22 listopada 2024

System ochrony zdrowia oddala się od celu, do którego go powołano

Brak koordynacji opieki to podstawowy grzech. Zmiany są potrzebne, ale trzeba określić ich cel. Wzmocnienie publicznego systemu ochrony zdrowia wymaga nakładów finansowych, ale na wszystko pieniędzy nigdy nie wystarczy.

Maria Libura. Foto: arch. prywatne

Komentuje Maria Libura, ekspert ds. zdrowia Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, członek Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta:

– System ochrony zdrowia w Polsce od dawna oddala się od celu, do którego został powołany, czyli zapewnienia obywatelom równego i sprawiedliwego dostępu do świadczeń medycznych. W zakresie dostępności do leczenia w uprzywilejowanej pozycji są mieszkańcy dużych miast i ci, co mają zasobniejsze portfele.

Podstawowy grzech naszego systemu to brak koordynacji opieki, będący wynikiem poszarpanych, nigdy niedokończonych reform i korekt podejmowanych pod wpływem protestów konkretnych grup, albo ze względu na konieczność ugaszenia lokalnego pożaru.

Zmiany są potrzebne, ale przede wszystkim należy określić ich cel: czy chcemy systemu egalitarnego, czy dostępnego dla zamożnych? Dostęp do ochrony zdrowia jest dziś powszechnie uznawany za jedno z praw człowieka – w jaki sposób realizujemy je na polskim gruncie? Wzmocnienie systemu publicznego wymaga nakładów. W czasie ostatniej debaty prezydenckiej od niektórych kandydatów usłyszeliśmy, że publiczna ochrona zdrowia powinna dawać obywatelom znacznie więcej, niż dziś, a od innych, że należy ograniczyć podatki. Nie da się tego zrobić jednocześnie.

W ramach systemu ochrony zdrowia dokonuje się podziału mocno ograniczonych zasobów w odpowiedzi na potrzeby różnych grup. Nie wszystkie mogą zostać zaspokojone w jednakowym stopniu, nawet w znacznie bogatszych systemach, niż polski.

Alokacja tych środków ma więc charakter stricte polityczny. Ukrywanie faktu, że w ochronie zdrowia mamy do czynienia z decyzjami politycznymi, sprawia, że społeczeństwo nabiera fałszywego przeświadczenia, jakoby wystarczyło tylko poprawić kwestie zarządzania lub np. wprowadzić zasadę odpłatności za usługi i cała opieka zdrowotna „naprawi się” jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Na wszystko środków nigdy nie wystarczy m.in. z powodu starzenia się społeczeństwa i rosnących kosztów związanych z postępem w medycynie. W sektorze ochrony zdrowia trudno też o skok wydajności, co więcej, nie jest do końca jasne, jak ten koncept bezpiecznie przenieść na grunt opieki medycznej, bo zdrowie nie jest po prostu „produktem”. Tu słupki nie wyskoczą nagle w górę tak, jak w niektórych innych branżach.

Jedną z nierozwiązanych bolączek systemowych jest wielozatrudnienie. Praca w kilku miejscach przez lata pozwalała z jednej strony maskować braki kadrowe, a z drugiej utrzymać płace na niskim poziomie, bo istniała możliwość dorobienia po godzinach lub na kontrakcie w placówkach publicznych i prywatnych. Doprowadziło to do rozchwiania pozycji zawodów medycznych, które w coraz większym stopniu funkcjonują na zasadzie najemnej siły roboczej. To utrudnia budowę zgranych i sprawnych zespołów, tak ważnych w koordynacji opieki.

Kiedy patrzy się na to wszystko z boku, to nie wiadomo na przykład, jaki jest model funkcjonowania lekarza w naszym kraju: czy ma być funkcjonariuszem publicznym, należącym tak jakby do służb zabezpieczających państwo i pozostającym w gotowości do wysłania na trudne odcinki, ale też odpowiednio chronionym i wynagradzanym? Czy raczej wolnym zawodem i przedsiębiorcą?

Dziś wobec pandemii widać skutki tego chaosu pojęciowego: etos jest ważny, ale oznacza też zobowiązania po stronie państwa, nie może być po prostu narzędziem do dyscyplinowania kadry medycznej w czasie kryzysu. Jeżeli poważnie potraktujemy krytyczną rolę ochrony zdrowia w zapewnieniu bezpieczeństwa narodowego, należy wzmocnić system finansowany ze środków publicznych zarazem dowartościowując pracujących w jego ramach lekarzy i pielęgniarek, nie tylko zresztą finansowo, ale też poprzez zagwarantowanie im większej ochrony prawnej.

Notował: Mariusz Tomczak