K. Radziwiłł: Jeden szpital tonie w długach, drugi radzi sobie nieźle
Nie należy sumować zadłużenia wszystkich szpitali. Problem dotyczy mniej więcej 1/3 z nich, co oznacza, że 2/3 po prostu nie ma długów.
Konstanty Radziwiłł. Foto: Mariusz Tomczak
Komentuje Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia w latach 2015-2018:
– Stwierdzenie, że zadłużenie szpitali rośnie, nie jest do końca precyzyjne. To temat skomplikowany, którego nie da się podsumować jednym zdaniem.
To prawda, że wzrosła nieco kwota ogólna zadłużenia, ale problem dotyczy mniej więcej 1/3 szpitali, co oznacza, że 2/3 nie ma długów, a już na pewno nie tych wymagalnych.
Nie należy sumować zadłużenia wszystkich placówek, lecz spoglądać m.in. na to, których szpitali dotyczą i jaką mają one strukturę. Są przecież oddziały zawsze przynoszące straty, jak i te atrakcyjne pod względem finansowym.
Zaciąganie zobowiązań jest zjawiskiem normalnym, gdy się prowadzi działalność gospodarczą. Problem zaczyna się wtedy, gdy długi przekraczają granicę bezpieczeństwa, np. zbliżając się do wartości kontraktu rocznego lub gdy mają charakter wymagalny, a placówka nie jest w stanie ich spłacić. Są szpitale z zaciągniętymi kredytami i dodatnim wynikiem finansowym, ale są i takie, które miały nadwyżkę, ale obecnie odnotowują wynik ujemny.
Znam wiele przykładów, gdy dwie lecznice o podobnej strukturze, czasami położone nawet niedaleko siebie, są w innej kondycji finansowej – jedna tonie w długach, a druga radzi sobie nieźle. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, może być tylko jedna: są inaczej zarządzane. Są placówki zadłużone po uszy, jak szpital w Grudziądzu, w którym dług zbliża się do 500 mln zł. Od dawna wiadomo, że jego przyczyną było przeinwestowanie, bo dyrektor, znajdujący się pod „ochroną polityczną”, przez wiele lat zaciągał zobowiązania i nikt na to nie reagował.
Z drugiej strony mamy np. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Białej Podlaskiej z dodatnim wynikiem finansowym. Oddłużanie szpitali miało miejsce już kilkakrotnie i nie przyniosło żadnego efektu, o ile nie było powiązane z restrukturyzacją i reformą zarządzania. Znane są placówki, jak np. szpital w Gorzowie Wielkopolskim, które wyszły z wielkich długów głównie w wyniku zmiany sposobu zarządzania.
Opublikowany kilka tygodni temu raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący sieci szpitali oceniam krytycznie, bo jednym z zawartych w nim wniosków jest powiązanie sieci z kłopotami finansowymi placówek, a te nie mają z siecią nic wspólnego. Ustawa o sieci nie doprowadziła do zmniejszenia finansowania placówek, a wręcz odwrotnie, bo otrzymały one dodatkowe środki, a także, co jest istotne z punktu widzenia zarządzania, wieloletnią gwarancję kontraktu z NFZ.
Myśmy zmienili sposób ich finansowania, a nie jego wysokość, a jeśli już zmienialiśmy wysokość, to w górę, a nie w dół. Poza tym wszyscy wiedzą, że na sieć nałożyła się fala podwyżek wynagrodzeń lekarzy i pielęgniarek oraz dużych roszczeń innych grup pracowniczych, były też obiektywne wzrosty innych kosztów.
Notował: Mariusz Tomczak