Prof. Krzysztof Simon: Wszyscy medycy powinni być zaszczepieni
Z prof. Krzysztofem Simonem, kierownikiem Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, ordynatorem I Oddziału Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu, członkiem Rady Medycznej przy Prezesie Rady Ministrów, rozmawia Mariusz Tomczak.
Co pana najbardziej zaskoczyło w czasie trwającej od prawie półtora roku pandemii?
Jestem zdumiony płytkością oceny i argumentacji środowisk antycovidowych i antyszczepionkowych. Każdemu powtarzam: jeśli nie chcesz się szczepić, to trudno tego nie rób, ale nie rozsiewaj fałszywych informacji, które mogą zaszkodzić przede wszystkim osobom najstarszym. Narażanie życia innych jest skandaliczne i nieetyczne.
W obliczu niedawnych ataków na punkty szczepień potrzebne są skuteczniejsze działania ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości. To przejaw bioterroryzmu, tak jakby ktoś zabraniał pacjentowi z ostrym zapaleniem wyrostka robaczkowego dostępu do chirurga. Służby państwowe powinny się zająć krążącymi od pewnego czasu informacjami o wystawianiu fałszywych zaświadczeń o zaszczepieniu przeciw COVID-19.
Nie rozumiem również, dlaczego jeszcze nikt nie zrobił nic w związku z groźbami śmierci, które ja i inni członkowie Rady Medycznej przy premierze otrzymują w formie e-maili. Osobna kwestia to fake newsy w internecie. Widziałem niedawno dane rządowe, które pokazują wielki zalew dezinformacji płynący do Europy, w tym do Polski, z terytorium Rosji, choć w innych krajach takie dziwactwa też się zdarzają.
Po wakacjach dorośli wrócą do pracy, a dzieci i młodzież do szkół. Co będzie dalej?
Jeśli wszyscy przestrzegalibyśmy dystansu społecznego, nosili maski w pomieszczeniach zamkniętych, stosowali standardowe zasady bezpieczeństwa i zaszczepili się przeciw COVID-19, to nie byłoby epidemii. W związku z tym, że część osób jest niezaszczepiona, a do tego niektórzy z powodu upośledzenia odporności dłużej eliminują wirusa, stale generujemy jakieś mutacje.
Wirus SARS-CoV-2 się utrwalił, prawdopodobnie zostanie z nami tak jak wirus grypy, choć jeszcze nie wiemy, jaka będzie tego skala, tzn. jak długo będzie utrzymywała się odpowiedz pochorobowa i poszczepienna Obecnie mamy do czynienia z bardziej zakaźnym i średnio agresywnym wariantem Delta, choć trzeba się przygotować na nadejście innych. Służba zdrowia jest lepiej przygotowana na uderzenie kolejnej fali pandemii niż rok temu, a personel ma coraz większą wiedzę o leczeniu COVID-19. Bardzo dobrą informacją jest również to, że zaszczepiło się 70 proc. osób powyżej 70. r.ż., wśród których ta choroba przebiega najciężej.
Jaki ma pan apel do środowiska medycznego?
Jeśli mamy dbać o naszych pacjentów, to wszyscy pracownicy służby zdrowia powinni być zaszczepieni przeciw COVID-19. Nie może być tak, że którykolwiek z medyków w szpitalu czy przychodni przenosi wirusa na kogoś, u kogo nie doszło do odpowiedzi immunologicznej lub na osobę chorą, która nie mogła się zaszczepić, a takich pacjentów jest prawie milion w naszym społeczeństwie. Czy wyobraża sobie pan dziecko z białaczką, które nie może się zaszczepić, i opiekuje się nim niezaszczepiony personel?
Niektóre grupy zawodowe, podobnie jak osoby powyżej 70. r.ż., powinny mieć obowiązek zaszczepienia się. Trzeba bezwzględnie zachęcać do tego także pacjentów z wielochorobowością. W przypadku innych osób ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 jest niewielkie i u nich, poza przesłankami epidemiologicznymi i ogólnoludzkimi, moim zdaniem nie ma potrzeby wprowadzenia takiego obowiązku, choć z powodu tej choroby umierają nawet dwudziestolatkowie – w polskich szpitalach też do tego dochodziło.