Piotr Kościelniak: nie zmieni się nic
Kiedy przygotowywaliśmy kwietniowe wydanie „Gazety Lekarskiej” poświęcone zagrożeniu lekarzy, pielęgniarek i ratowników hejtem i przemocą, wiedzieliśmy, że to temat niezwykle ważny.
Kiedy przygotowywaliśmy kwietniowe wydanie „Gazety Lekarskiej” poświęcone zagrożeniu lekarzy, pielęgniarek i ratowników hejtem i przemocą, wiedzieliśmy, że to temat niezwykle ważny.
Lekarze to nie tylko profesjonaliści, ale też zwykli ludzie, którzy czasem zmagają się z trudnościami większymi, niż moglibyśmy przypuszczać. Ich uzależnienia wymagają zrozumienia, a nie potępienia. A szukanie pomocy to nie wstyd. To przejaw odwagi.
Mam głębokie poczucie, że jesteśmy piątym kołem u wozu, wrzodem na tyłku każdej władzy, czymś, na czym politycy i polityczki mogą tylko stracić, bo zyskać na tym nie sposób. Wiedzą, że ochrona zdrowia jest jak wielki tankowiec, którego kursu zmienić w krótkim czasie się nie da.
Wiemy, że czasem złoto to nie to, co się świeci. Wiemy też, że niektóre rzeczy – na pozór kuszące, kojące i dobre – na dłuższą metę okazują się złe, trujące i marnujące życie. Łatwo w nie wejść, ale trudno wyjść. Nawet taki muchomor. Czerwony, błyszczący i zachęcający. Z zewnątrz.
Frustracja spowodowana źle funkcjonującym systemem ochrony zdrowia jest przenoszona na lekarzy. System centralnej e-rejestracji pozwoli skrócić kolejki i ułatwi dostęp do specjalistów. Ale czy rozładuje również negatywne emocje?
Osoby, które zachowują się agresywnie w stosunku do lekarzy, muszą mieć świadomość, że nie będziemy mogli udzielić im pomocy i zostaną ze swoimi problemami zdrowotnymi same.
Bezpieczeństwo lekarzy – w ostatnich tygodniach fraza ta była powtarzana wielokrotnie przez dziennikarzy, polityków, ekspertów. Dyskutowało o tym także całe środowisko lekarskie.
Każdy sam musi to skalkulować, uwzględniając, co z tego będzie dziś, za 10 miesięcy i za 10 lat. W ochronie zdrowia chwilowe zwycięstwa dziś są wielkimi porażkami jutro.
Bezkarni urzędnicy pozwalający sobie na złośliwości czy nawet ataki słowne wobec farmaceutów zapominają, że dają przykład innym – pacjentom. Brutalne wyzwiska, groźby czy pobicia przestają dziwić. Gdzie jak gdzie, ale w aptece można odreagować!