20 lutego 2025

Który sektor lepszy: publiczny czy prywatny?

To, co atrakcyjne w publicznej, jest nieatrakcyjne w prywatnej ochronie zdrowia, i odwrotnie – pokazuje badanie ankietowe lekarzy.

Fot. shutterstock.com

Pod koniec 2024 r. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy wraz z Polityką Zdrowotną przeprowadził badanie ankietowe dotyczące oceny pracy przez lekarzy (próba n=1763 lekarzy). Była to już trzecia edycja badania. Pierwsze miało miejsce w 2020 r., kolejne w 2022 r. Na podstawie obserwacji z badań można rzec, że teoretycznie wszystko się zmienia. Ale w rzeczywistości zmienia się niewiele.

Mamy już od ponad roku nowy rząd. W ochronie zdrowia słyszymy o odwracaniu piramidy, choć niewielu w Polsce wie, o co w tym haśle chodzi. Słyszymy o ciągłym poprawianiu sytuacji pacjenta i medyka, a kolejka jak stała, tak stoi (a w wielu miejscach robi się jeszcze dłuższa). Lekarzy jest podobno za mało, ale nic się nie robi (poza „dolewaniem” albo nawet „przelewaniem kasy” na niektórych kontraktach), aby lepiej wykorzystać systemowo ich potencjał, odbiurokratyzować, poprawić organizację.

Wszyscy wiedzą, że nie ma na świecie systemu idealnego, a pacjenci na ulicę nie wyjdą, bo jak są zdrowi i mają siłę protestować, to już zapominają o zdrowiu. Uczestnicy rynku wiedzą więc, że trzeba szukać swojego sposobu na za krótką kołderkę.

Badania pokazały, że nadal 75 proc. lekarzy pracuje w więcej niż jednym miejscu pracy. Lekarze, niezależnie od posiadanej formy zatrudnienia, wciąż całkowicie inaczej oceniają atuty pracy w publicznych i prywatnych placówkach opieki zdrowotnej. To, co jest atutem w „prywacie”, nie jest nim w systemie publicznym, i odwrotnie. Można by rzec: „Idę do prywaty, bo tam mam jasne zasady. Od-do. Wiem co i za co”. Wszystko policzone, system działa, bo nikt nie pozwoli sobie na marnowanie zasobów. Wprawdzie jest trochę jak w fabryce, ale przynajmniej sprawiedliwie.

Według badanych lekarzy w pracy w sferze prywatnej największą zaletą jest wynagrodzenie (wskazania 84 proc. respondentów). Na kolejnych miejscach uznanych za atuty pracy w systemie niepublicznym znalazła się dobra organizacja pracy (61 proc.) i stosunek do pracownika (41 proc.). Jedynie 15 proc. lekarzy wskazało, że atutem prywatnych placówek opieki zdrowotnej jest możliwość lepszego leczenia pacjenta. Jeszcze mniej deklaracji w tym kontekście uzyskała możliwość rozwoju zawodowego (8 proc.).

A teraz odwracamy piramidę i patrzymy na obraz zatrudnienia w placówce publicznej. W tym przypadku największym atutem jest możliwość lepszego leczenia pacjenta (62 proc. deklaracji). To poczucie możliwości lepszego leczenia jest jednym z niewielu tak rosnących wskazań, bo jeszcze w 2020 r. było to 45 proc. Na kolejnym miejscu znalazła się perspektywa rozwoju zawodowego (51 proc. wskazań).

W badaniu zwracano uwagę na różne formy zatrudnienia. Wśród lekarzy zatrudnionych na kontrakcie nieadekwatne wynagrodzenie przeszkadza tylko 33 proc. badanych, a wśród zatrudnionych na umowę o pracę jest to aż 68 proc. wskazań. Badanie pośrednio pokazało dwa oblicza kontraktu. Wprawdzie daje on lekarzom lepsze wynagrodzenie zatrudnieni na kontraktach lepiej je ocenią), ale z drugiej strony kontrakt tworzy patologię podziału lekarzy na lepszych i gorszych.

Lekarzy „kontraktowych”, którzy świetnie zarabiają, robiąc w maksymalnych ilościach zakontraktowane zabiegi, i tych na umowę o pracę, którzy „chodzą wokół pacjentów” i zarabiają po wielokroć mniej.

Często nie zajmują się najciekawszymi przypadkami, ale jak sami o sobie mówią – „sprzątają” (opiekują się pacjentem po zabiegu) w szpitalu, bo tych, którzy swoje zabiegi zrobili i już je robią w kolejnym szpitalu, od dawna przy pacjencie nie ma. Pytałam lekarzy na kontaktach, czy jest to w porządku. Odpowiadali, że jeśli ktoś chce, też może iść na kontrakt, a jeśli nie potrafi danego zabiegu wykonywać, to nie ich wina. Czy zatem należy mieć żal do kontraktowców, że wykorzystują popyt na ich usługi? Bo to, że takie działania w wielu miejscach psują i tak już nie najlepszą atmosferę, to inna sprawa.

A gdyby to wszystko trochę ucywilizować. Nauczyć się czegoś od segmentu prywatnego: mniej biurokracji, lepsza organizacja. Do tego niezbędna i – jak pokazuje rynek – możliwa praca zespołowa. Czy to tak wiele, czy raczej niewiele, by innowacje w organizacji w ochronie zdrowia dogoniły innowacje i postępy w medycynie?

Anna Gołębicka, ekonomistka, strateg komunikacji i zarządzania

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 2/2025