23 listopada 2024

Mózg jest ślepy. O roli komunikacji w medycynie

Anglik powie: spóźniłem się na pociąg. Polak tę samą sytuację opisze takimi słowami: pociąg mi uciekł. „You did it!” – mówi matka do syna, który pierwszy raz w życiu wdrapał się na zjeżdżalnię, a polski lektor tłumaczy: „Udało ci się!”. Sposób myślenia odwzorowuje się w języku.

Foto: pixabay.com

– Polacy tak formułują wypowiedzi, że pozbawiają się sprawstwa: na świecie ludzie spóźniają się na pociąg, nam pociąg ucieka – mówił Zbigniew Kowalski z Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej podczas II Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej „Komunikacja w medycynie”, która odbyła się na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.

Motywacja jest często mylona z napędem, chciejstwem, a nie o to chodzi. Motywacja do przestrzegania zaleceń terapeutycznych to stan gotowości – pacjent nie tylko chce, ale jest gotowy do działania. Samo zrozumienie nie wystarczy (który z pacjentów nie słyszał, że palenie szkodzi), komunikat musi być bardziej wyrazisty: „albo pan to zrobi, albo pan umrze”. Ale strach jest dobry tu i teraz. Czy da się pacjenta nastraszyć tak, żeby go zmotywować do działania? Bez kontaktu człowiek-człowiek bardzo trudno wpływać na przestrzeganie zaleceń.

Efekt terapeutyczny w dużej mierze zależy od umiejętności podzielenia się odpowiedzialnością. – Które rozwiązania są najlepsze? Proste. Ale są jeszcze lepsze. Moje! – tłumaczył Zbigniew Kowalski. O tym także należy pamiętać, motywując chorego. Jego własne rozwiązania mogą być dla niego znacznie atrakcyjniejsze, dlatego powinien współuczestniczyć w leczeniu i współdecydować o jego kształcie. Dobrze, żeby lekarz umiał stworzyć dla pacjenta taką przestrzeń. Powinien też pamiętać o hiperboli odroczonych wartości: torebka jest ładna pod warunkiem, że mogę ją mieć.

Nadzieja

„Jeżeli wiesz, że pacjent na pewno umrze, to go zoperuj, bo może się uda. Zawsze to dla niego szansa na przeżycie” – cytował prof. Tadeusza Paliwodę prof. Zbigniew Szawarski – filozof i etyk z Uniwersytetu Warszawskiego. Czy celem jest przedłużanie życia w nieskończoność, czy walka o jego jakość? – pytał. Odpowiedź nie jest prosta, a problem złożony. Medycyna jest sztuką prawdopodobieństwa. Każdy patrzy inaczej: lekarz, pacjent, jego rodzina. Kto decyduje, co jest, a co nie jest najlepsze dla pacjenta? Jak zachować się w sytuacji konfliktu interesów?

Niepewność i konflikt moralny to istota położenia lekarza, który nigdy nie może mieć pewności, że nie popełni błędu. W tym zawodzie potrzebna jest więc pokora. Prof. Szawarski próbował też odpowiedzieć na pytanie, czym jest nadzieja. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno jest silnym motywatorem. Ale staje się fałszywa, kiedy lekarz odmawia pocieszenia lub ofiarowuje pocieszenie fałszywe, gdy poprzez unikanie lub nieumiejętność rozmowy prowadzi do zakłamania prawdy. Podstawą sztuki nadziei jest zaufanie do wiedzy, umiejętności, kompetencji i mądrości lekarza. Nadzieja może być dobra lub zła, ale nigdy nie wolno jej odbierać.

Komunikacja w opiece paliatywnej

Jak zauważył dr Jerzy Jarosz z Fundacji Hospicjum Onkologiczne, pomiędzy dobrą i złą nadzieją czasami jest coś – to medycyna paliatywna, która zaczyna się od komunikacji i na komunikacji kończy. Tu afirmuje się życie, szanując śmierć jako proces naturalny i nieuchronny. Komunikacja służy do poprowadzenia pacjenta i rodziny do akceptacji śmierci. Pacjent z nią pogodzony jest gotowy na przyjęcie pomocy. Niezwykle ważna jest też osobista akceptacja śmierci przez personel medyczny.

To dobrze, że zajęcia z medycyny paliatywnej wprowadzono w tym roku akademickim na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Jak podkreśla dr Jarosz, dobra kontrola objawów, ale brak akceptacji śmierci i lęki to zła śmierć. – Wysyłacie nas do rodziców chorych dzieci, a nikt nam nie mówi, jak mamy z nimi rozmawiać – takie słowa usłyszała od swoich studentów Katarzyna Jankowska, onkolog dziecięca z Collegium Medicum UMK w Toruniu. Zajęcia z komunikacji powinny być obowiązkowe. Nie każdy ma dobre wzorce i potrafi rozmawiać o tak trudnych sprawach. Uczelnia medyczna powinna nauczyć, jak radzić sobie w takich sytuacjach.

Nie wolno mówić: nic już nie możemy zrobić. Taki komunikat może wywołać większą traumę niż o 30-40 proc. gorsze rokowania. Na problemy, z jakimi zmagają się lekarze w opiece paliatywnej, zwróciła uwagę mgr Magdalena Mikulska z Puckiego Hospicjum. – Przyjechałam tu zainspirowana rozmowami z młodymi lekarzami – powiedziała na wstępie. Mówi się głównie o tym, żeby pacjent był zaopiekowany. Niewiele mówi się o lekarzu. A umiejętność komunikacji w medycynie paliatywnej, której młodym ludziom często brakuje, jest dla nich jak dla innych lekarzy skalpel czy stetoskop.

Nikt nie zastanawia się, co czuje lekarz przed wejściem do gabinetu, gdy ma przed sobą kilka trudnych rozmów. Przekazując złą diagnozę, jest katem czy przewodnikiem? W zależności od tego, jak odpowie sobie na to pytanie, przebiegać będzie rozmowa z pacjentem. A kiedy jest przeciążony pracą i od sześciu godzin nie jadł ani nie był w toalecie – o czym myśli? Niezaspokojone potrzeby mogą mieć realny wpływ na kontakt z chorym. Również nieuświadomione emocje. Małżeństwa lekarzy przodują w statystykach rozwodów.

Emocje i wypalenie

Skąd się biorą emocje? Z umysłu. Jest fakt/sytuacja – potem myśl – następnie emocja – a po niej zachowanie. Mózg jest ślepy, tworzy wyobrażenia na podstawie języka, którym człowiek się posługuje. – Zdrowy mózg nie odróżnia rzeczywistości od tego, co się dzieje w języku – wyjaśniała mgr Marta Banout z Zakładu Psychologii Zdrowia i Jakości Życia Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Według niej nie ma złej nadziei.

– Nadzieja nie jest przekonaniem, że coś się zdarzy, ale że może się zdarzyć – podkreśliła. Trudne emocje w kontakcie z pacjentem są czymś naturalnym. Jeżeli zaangażowanie lekarza nie idzie w parze z dbałością o siebie, prowadzi go do odcięcia się, wypalenia. Lekarz musi pamiętać, że wpływa na wiele rzeczy, ale nie nad wszystkim ma kontrolę. Nieprzywiązywanie się do wyniku to zdrowa nadzieja, a świadomość własnych emocji sprawia, że łatwiej sobie z nimi poradzić.

Dr Martyna Borowczyk z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu przywołuje studentów, którzy na pytanie „dlaczego medycyna?”, odpowiadają – „żeby nadać życiu sens”. Są pełni ideałów, empatyczni, oddani, wymagający od siebie. – Obyśmy nigdy tego w nich nie zgubili, a jedynie wzmocnili, dali narzędzia i siłę. To ważne zadanie nauczycieli akademickich i całego procesu kształcenia – uwrażliwia. I zauważa, że przed studentami i młodymi lekarzami sporo wyzwań i systemowych zagrożeń. A przecież wypalić mogą się tylko ci, którzy płoną.

Marta Jakubiak