27 listopada 2025

Grzegorz Wrona: W sprawie bezpieczeństwa nie ustąpimy

Zostaliśmy wychowani w taki sposób, że pozwalamy pacjentom na bardzo wiele. Ale granica została przekroczona i agresja wobec medyków się nasila. Oczekujemy szybkiej reakcji policji i adekwatnych kar dla sprawców – mówi Grzegorz Wrona, sekretarz Naczelnej Rady Lekarskiej, w rozmowie z Piotrem Kościelniakiem.

Fot. arch. NIL

Rada Ministrów przyjęła projekty nowelizacji Kodeksu karnego i Kodeksu wykroczeń, w których zostały zapisane rozwiązania zapewniające skuteczniejszą ochronę lekarzy, ratowników i pielęgniarek przed przemocą. Co ma się zmienić i na jakim etapie są prace?

Projekt ustawy jest jeszcze procedowany w Sejmie. Możemy się spodziewać, że do grudnia zostanie przegłosowany, zapewne wejdzie w życie w przyszłym roku. Co się zmieni? W projekcie została zwiększona karalność za naruszenie nietykalności – przede wszystkim cielesnej – funkcjonariuszy publicznych. Ta zmiana oczywiście nie dotyczy tylko medyków, ale część z nas, lekarzy, ma ochronę taką jak funkcjonariusz publiczny.

Z tego, co pamiętam, za naruszenie nietykalności cielesnej jest tam kara więzienia od trzech miesięcy do nawet pięciu lat. Ważne jest, aby lekarze zrozumieli, że jest istotna różnica między funkcjonariuszem publicznym, np. sędzią, prokuratorem, a osobą, której należy się ochrona taka jak funkcjonariuszom publicznym. Nie jestem zainteresowany, aby lekarze mieli status funkcjonariuszy publicznych, bo za tym idzie nie tylko ochrona, ale i większa odpowiedzialność. No i chciałbym, aby taką ochroną zostali objęci wszyscy lekarze.

No właśnie – co z postulatem, aby ochroną objęty był każdy lekarz, niezależnie od miejsca pracy i rodzaju kontraktu?

Takie zróżnicowanie rzeczywiście istnieje, ale nic mi nie wiadomo, aby w tym zakresie miały pojawić się zmiany. Jako samorząd domagamy się tego, żeby lekarz, który udziela świadczeń, czy to będąc członkiem zespołu ratownictwa medycznego, czy to będąc lekarzem szpitalnego oddziału ratunkowego, czyli jakiegokolwiek innego podmiotu, który udziela świadczeń na NFZ, i lekarz, który udziela takich świadczeń w prywatnym gabinecie, byli objęci taką samą ochroną. Przecież sytuacje, kiedy pacjent jest pobudzony, pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających, nie dotyczą wyłącznie publicznych podmiotów.

Teoria mówi, że odstrasza nie surowość kary, ale jej nieuchronność. Jak policja i prokuratura reagują na zgłoszenia?

Samo zagrożenie, w dodatku dość odległe, nie eliminuje agresji. Działa natomiast świadomość, że agresor zostanie schwytany i natychmiast ukarany. Przypominam sobie, że kiedy uczestniczyliśmy w dyskusjach sejmowej Komisji Zdrowia i minister Arkadiusz Myrcha przedstawiał założenia projektu, mówił głównie o podniesieniu widełek kar. Wyraźnie sygnalizowaliśmy, że to nie jest to, na co czekamy. Czekamy na to, by policja i prokuratura reagowały natychmiast. I żeby zareagowały również sądy, orzekając adekwatne kary.

Nie chcę tu mówić o karach surowych, ale nie mam wątpliwości, że napad na funkcjonariusza publicznego lub osobę chronioną jak funkcjonariusz publiczny to czyn niesłychanie zdrożny i powinien być przykładnie ukarany. Powinien też zostać ukarany szybko.  Jeżeli wyrok pojawia się po trzech czy pięciu latach, to sprawca po prostu śmieje się nam w nos.

Rozmawiał Pan z prokuratorami w tej sprawie. Wiedzą, jak postępować?

Muszę się odwołać do dwóch tragedii, które miały miejsce na początku tego roku w Siedlcach i Krakowie. Po tych wydarzeniach zaczęliśmy natychmiast rozmowy z prokuratorem generalnym i myślę, że miały one wpływ na to, że w lipcu Adam Bodnar ogłosił wytyczne w tej sprawie. Pan prokurator wyraźnie podkreślił, że skoro jesteśmy osobami, którym należy się taka ochrona jak funkcjonariuszowi publicznemu, to w razie napaści prokuratura musi niezwłocznie podjąć działanie z urzędu. Nie dlatego że pobity lekarz zadzwoni na policję, tylko każda informacja, która dotrze do policjanta, musi wywołać stosowną reakcję.

W wytycznych znalazły się też zalecenia, by prokuratury stosowały środki zapobiegawcze, aby podsądny nie popełnił nowego przewinienia. Kolejną kwestią jest kwalifikacja takiego czynu – wdrożenie postępowania w trybie przyspieszonym i w ciągu kilku dni nałożenie stosownych sankcji. Ważne jest również to, aby prokuratorzy nie godzili się z tendencją orzekania przez sądy najniższego wymiaru kary wtedy, gdy chodzi o agresję nieczyniącą wielkiej szkody.

Czy ma Pan konkretne dane dotyczące liczby ataków oraz liczby interwencji?

W Naczelnej Izbie Lekarskiej swego czasu był prowadzony taki rejestr, ale bez podstawy prawnej, nie obowiązywały wtedy przepisy RODO. Każdy lekarz mógł drogą elektroniczną zgłosić informację o pobiciu czy agresji słownej. Niestety, lekarze i pielęgniarki nie otrzymywali żadnej informacji zwrotnej, nie było też reakcji organów ścigania. Ten rejestr umarł, ale to był dobry pomysł.

Problem niedostatecznego rozpoznania skali rozwiązałby Rejestr Agresji w Ochronie Zdrowia.

Będziemy zabiegać o to, aby taki rejestr powstał. Nie jestem jednak orędownikiem koncepcji, aby ten obowiązek został nałożony na samorząd lekarski. Nie ma podstawy prawnej, aby w Naczelnej Izbie Lekarskiej przetwarzać dane osób, które padły ofiarą agresji. Mamy też pewien hamulec ze strony lekarzy – część nie ma ochoty chodzić na policję i zgłaszać takich incydentów, wstydzi się.

Część myśli sobie: „No dobra, dostałem w mordę, taniej będzie o tym zapomnieć, niż robić aferę”, że o postępowaniu po hejcie nawet nie wspomnę. Mówię o tym, dlatego że my – mówię w tej chwili o wszystkich medykach – jesteśmy wychowani w taki sposób, że pacjentowi na wiele pozwalamy. Że mamy względem pacjenta obowiązki, że powinniśmy wybaczać. Ale są pewne granice i te granice niestety zaczęły być przekraczane, agresja stała się częstsza i bardziej intensywna.

My się do tego przyzwyczailiśmy i po części dlatego mamy zaciągnięty hamulec. Ale jeśli lekarze zobaczą, że policja i prokuratura reagują, to przestaną się certolić i zaczną zgłaszać przypadki agresji. Warto też przypomnieć, że pokrzywdzeni mogą prosić Naczelną Radę Lekarską o pomoc – istnieje Zespół ds. Naruszeń w Ochronie Zdrowia, mamy rzecznika praw lekarza, mamy wreszcie COBIK, który prowadzi odpowiednie szkolenia. Jestem przekonany, że kiedy ten materiał ukaże się w „Gazecie Lekarskiej”, uda nam się dotrzeć do wielu kolegów i poprawimy zgłaszalność tego rodzaju zdarzeń.

No właśnie – jaka jest rola mediów w walce z agresją wobec lekarzy?

Dziś media informują tylko o tym, że gdzieś kogoś pobito, ale nie chcą podawać dokładnych miejsc, bo to stygmatyzuje lekarza czy pielęgniarkę. Chciałbym, żeby media informowały również o podjętych działaniach. Żeby ten redaktor, który powiedział w telewizji o pobiciu lekarza, za trzy dni poinformował, że policja podjęła czynności, sprawca został zatrzymany i odbyło się posiedzenie sądu.

I tu kolejna ważna sprawa – podawanie wyroku do publicznej wiadomości. Oczywiście nie chodzi nam o to, aby gdzieś na ścianie w szpitalu wywiesić zdjęcie takiej osoby, ale sam wyrok – czemu nie? Nie będziemy tego wykorzystywać po to, żeby nie udzielić jakiegoś świadczenia czy udzielić w sposób niepełny, ale po to, żeby w odpowiedni sposób prowadzić rozmowę.

Jak obecnie wygląda sprawa z ochroną fizyczną? Kamizelki nożoodporne mają mieć zespoły ratownictwa medycznego.

Rozmawiałem na ten temat z ratownikami medycznymi i ich zdaniem kamizelki nie spełniają swojego celu, a czasem mogą utrudnić udzielanie pomocy. Pewnie będą leżeć w karetce. To nie oznacza, że są niepotrzebne. Mam za sobą wieloletnie doświadczenie pracy w pogotowiu i wiem, podobnie jak koledzy pracujący w ratownictwie, że są adresy specjalne. Jak się tam jedzie, to trzeba mieć oczy dookoła głowy. W takich miejscach rzucano we mnie siekierą, więc pewnie założyłbym taką kamizelkę…

Czy nadal pojawia się pomysł bramek wykrywających metal przed wejściem do placówki medycznej?

Ostatnio, idąc do radia, przechodziłem przez taką bramkę. Przy wejściu do Sejmu i Senatu też są takie. Wiele instytucji je instaluje. No ale to nie jest jednorazowy wydatek – obok takiej bramki musi stać ochroniarz. Przychodnie i szpitale mają dziś inne priorytety finansowe. Nie jestem przeciwnikiem tego pomysłu, tylko bramkom musi towarzyszyć pewna dyscyplina i skanalizowanie ruchu z zewnątrz. Czyli szpital musi najpierw zabezpieczyć tych 20 czy 30 wejść bocznych, pracowników wyposażyć w karty dostępowe, a dopiero później zająć się zabezpieczeniem głównych wejść dla pacjentów.

Sprawę bezpieczeństwa lekarzy traktuje Pan bardzo osobiście.

Chcę podkreślić, że naszym obowiązkiem jest zapobiegać agresji i przemocy, a nie odwiedzać później naszych kolegów w szpitalach czy chodzić ze sztandarem na pogrzeby. Dlatego powtarzam: udzielajmy profesjonalnych świadczeń i uważajmy na to, co może nam zagrażać. A do pacjentów apeluję: szanujcie swojego doktora.

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 11/2025