Instytuty medyczne: jest rodzimy potencjał
Badawcze instytuty medyczne są niezbędne dla prawidłowego działania systemów ochrony zdrowia. Są napędem rozwoju krajowej, a często nawet światowej medycyny. Tylko dlaczego tak słabo to u nas widać?
Foto: Lidia Sulikowska
W Polsce z roku na rok pojawia się coraz więcej innowacyjnych metod leczenia. Co jakiś czas media informują o sukcesach polskich lekarzy i naukowców, dzięki którym można skuteczniej leczyć. Zbyt często można jednak odnieść wrażenie, że ojcami i matkami tych osiągnięć zbyt rzadko bywają badawcze instytuty medyczne.
Oczywiście są w systemie perełki, o których wie cała Polska, a nawet kawałek świata, ale co z innymi? Śledząc doniesienia medialne, choćby z ostatnich lat, nie da się nie zauważyć, że bohaterami polskiej medycyny są często ludzie uniwersytetów (nie tylko medycznych), placówek medycznych niebędących instytutami, a nawet fundacje i prywatne firmy. Czy faktycznie instytuty nie mają się czym pochwalić?
Jak jest naprawdę
Instytuty badawcze są po to, aby prowadzić badania naukowe oraz prace rozwojowe, które następnie będzie można wdrożyć i zastosować w praktyce. To państwowe jednostki, a zasady, w oparciu o które działają, reguluje odpowiednia ustawa (Dz.U. z 2010 r. nr 96, poz. 618, z późn. zm.). Otrzymują na ten cel dotacje z budżetu państwa. W zależności od obszaru działania, nadzór nad nimi sprawuje odpowiedni minister. W sumie jest ich ponad 100, z czego medycznych – 16. Tylko dwa z nich mają najwyższą kategorię naukową, czyli A+ (Instytut Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka, Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu). Oczywista bariera?
– Mamy dużo jednostek kategorii A i B, to ogromny potencjał, który musi być jednak lepiej wykorzystany. Trzeba uruchomić więcej programów badawczych z zakresu medycyny ze wsparciem państwa. Należy też umożliwić zdobywanie grantów na badania wyprzedzające i ułatwić dostęp do grantów z zakresu badań stosowanych. Warto też zacieśniać współpracę badawczą pomiędzy placówkami, także z innych krajów, tworzyć silne konsorcja, bo w grupie jest siła – uważa prof. Leszek Rafalski, przewodniczący Rady Głównej Instytutów Badawczych i dodaje, że istotnym czynnikiem hamującym ich rozwój jest niedostateczne finansowanie.
– Statutowa dotacja jest za niska, a najlepsi nie są premiowani – dodaje prof. Rafalski. Słowa te potwierdza prof. Katarzyna Kotulska-Jóźwiak, zastępca dyrektora ds. nauki Instytutu Centrum Zdrowia Dziecka. – Pod względem dotacji budżetowej kategoria A+ nic nam nie dała. Staramy się, prowadzimy wysokiej klasy badania naukowe, zdobywamy kategorie i nagrody, ale nie przekłada się to na wysokość dotacji – informuje. Niezadowoleni są również przedstawiciele innych instytutów.
– Źle oceniam obecny model finansowania. Od 2012 r. dotacja finansowa dla mojego instytutu, który był wtedy w stanie równowagi finansowej, zmniejszyła się o ponad 4 mln zł. Równocześnie rośnie nacisk na samofinansowanie. To jest nie do wykonania. W jaki sposób instytut, którego zadaniem jest współkreowanie polityki zdrowotnej, prowadzenie badań naukowych w zakresie zdrowia publicznego i epidemiologii oraz wdrażanie ich wyników, może zamienić się w przedsiębiorstwo biznesowe? To prowadzi do utraty wiarygodności. Obecnie dostajemy rocznie mniej niż 4 mln zł, a potrzebujemy drugie tyle – mówi prof. Mirosław Wysocki, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny (kat. B).
Inni zwracają uwagę na to, że instytuty oferują drogie, unikatowe metody leczenia, są kompleksowe w działaniu, ale NFZ tego nie premiuje. Płaci po prostu za procedurę, nie interesuje go, że niektórzy wykonują określone świadczenia inaczej, lepiej, skuteczniej, co przecież sporo kosztuje. – Nikomu nie jest łatwo, ale i w tych warunkach można wiele zrobić. Wkład naszego zespołu, jaki wypracowaliśmy sami, by wybudować Światowe Centrum Słuchu, wynosi około 40 proc. całego budżetu – nadmienia jednak prof. Henryk Skarżyński, dyrektor tej placówki.
Resort chce pomóc
W czasie Konferencji Dyrektorów i Przewodniczących Rad Naukowych Medycznych Instytutów Badawczych, która odbyła się pod koniec stycznia w podwarszawskich Kajetanach, wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas powiedział, że medyczne instytuty badawcze to perły polskiej medycyny, o które trzeba dbać. Podkreślił, że to resort zdrowia jest za nie odpowiedzialny i zadeklarował pomoc, ale ich dyrektorzy muszą najpierw zdefiniować najpilniejsze potrzeby. Wspólny dialog ma doprowadzić do pozytywnych zmian. – Słowa wiceministra Pinkasa są budujące. Cieszę się, że Ministerstwo Zdrowia dostrzega te placówki i ich ogromną rolę. Mamy świetną bazę kliniczną, naukową i dydaktyczną. Szkoda tego nie wykorzystać – komentuje prof. Rafalski.
Jest też pomysł w samej RGIB, aby utworzyć tam zespół ds. instytutów medycznych. – Cała rada ma pod opieką ponad setkę instytutów z różnych dziedzin, dlatego zasadne byłoby uformowanie takiego ciała, które zajmowałoby się wyłącznie placówkami medycznymi, definiowało ich potrzeby i proponowało kierunki rozwoju – tłumaczy szef RGIB. – Dobrze, że doszło do tego spotkania. Inicjując je, miałem na względzie, aby powrócić do dobrych praktyk i współpracy sprzed 20 lat. Wtedy i dziś ma to sens. Cieszą mnie słowa pana ministra,, że możemy liczyć na dobre kontakty i współpracę – stwierdza z kolei prof. Skarżyński.
Problem komunikacyjny
Z argumentem zbyt niskiego finansowania trudno dyskutować, jednak z drugiej strony – przecież nie tylko instytuty medyczne mają ten problem, inni także się z nim borykają, ale mimo to osiągają sukcesy.
– To ważne, że resort zdrowia dostrzega problem, ale równie istotne jest, aby instytuty same pokazały, że chcą się rozwijać i naprawiać zastałą rzeczywistość. Ministerstwo nie rozwiąże za nas problemów, trzeba samemu wykazać szereg inicjatyw. Nawet jeśli są braki finansowe, trudności w uzyskiwaniu grantów, to można przyjąć pozycję „obrażam się na system i nic nie robię”, ale można też głośno mówić o tym problemie, pokazać konkretne przykłady, co się zmieni na lepsze, jeśli konkretne działania zostaną wdrożone. Warto też współpracować z innymi, wymieniać się doświadczeniami i udostępniać własne sprzęty i laboratoria, również za granicą, bo to poszerza horyzonty i obniża koszty. Wszyscy są ważni, i instytuty, i szpitale, i uczelnie medyczne, nie musimy ze sobą konkurować. Mojemu instytutowi i kilku innym udało się, trzymam kciuki za resztę – uważa prof. Henryk Skarżyński.
Dodaje, że nie jest tak, że inni potrafią i robią wiele dla polskiej medycyny, a instytuty na tym polu kuleją. – Mają absolutnie wiele osiągnięć, ale muszą dbać, by były upowszechniane. Myślę, że instytuty wykonują kawał dobrej roboty, ale mają problemy z wypromowaniem swojej działalności, choćby poprzez media, przez co można odnieść nieprawdziwe wrażenie, że niewiele się w ich murach dzieje. Tak nie można, bo te sukcesy pozostają niezauważane i nie ma szansy na dalszy ich rozwój. Trzeba pokazywać swój dorobek, bo wtedy łatwiej walczyć o większe dotacje i nowe inicjatywy, budować zespoły w kraju oraz międzynarodowe – dodaje prof. Skarżyński.
Instytut Centrum Zdrowia Dziecka przygotowuje się do uruchomienia ośrodka transplantacyjnego dla dzieci. Instytut Matki i Dziecka stosuje unikalne metody leczenia rozszczepów twarzy i wdrożył ogólnopolski program badania przesiewowego u noworodków w kierunku rzadkich wad metabolizmu. Naukowcy z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi odkryli ostatnio, że zanieczyszczone powietrze wpływa negatywnie na jakość plemników. Tomasz Wołkowicz, mikrobiolog z NIZP – PZH opracował prosty w realizacji i szybki test na obecność wirusa Ebola.
W Instytucie prof. Skarżyńskiego od 13 lat wykonuje się najwięcej w świecie operacji poprawiających słuch, a polscy pacjenci mają dostęp do najnowszych technologii jako pierwsi lub jedni z pierwszych we współczesnej światowej medycynie. Działa tam też pierwsza w świecie Krajowa Sieć Teleaudiologii. Badacze Instytutu Psychiatrii i Neurologii poszukują biomarkerów w kierunku schorzeń neurologicznych. W Instytucie Kardiologii coraz częściej wykonuje się pionierskie zabiegi. Instytut Hematologii i Transfuzjologii bada, jak skuteczniej leczyć nowotwory układu chłonnego i krwiotwórczego. To tylko wybrane przykłady, pewnie nawet nie najważniejsze, o których jednak zbyt mało się mówi. Potencjał jest olbrzymi, a może być dużo lepiej.
Lidia Sulikowska
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 5/2016
Medyczne instytuty badawcze w Polsce:
- Centrum Onkologii – Instytut im. M. Skłodowskiej-Curie (Warszawa)
- Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu (Kajetany)
- Instytut Hematologii i Transfuzjologii (Warszawa)
- Instytut Matki i Dziecka (Warszawa)
- Instytut Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera (Łódź)
- Instytut Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka (Warszawa)
- Instytut Reumatologii im. prof. E. Reicher (Warszawa)
- Narodowy Instytut Leków (Warszawa)
- Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki (Łódź)
- Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc (Warszawa)
- Instytut Kardiologii im. Prymasa Tysiąclecia S. Wyszyńskiego (Warszawa)
- Instytut Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego (Sosnowiec)
- Instytut Medycyny Wsi im. Witolda Chodźki (Lublin)
- Instytut Psychiatrii i Neurologii (Warszawa)
- Instytut Żywności i Żywienia im. prof. A. Szczygła (Warszawa)
- Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny (Warszawa)