IV Kongres Wizja Zdrowia. Szpital nie jest fabryką guzików
Szpitale powinny być traktowane jak fabryki zdrowia, a nie fabryki guzików, i dlatego wymagają innego sposobu finansowania.
IV Kongres Wizja Zdrowia. Foto: Mariusz Tomczak
To tylko niektóre z bon motów, jakie padły we wtorek podczas panelu dyskusyjnego pt. „Finansowanie i organizacja sektora medycznego. Doradztwo i inwestycje” w czasie IV Kongresu Wizja Zdrowia w Warszawie.
Dyskusja w dużym stopniu toczyła się wokół skutków trwającej pandemii COVID-19, która wpływa na pracę wszystkich placówek ochrony zdrowia. – Bez względu na sytuację epidemiczną szpitale nie powinny przerywać przyjmowania pacjentów, chociaż zapewnienie bezpieczeństwa w obecnych warunkach jest sporym wyzwaniem – przyznał Jakub Kraszewski, dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
Jak dodał, niełatwo jest zachować ciągłość leczenia przy zwiększającej się w szybkim tempie liczbie zakażonych SARS-CoV-2 i chorych na COVID-19. – Codziennie wykrywamy koronawirusa u 5-10 pacjentów, którzy zgłaszają się do nas z zupełnie innych przyczyn niż infekcja covidowa. Naszym głównym celem jest utrzymanie w sposób nieprzerwany pracy oddziałów: onkologicznego, hematologicznego, endokrynologicznego i innych. Pacjenci potrzebują pomocy bez względu na to, czy mamy pandemię, czy nie – powiedział dyrektor Jakub Kraszewski.
Kierowane przez niego Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku prawdopodobnie zdoła wykonać ryczałt do końca roku, ale nie wszystkim placówkom – z uwagi na pojawienie się koronawirusa i wynikającą z pandemii dezorganizację ich pracy – to się uda. Na to, że wiele mniejszych placówek nie zrealizuje w całości kontraktów zawartych z NFZ, zwracał uwagę dr Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie, a jednocześnie członek Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej. W wielu placówkach były pustki, a w takiej sytuacji trudno o normalną pracę. – Pacjenci bardziej obawiali się infekcji COVID-19 niż chorób serca – podkreślił.
Fakt, że w szpitalach było dużo mniej pacjentów, a w niektórych wciąż ich liczba jest mniejsza od tej sprzed pandemii, nie oznacza, że zdołały one zaoszczędzić z tego powodu pieniądze. – Szpitale ponoszą koszty stałe. Koszty zmienne stanowią 20-30 proc. kosztów stałych. Jeśli szpitale mają nadrobić to, czego nie wykonały nie ze swojej winy w czasie pandemii, kiedy nie były w stanie normalnie funkcjonować, to jest to pomieszanie z poplątaniem – tymi słowami dr Jerzy Friediger odniósł się do pojawiających się od dłuższego czasu w przestrzeni publicznej zapowiedzi, że w I półroczu 2021 r. placówki powinny nadrobić świadczenia niewykonane w tym roku.
– To nierealne, nie wspominając już o tym, że nie wiemy, jaka będzie sytuacja epidemiczna w przyszłym roku – podkreślił dr Jerzy Friediger. Jak dodał, szpital to nie fabryka guzików, dlatego nie da się porównać placówek zajmujących się leczeniem do typowej działalności gospodarczej, bo rządzą się one zupełnie innymi regułami. Z uwagi na specyfikę, wobec placówek ochrony zdrowia trzeba mieć odmienne oczekiwania. – W ochronie zdrowia potrzebna jest zmiana sposobu myślenia – dodał dyrektor krakowskiego szpitala.
W podobnym duchu wypowiadał się Rafał Janiszewski z kancelarii doradczej świadczącej usługi z zakresu organizacji ochrony zdrowia na rzecz podmiotów leczniczych. Zwrócił uwagę, że potrzebna jest poważna dyskusja nad zmianą sposobu finansowania świadczeń zdrowotnych, a nie powrót do tego, co było w czasach, zanim pojawiła się pandemia. – Pacjenci wracają do szpitali ze skumulowanymi problemami. To oznacza wyższe koszty opieki – wskazał.
Zdaniem dr Małgorzaty Gałązki-Sobotki z Uczelni Łazarskiego w Warszawie, pandemia ujawniła wszystkie słabości systemu ochrony zdrowia, a – odnosząc się do słów dr. Jerzego Friedigera – powiedziała, że szpital powinien być „fabryką zdrowia”. – Niefinansowanie szpitali w oparciu o wyniki stoi w sprzeczności z interesem pacjenta, głównego sponsora systemu ochrony zdrowia – powiedziała. Jak podkreśliła dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, w żadnym kraju nie ma wystarczającej ilości środków finansowych na to, aby spełnić oczekiwania wszystkich pacjentów, a potrzeby zdrowotne współczesnych społeczeństw można „sztucznie pompować”.
Przeciwko tej ostatniej tezie zaprotestował dr Jerzy Friediger, apelując m.in. o stworzenie jasnych kryteriów oceny szpitali, bo te, które obecnie obowiązują, prowadzą do paradoksów. – Jest cała masa placówek funkcjonujących znakomicie, bo nie przyjmują trudnych przypadków i nie wykonują nieopłacalnych z ich punktu widzenia procedur. Są one finansowane z tej samej puli co szpitale, które przyjmują wszystkich chorych i leczą także tych, którym pomoc wymaga poniesienia sporych kosztów – mówił dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie w czasie Kongresu Wizja Zdrowia.
Nie jest tajemnicą, że leczenie trudnych, skomplikowanych przypadków, często nie pozwala szpitalowi „wyjść na zero” przy rozliczeniach z Narodowym Funduszem Zdrowia, dlatego – zdaniem dr. Jerzego Friedigera – należy zmienić filozofię finansowania szpitali. – Ryczałt powinien pozwolić wszystkim placówkom na działanie, a dodatkowe środki placówki powinny otrzymywać wtedy, gdy zrobią coś więcej. Tam, gdzie mamy do czynienia z finansowaniem ze środków publicznych, tam powinny obowiązywać te same obowiązki wobec pacjenta i systemu jak w przypadku placówek należących do sieci szpitali – wskazał. Dodał, że obecnie fakt bycia w sieci jest dla niektórych szpital czasami tak jakby karą.
Mariusz Tomczak