Nie reportaż, ale literatura
Cztery polskie reportaże i jeden zagraniczny znalazły się w finale 14. edycji Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego. Wśród nich „Pogo” Jakuba Sieczki (wydawnictwo Dowody na Istnienie), debiutancki reportaż lekarza, specjalisty w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii. Od niedawna felietonisty „Gazety Lekarskiej”.
Gdy ten numer trafi do Czytelników, będzie już jasne, czy Jakub Sieczko otrzymał nagrodę, czy też pozostanie „tylko” finalistą. Tylko?
Nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego została ustanowiona, by doceniać „najbardziej wartościowe książki reporterskie, które podejmują ważne problemy współczesności, zmuszają do refleksji, pogłębiają wiedzę o świecie innych kultur”.
Do tegorocznej edycji nagrody zgłoszono 143 pozycje. Niewielka objętościowo książka zostawiła w tyle 138 z nich i konkuruje o laur m.in. z „Nasze ciała, ich pole bitwy. Co wojna robi kobietom” Christine Lamb (tłum. Agnieszka Sobolewska, Wydawnictwo Znak) oraz znakomitą, kolejną książką Anny Bikont „Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie” (Wydawnictwo Czarne).
Reportaży o codzienności zespołów ratownictwa medycznego w ostatnich latach zostało wydanych sporo. Warto po nie sięgać, bo dają wiedzę, niekiedy bawią, częściej przerażają. „Pogo” to jednak inna liga. To książka, która równocześnie odziera ze złudzeń i daje nadzieję. Którą czytać trzeba fragmentami, bo co kilka stron dosłownie zaczyna brakować tchu. Zupełnie jak podczas wbiegania z pełnym ratowniczym osprzętem na ósme piętro bloku na Grochowie, choć przyczyna leży w słabości ducha, nie ciała, czytelnika.
Słabości albo raczej – wrażliwości. Autor, relacjonując i opisując zawodową codzienność zespołu ratownictwa medycznego, nie bierze jeńców. Pisząc o faktach, które same w sobie poruszają każdy nerw, serwuje potężną dawkę refleksji – o życiu i przemijaniu, o bliskości i hierarchii rzeczy ważnych, o miłości i obojętności, która jest prawdziwym rewersem tej pierwszej. O nadziei i jej braku. Przeczytać kilka stron i pomyśleć – to właściwy rytm. Pomyśleć, poczuć i wrócić po kolejną porcję tematów do (auto)refleksji. W tym sensie „Pogo” nie jest reportażem.
To literatura. Literatura faktu, ale przede wszystkim – literatura. Jeśli coś może dziwić (choć nie powinno), to fakt, że tak błyskawicznie potencjał książki został dostrzeżony i już w czerwcu „Pogo” zagości na deskach stołecznego teatru. Monodram w reżyserii Kingi Dębskiej widzowie będą mogli oglądać – i przeżywać – w Teatrze Polonia. Premiera 15 czerwca.
Małgorzata Solecka
Autorka jest dziennikarką portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika „Służba Zdrowia”