Sytuacja w POZ a emigracja lekarzy
Jak zatrzymać lekarzy, zwłaszcza rodzinnych, w kraju? Co zrobić, aby zachęcić ich do kształcenia się w niszowych specjalnościach? Co na ten temat uważa Jacek Krajewski z Porozumienia Zielonogórskiego?
– W POZ pracuje około 28 tys. lekarzy, ale tylko 10 tys. z nich to lekarze rodzinni. Aby prowadzić leczenie na wysokim poziomie w tym segmencie lecznictwa, potrzeba ich znacznie więcej.
W dużych miastach jest lepiej. Na jednego lekarza rodzinnego przypada nawet 800 pacjentów, ale w mniejszych, np. we wschodnich regionach kraju, ten wskaźnik wynosi nawet 3,5 tys. pacjentów. Lekarze przyjmują po kilkudziesięciu chorych dziennie, nie mają zmienników, możliwości wyjechania na urlop, nie mają szans się dokształcać.
Nic dziwnego, że medycyna rodzinna jako specjalizacja jest wybierana niechętnie. Z jednej strony jest słabo wynagradzana, z drugiej nie stwarza możliwości rozwoju. W 2007 r., kiedy środowisko medyczne wywalczyło podwyżki, sytuacja na chwilę się poprawiła, odpływ kadr za granicę się zatrzymał, jednak znów stanęliśmy pod ścianą.
Lekarz rodzinny to podstawa systemu, jest najlepiej przygotowany do kompleksowego leczenia, szczególnie chorób przewlekłych, jego usługi są tańsze niż innych specjalistów, jest więc niezbędny dla ekonomizacji lecznictwa, racjonalnego wydawania środków.
W dobrze zorganizowanym systemie tylko 20 proc. pacjentów POZ trafia do specjalistów.
W Polsce tak nie jest, bo potrzeba więcej lekarzy rodzinnych, należy podnieść ich prestiż i zmniejszyć liczbę pacjentów, których mają pod opieką. Trzeba też postawić na jakość świadczeń, a nie na ilość. Młodzi lekarze wybierają bardziej atrakcyjne specjalizacje, ponieważ mogą tam liczyć na rozwój zawodowy i karierę naukową.
Lekarz rodzinny może robić podspecjalizację tylko w geriatrii, medycynie przemysłowej, balneologii i klimatologii. W sytuacji, kiedy plagą są nowotwory, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, wskazana byłaby podspecjalizacja także w innych dziedzinach.
Aby lekarzy rodzinnych zatrzymać w kraju, podstawowa opieka zdrowotna musi zmienić swoje oblicze, ale to wymaga doinwestowania, poszerzenia kompetencji, podzielenia ich ze specjalistami. Muszą oni brać udział w kursach dokształcających nie tylko w weekendy, ale w tygodniu. Na to jednak potrzeba zgody pracodawcy, której przeważnie nie ma.
Należy wzorem Anglików opracować algorytm postępowania w najczęściej występujących chorobach, co pomaga w codziennych czynnościach, ale też stwarza lekarzowi możliwość aktualizowania wiedzy na ich temat. Musi jednak zależeć na tym płatnikowi i państwu.