, że utopia perfekcjonizmu szerzy się nie tylko wśród konsumentów medialnej papki, ale także w kręgach zadeklarowanych zwolenników EBM. Inne są tylko jej źródła. Z jednej strony mamy do czynienia z wybujałymi oczekiwaniami zapatrzonych we wzorzec szpitala w Leśnej Górze oraz nieufnością, a wręcz wrogim nastawieniem do medycyny naukowej odbiorców przekazu szarlatanów celebrytów.

Dla nich każde potknięcie medycyny opartej na faktach jest równoznaczne z jej dyskredytacją. W przypadku profesjonalistów, w szczególności lekarzy, dążenie do perfekcjonizmu wynika z troski o dobro chorego i utożsamiania postępowania zgodnie z najlepszą wiedzą medyczną z wysoką skutecznością.

Bardzo powszechne jest przy tym wśród lekarzy przekonanie, że powinni oni znać precyzyjną i jednoznaczną odpowiedź na każde postawione przez pacjenta pytanie. Co także istotne, w Polsce lekarze pracują pod wymuszoną przez prawo presją perfekcjonizmu. Brak sukcesu może być uznany za błąd, a to grozi odpowiedzialnością karną, cywilną i zawodową, czyli poważnymi sankcjami, a w najlepszym razie długotrwałym i męczącym udowadnianiem własnej niewinności.

Hołdy składane perfekcjonizmowi przez lekarzy to ślepy zaułek z wypaleniem zawodowym na końcu. I jednocześnie próba zaklinania rzeczywistości. Niby każdy wie, że współczesna medycyna jest niedoskonała, a perfekcjonizm jest i będzie dla tej nauki utopią, choćby dlatego, że za swoje największe osiągnięcie, czyli wydłużenie życia, musi płacić cenę w postaci rosnącej liczby chorych przewlekle i cierpiących na powikłania leczenia.

Zbyt mało moim zdaniem mówimy, jak jest, a zbyt często upiększamy. W przypadku szczepionek przeciw COVID-19, zamiast snucia idealistycznych wizji, eksperci od razu powinni przekazać to, co niepodważalne: zaszczepić się zdecydowanie warto, bo pokazują to dziesięciolecia doświadczeń z innymi szczepionkami, ale wirus RNA jest nieprzewidywalny, a choroba nowa, dlatego dopiero przekonamy się, w jakim stopniu uda nam się uchronić przed jej skutkami.

Sławomir Badurek, diabetolog, publicysta medyczny