21 listopada 2024

Obecność uchodźców z Ukrainy to wyzwanie dla systemu ochrony zdrowia

Polscy medycy muszą zmierzyć się z dodatkowymi pacjentami – mówi Adam Szyszka, członek Medycznego Zespołu Ratunkowego Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, ratownik medyczny pomagający uchodźcom z Ukrainy.

Adam Szyszka. Foto: PCPM

– Jeszcze w lutym, zaraz po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, część Ukraińców chorująca przewlekle czy będąca w trakcie leczenia choroby nowotworowej musiała opuścić swoje rodzinne strony. Wielu trafiło do Polski.

Niektórzy uciekali dosłownie w kapciach, bez żadnych ubrań na zmianę, inni mieli możliwość spakować jedną walizkę. Zdecydowana większość opuszczała kraj bez dokumentacji medycznej. Kiedy trafili do Polski, różne schorzenia, które wcześniej im doskwierały, a przez pewien czas o nich zapomnieli, przypomniały o sobie.

Obecność uchodźców w naszym kraju to spore wyzwanie dla systemu ochrony zdrowia. Polscy medycy muszą zmierzyć się z dodatkowymi pacjentami, co przy ograniczonych zasobach i środkach finansowych stanowi pewne obciążenie.

Jako organizacja humanitarna na swojej drodze spotykamy bardzo wielu uczynnych ludzi. W publicznym systemie trafiamy na wspaniałe pielęgniarki i lekarzy, którzy dosłownie stają na głowie, by wspomóc proces leczenia uchodźców. Niektóre prywatne firmy medyczne mają dodatkowe okna czasowe, kiedy przyjmowani są uchodźcy, tak by nie utrudniać realizacji bieżących potrzeb zdrowotnych Polaków. Często wiąże się to z dodatkowymi godzinami pracy czy koniecznością zatrudnienia dodatkowego personelu.

Trzeba liczyć się z tym, że u niektórych ukraińskich uchodźców mogą pojawić się problemy natury psychicznej. Wielu ma traumę i wykazuje symptomy zespołu stresu pourazowego (PTSD), ale to tylko jedna strona medalu. Z powodu wybuchu agresji zbrojnej lub ucieczki za granicę niektóre osoby z zaburzeniami psychicznymi musiały przerwać proces leczenia. Niewykluczone, że u jednych mogą pojawić się silniejsze objawy, a inni będą wymagać większego nadzoru niż gdyby funkcjonowali w warunkach pokoju.

W Ukrainie wojna toczy się od 2014 r. Przez osiem lat codziennie dochodziło do różnych incydentów na obszarze rozdzielającym dwie strony konfliktu. Ludzie żyjący w Donbasie zaczęli powoli przyzwyczajać się do tej rzeczywistości. Nie wierzyli, że dojdzie do tak dużej eskalacji konfliktu.

Od kilku lat pracuję w strefach objętych konfliktami zbrojnymi: 4,5 roku spędziłem w Afganistanie, a 1,5 roku jako ratownik medyczny misji dyplomatycznej w Donbasie. Nie powiem chyba niczego odkrywczego, mówiąc, że wojna działa destrukcyjnie na ludność cywilną, zarówno pod względem społecznym, jak i zdrowotnym. Zderzając się z całkowicie nowymi realiami, ludzie najpierw próbują to wypierać ze świadomości, a następnie za wszelką cenę szukają pomocy. Także u medyków.

W każdym systemie, niezależnie o jakim kraju mówimy i bez względu na to, jak dobrze są przygotowane procedury na wypadek wybuchu konfliktu zbrojnego, na samym końcu jest człowiek podejmujący konkretne decyzje. Dobrze, by wykazywał empatię i starał się pomagać innym, tak jak stanowi medyczne powołanie.

Notował: Mariusz Tomczak