Dr Zabielska-Cieciuch o sytuacji na granicy: Lekarze się nie rozdwoją
Nie da się dodatkowo leczyć 1,5 mln osób bez ograniczenia dostępu do opieki dla pozostałych pacjentów – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, specjalista medycyny rodzinnej, kierownik przychodni POZ w Białymstoku, ekspert Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie.
– Przychodnie POZ blisko granicy polsko-ukraińskiej oraz te, w pobliżu których zakwaterowano duże grupy osób uciekających przed wojną, są oblężone. Do Polski przyjechały osoby przeziębione, gorączkujące, osłabione, czasami mdlejące, bez dokumentów i leków. Na początku nigdy nie wiadomo, czy osoba, którą badamy, choruje na grypę czy COVID-19.
Z jednej strony minister zdrowia i prezes NFZ mówią, że polscy pacjenci nie będą mieli ograniczonego dostępu do opieki medycznej, a z drugiej – apelują, by uchodźcy z Ukrainy udawali się do najbliższej placówki POZ. My się nie rozdwoimy. Nie da się dodatkowo leczyć 1,5 mln osób bez ograniczenia dostępu do opieki dla pozostałych pacjentów. Nasze zasoby i kadry są niewystarczające.
Niezadowolenie ludzi, którzy już wiedzą, że nie będzie tak, jak było, spada na lekarzy. Część zaniepokojonych pacjentów pyta, czy będziemy mieli dla nich czas, skoro po wybuchu wojny na Ukrainie polskie placówki stały się znacznie bardziej obciążone.
Z punktu widzenia lekarzy rodzinnych wielkie wyzwanie stanowi brak dokumentów wśród części uchodźców. Niektóre dzieci mają tylko metrykę urodzenia, co sprawia, że mamy kłopot z wprowadzaniem nowych pacjentów do systemu. Czasami bawimy się w detektywów, próbując rozszyfrować, jakie leki przyjmowały niektóre osoby, bo one nie pamiętają ich nazwy, a uciekając w pośpiechu z domu nie zabrały ze sobą opakowania. Te czynności zajmują mnóstwo czasu.
Ogromnym problemem jest refundacja leków dla uciekających przed wojną. Doskonale wiemy, że na ogół nie mają za co wykupić leków na receptę bez refundacji. Mam nadzieję, że przepisy w końcu rozwieją wątpliwości lekarzy obawiających się w przyszłości kontroli NFZ i ewentualnych kar finansowych z tego tytułu. Nie zawsze chodzi o leki za kilka złotych, lecz np. o insulinę, która kosztuje kilkaset złotych czy leki przeciwpadaczkowe.
Aby wystawić receptę na refundowany lek na astmę, muszą zostać spełnione odpowiednie parametry w spirometrii i dokonane próby rozkurczowe. Czy w takiej sytuacji Ukraińcowi wystawić skierowanie do pulmonologa, by na wizytę u specjalisty czekał w kolejce przez pięć miesięcy? Odium patrzenia w oczy tym cierpiącym ludziom spada na lekarzy, nie na urzędników.
Można mieć pewność, że wśród uchodźców pojawią się przypadki zachorowań na odrę i polio. Jesienią były ogniska polio za naszą wschodnią granicą. W ciągu ostatnich kilku lat wyszczepialność na Ukrainie, za sprawą rosyjskich trolli straszących, że dzieciom wstrzykuje się coś strasznego, spadła o 30-40 proc. Ostatnio od matki 6-miesięcznego dziecka usłyszałam, że jeszcze nigdy nie było zaszczepione, co pokazuje, jaki ogrom pracy czeka nas w przyszłości.
Notował: Mariusz Tomczak