Laser to nie zabawka. Oślepili lekarza lotniczego pogotowia (wideo)
– Taka głupia zabawa może doprowadzić do katastrofy i do śmierci ludzi, którzy znajdują się na pokładzie – mówi dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski.
Foto: Marta Jakubiak
W Warszawie ktoś oślepiał laserem załogę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Wiązka światła trafiła w znajdującego się na pokładzie śmigłowca dr. Mariusza Mioduskiego. Lekarz ma uszkodzoną siatkówkę i musi chodzić w ciemnych okularach. Nie pracuje. Dr Mioduski był bohaterem reportażu „Gazety Lekarskiej” o pracy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (całość TUTAJ).
Urząd Lotnictwa Cywilnego podaje, że we wrześniu tego roku, tylko w ciągu jednego tygodnia, doszło do pięciu takich groźnych incydentów. Kilkanaście miesięcy temu zainaugurowano ogólnopolską kampanię społeczną „Laser to nie zabawka”. Jej celem jest podniesienie świadomości wśród społeczeństwa na temat niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą zabawa laserem poprzez kierowanie jego wiązki w stronę samolotów.
W ramach akcji informacyjnej przygotowano spot edukacyjny oraz plakaty i animacje, z których można się dowiedzieć, że oślepienie kabiny pilota w fazie startu czy lądowania maszyny jest najniebezpieczniejszym momentem w całej operacji lotniczej. Za użycie lasera grożą grzywny. Za spowodowanie katastrofy w ruchu powietrznym, zgodnie z art. 173 Kodeksu karnego, można trafić do więzienia nawet na 12 lat.
Do zadań Lotniczego Pogotowia Ratunkowego należy wykonywanie lotów do wypadków i nagłych zachorowań i pomoc ich ofiarom, transport pacjentów wymagających opieki medycznej pomiędzy zakładami opieki zdrowotnej, lotniczy transport medyczny poza granice kraju oraz transport do Polski obywateli naszego kraju, ofiar wypadków lub nagłych zachorowań, do których doszło poza granicami Polski. Obecnie śmigłowce LPR stacjonują w 21 bazach stałych rozmieszczonych w całej Polsce oraz jednej bazie sezonowej w Koszalinie uruchamianej w czasie letnich wakacji.