Nowe rozdanie. ICD-11
Za nieco ponad dwa lata zacznie obowiązywać nowa wersja Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Co znajdzie się w ICD-11?
Foto: Lidia Sulikowska
Z Palomą Cuchi, dyrektor przedstawicielstwa Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w Polsce, rozmawia Lidia Sulikowska.
Jaka jest właściwie idea stosowania ICD?
Dla mnie tę klasyfikację można porównać do języka esperanto. W tym sensie, że dostarcza wystandaryzowane dane i słownictwo, co pomaga diagnozować i monitorować problemy zdrowotne. Jest ona odzwierciedleniem języka medycyny, za pomocą którego łatwo mogą porozumieć się lekarze na całym świecie. To istotne, abyśmy mówili o chorobach w ten sam sposób. Złamanie ręki, nieważne, czy zdarzyło się w Polsce, Meksyku czy Indiach, musi być identycznie nazwane.
Im precyzyjniej jesteśmy w stanie się komunikować, tym lepsze mamy rozeznanie o stanie zdrowia ludności poszczególnych państw. Dzięki informacjom zebranym za pomocą naszej klasyfikacji możemy obserwować trendy dotyczące epidemiologii różnych chorób na całym świecie. Ta wiedza jest niezbędna, aby kształtować skuteczną politykę zdrowotną. Niedawno dr Tedros Adhanom Ghebreyesus, szef WHO, powiedział, że ICD to coś, z czego możemy być naprawdę dumni, bo pozwala zrozumieć, dlaczego ludzie chorują i umierają, dzięki czemu potrafimy zapobiegać cierpieniu i ratować ludzkie życie.
Dlaczego dokonano rewizji klasyfikacji?
ICD-10, która obecnie obowiązuje, została przyjęta w maju 1990 r. Co prawda od tego czasu wielokrotnie ją nowelizowano, ale wymagała już kompleksowej rewizji. To naturalne działanie. Istotną cechą ICD jest właśnie jej dynamika. Postęp w medycynie zmusza do aktualizacji dotychczasowej wiedzy i zmiany spojrzenia na aktualne problemy zdrowotne. Staramy się te procesy uwzględniać właśnie poprzez aktualizację naszej klasyfikacji.
O potrzebie rewizji decydują same kraje członkowskie Światowej Organizacji Zdrowia. Prace nad ICD-11 zaczęły się już w 2011 r., a podczas tegorocznego Światowego Zgromadzenia Zdrowia (World Health Assembly) wszystkie państwa należące do WHO przyjęły jej finalną wersję. Co prawda do lutego 2020 r. można jeszcze zgłaszać ewentualne poprawki, bardziej tu chodzi jednak o kwestie techniczne, dostosowanie klasyfikacji do poszczególnych systemów opieki zdrowotnej. Generalnie ICD-11 jest gotowa.
Jakie są najważniejsze zmiany?
Przede wszystkim klasyfikacja jest o wiele bardziej precyzyjna w stosunku do swojej poprzedniczki. Dzięki nowej konstrukcji listy można bardzo dokładnie określić rodzaj schorzenia u danego pacjenta. Wszystko po to, aby móc jeszcze lepiej zrozumieć, dlaczego ludzie chorują, co dokładnie im dolega i czy stosowane metody leczenia są skuteczne. Dzięki tym informacjom łatwiej będzie – zarówno zarządzającym placówkami medycznymi, jak i całym systemem opieki zdrowotnej – wyciągać wnioski na przyszłość. Mamy dużo więcej, bo ok. 55 tys. kodów jednostek chorobowych i przyczyn zgonów, a dodatkowo jest jeszcze zachowana przestrzeń do rozbudowy.
Dodatkowo ICD-11 jest w pełni elektroniczna i można ją w łatwy sposób zintegrować z systemami informatycznymi wykorzystywanymi w placówkach medycznych. Należy podkreślić, że struktura nowej klasyfikacji jest o wiele bardziej przejrzysta, przez co łatwiej się nią posługiwać. Można ją także wykorzystywać do monitorowania innych niż dotychczas celów, np. umożliwia zbieranie danych na temat antybiotykooporności, ułatwia też dokumentowanie zdarzeń niepożądanych i ocenę, czy środowisko pracy jest niebezpieczne. Kody w ICD-11 nadal będą alfanumeryczne, ale liczba znaków została zwiększona, a schemat kodowania jest teraz dostosowany do struktury danego rozdziału.
Przejdźmy do nowości dotyczących klasyfikacji chorób. Jedną z szeroko dyskutowanych kwestii było umieszczenie na liście medycyny tradycyjnej.
Rzeczywiście, ICD-11 zawiera dodatkowy rozdział na temat diagnozowania opartego na medycynie tradycyjnej, ale chciałabym wyraźnie zaznaczyć, że poszczególne kategorie w nim zawarte nie sugerują ani nie popierają określonego rodzaju leczenia. Chodzi nam jedynie o zbieranie informacji dotyczących stosowania medycyny tradycyjnej i możliwość porównania ich ze standardową medycyną. Trzeba zrozumieć, że medycyna tradycyjna jest powszechnie praktykowana w wielu państwach, które są członkami WHO. Wciągając ją na naszą listę, zyskujemy narzędzie do monitorowania pacjentów leczonych w ten sposób.
Obecnie nie mamy narzędzi, dzięki którym możemy zbadać, jakie są skutki jej stosowania. Jednocześnie chciałam podkreślić, że WHO przestrzega Konwencji ONZ o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES). Pojawił się także dział zaburzeń zdrowia seksualnego. Nasze postrzeganie seksualności zmieniało się na przestrzeni dekad. Zaledwie kilkadziesiąt lat temu osoby o odmiennej orientacji seksualnej zamykano w szpitalach psychiatrycznych, dziś nie uznajemy ich jako osoby z zaburzeniem zdrowia psychicznego. Za tymi zmianami podąża też nasza klasyfikacja, stąd nowy dział. W ICD-11 zaburzenia tożsamości płciowej i różnego rodzaju parafilie nie są już w dziale chorób psychicznych. Sklasyfikowano je jako zaburzenia zdrowia seksualnego. Ponadto pojawiła się nowa jednostka chorobowa – zaburzenia libido.
Co jeszcze się zmieniło?
W ICD-11 znalazły się także np. wypalenie zawodowe oraz uzależnienie od gier (gaming disorder), które jednak trzeba rozumieć szerzej, jako nałóg od urządzeń elektronicznych, takich jak komputer, smartfon etc. Mamy nadzieję, że dzięki uwzględnieniu ich w klasyfikacji uda się lepiej rozpoznać te zjawiska i w przyszłości opracować precyzyjne wytyczne i zalecenia, jak im przeciwdziałać.
Jak będzie wyglądać przejście na ICD-11?
To wymaga dostosowania się, zarówno lekarzy, jak i całych systemów ochrony zdrowia. Obecnie wiele krajów już przygotowuje się do wdrożenia. Proces ten może zająć sporo czasu I wysiłku, ale warto. Pamiętajmy, że najpierw trzeba przetłumaczyć klasyfikację na język ojczysty (WHO zapewnia tłumaczenie jedynie na 6 oficjalnych języków), opracować instrukcje użytkowania, przeszkolić personel opieki zdrowotnej. Obecnie w poszczególnych krajach utworzono specjalne komitety adaptacyjne.
WHO oferuje czynne wsparcie we wdrożeniu. 31 państw już zaangażowało się w przeprowadzenie testów w terenie. Równolegle odbywają się spotkania międzynarodowe, są też orgaznizowane szkolenia dla jednostek odpowiedzialnych za implementację. W Polsce np. spotykamy się z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia i NFZ, które są odpowiedzialne za wdrożenie ICD-11 do placówek medycznych. Oczywiście samo przejście na nowy system jest powodem pewnego stresu, ale to kwestia czasu. Na koniec wszyscy będą zadowoleni.
ICD-11 ma obowiązywać od stycznia 2022 r. Co to w praktyce oznacza?
Oczywiście nie jest tak, że wraz z tą datą w magiczny sposób wszyscy zaczną działać w nowej rzeczywistości. Trudno oczekiwać, że wszystkie kraje będą rzeczywiście przygotowane i od tego momentu zaczną posługiwać się nową wersją klasyfikacji. To nie dzieje się z dnia na dzień. To proces, do którego jedni przygotują się szybciej, inni wolniej. Tak naprawdę to każdy kraj decyduje, w jakim tempie wprowadza nową edycję klasyfikacji, np. są jeszcze państwa, które funkcjonują w oparciu o ICD-9.
Jestem jednak dobrej myśli. W ostatnim czasie odbyłam spotkanie z innymi przedstawicielami WHO na region europejski, i spora część uczestników zwróciła się już o wsparcie we wdrożeniu ICD-11. W listopadzie br. będziemy znać liczbę krajów ze wszystkich regionów, które zgłosiły się z prośbą o wsparcie we wdrożeniu. Na pewno znajdą się i takie państwa, które nie będą gotowe. Generalnie jednak wszystkie kraje przyjęły uchwałę Światowego Zgromadzenia Zdrowia o ICD-11, co oznacza, że chcą się nią posługiwać, więc docelowo będzie ona obowiązywać na całym świecie.