Strategiczne Rysy 3.0
Nieustanne starania polskich polityków, aby być w centrum uwagi, znowu się powiodły. Wypłaszczona półrocznym lenistwem Gubałówka profesora naszego poprzedniego, wspięła się, zgodnie z proroctwami malkontentów, na wysoki Rysów szczyt.
Minister zdrowia w czasie konferencji nt. walki z COVID-19. Foto: Krystian Maj/ KPRM
Ludzie dzielnie umierają, goniąc statystyki światowych rekordzistów pierwszej fali. Tymczasem minister Adam Niedzielski nowe przysłowie sobie kupił: i przed oraz po pandemii, naród sloganami chce ogłupić.
Pod maską zakrywającą nos i usta kryje się bezgłośny krzyk. Mięśnie bolą od zmęczenia kolejnym dniem porad. Struny głosowe odmawiają posłuszeństwa. Ręce opadają na widok pliku listów, ankiet i wytworów chorej, urzędniczej wyobraźni.
Sztuczna inteligencja aplikacji zagarnia tysiące ludzi do chowu klatkowego, nie dając w zamian wsparcia, posyłając patrole policyjne, skrupulatnie szukające okazji do karania mandatami. Edukacji zero. Żałosna duma Szpitala Narodowego. Propagandowe slajdy zamiast komunikacji. I na dodatek podwyżka dla lekarzy, pielęgniarek, ratowników i laborantów, która okazała się nieroztropną pomyłką rządowej elity.
Prawdę mówiąc, coraz rzadziej słucham konferencji prasowych z udziałem najwyższych dostojników resortu, partii i państwa. Złożone w modlitewnym transie ręce migają do wyborców komunikaty, zagubionych w chaosie własnych myśli i poczynań, królów życia. Najgorsze jest chyba to, że w ich oczach już nie tylko jest wiara w to, co mówią, ale fanatyzm.
A po drugiej stronie lustra są nadal tacy, którzy kupują ten pijarowy spektakl i biją brawo. Wśród nich są lekarze, nasi koledzy z pracy, ba, samorządowi przyjaciele, naukowe autorytety, którzy z jakimś tępym zapatrzeniem podtrzymują narrację swoich politycznych pryncypałów. A za tym idzie gadanie bzdur do radia i telewizji, jakieś tweety nieetyczne, oskarżenia bez dowodów, żenujące dywagacje i uśmiech samozadowolenia.
Patrzę i słucham z trwogą, także jako lekarz, zastanawiając się, jakie zasugerować rozpoznanie, wysyłając, odmienionych dzięki naszej, zbyt łaskawej dotąd tolerancji zła, do specjalisty. W telefonie słyszę wciąż niedowierzanie koleżanek i kolegów, że „przecież to taki przyzwoity człowiek był i co mu się stało?”.
Pytam zatem: co Ci się stało, Panie Kolego? Uderzam w zarysowany agresją dwubiegunowy stół i nasłuchuję z obawą o swój los, które nożyce odezwą się pierwsze. W kolejce do szarż na Miodowej czeka już podobno generał, który kule nosił. To ciekawe, jak krótki może być żywot polityka i jak kariera wykuwa się w służalczości.
Tymczasem wszystkie strategie nie powiodły się. Opóźnienie decyzji pandemicznych nastąpiło latem, gdy igrzyska prezydenckie zdjęły maski z ust i przesunęły je, niczym opaski, na oczy. Trojański koń szkół zrobił swoje. Minister edukacji hasał bez umiaru, gdy panie i panowie rozdawali karty nowych stanowisk.
A potem przyszedł wrzesień i załamanie „pogody dla bogaczy” idących żwawo zdobywać tatrzańskie przełęcze i wspinać się po grani tam, gdzie bez aparatu tlenowego trudno jest oddychać. I wtedy, jakby na bezdechu, słyszę zdanie, że z ochroną zdrowia jest źle. ZAUWAŻYŁ! Pierwszy od 30 lat minister zauważył, że było i jest źle. A potem zwyczajnie pogroził palcem i obiecał pacjentom, że niebawem wezmą się za nas.
Jeszcze tylko ten las trupów. Jeszcze tylko miesiąc, dwa do szczepionki. Jeszcze tylko kilka programów o zatrutych kopertach i zamkniętych drzwiach i już, już będzie lepiej. Zarysy Nowego. Uderzam w zarysowany agresją dwubiegunowy stół i nasłuchuję z obawą o swój los, które nożyce odezwą się pierwsze?
Jarosław Wanecki, pediatra, felietonista