Widzimisię i polityka
Prezes Kaczyński, podczas grudniowego spotkania z mieszkańcami Nowej Soli, wypomniał nam wysokie zarobki. „Są lekarze, którzy zarabiają całkiem przeciętnie, ale jest i tak, że niektórzy zarabiają bardzo, bardzo dużo” – zauważył i dodał: „Nie miałbym z tego powodu pretensji, gdyby służba zdrowia działała tak, jak powinna działać”.
Na nasze nieszczęście nie działa. Padły dowody. Dostało się pracującym na SOR-ach, gdzie „ludzie z ciężką chorobą i 40-stopniową gorączką siedzą po dwadzieścia parę godzin i czekają”. Tak jak np. ktoś, kogo prezes znał, „kto takie rzeczy przeżywał w ostatnim roku życia” i „nie umierał, dusząc się w męczarniach, a pod respiratorem, tylko dlatego, że jego małżonka miała różnego rodzaju możliwości”. Dowiedzieliśmy się, że był to człowiek 72-letni, który wprawdzie „był chory”, ale „mógłby na pewno żyć dłużej”.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego takich przypadków jest „bardzo, bardzo dużo”. Padł kolejny dowód z kręgu znajomych prezesa. To 69-letnia matka dyrektora szpitala, która umarła „bardzo, bardzo przedwcześnie” w wyniku „źle przeprowadzonych badań”, które łączyły się z „niewielkim bardzo niebezpieczeństwem”. W tym przypadku, jak dowiedział się prezes, wystarczyło mieć pewną rękę. Tymczasem ręce drżały z przemęczenia, „po prostu dlatego, że (lekarze) mają po kilka etatów”. A wszystko przez to, że w środowisku lekarskim „pogoń za pieniądzem jest przesadna” i, jak przyznał prezes, „będzie trzeba coś z tym zrobić”.
Wypowiedź prezesa PiS wywołała w środowisku lekarskim oburzenie. Nie można się temu dziwić, bo wielu lekarzy zabolały bijące ze słów Jarosława Kaczyńskiego fałsz i manipulacja. Nie znam oczywiście szczegółów wszystkich przykładów, na które powoływał się prezes. Ale czy zna je sam J. Kaczyński? Czy wie np., dlaczego wielu pacjentów spędza długie godziny na SOR-ze? Czy wie, że robi się tam badania, przeprowadza konsultacje, a także prowadzi leczenie? Czy wie, że SOR to jeden ze szpitalnych oddziałów, gdzie pacjentów się hospitalizuje? Czy wie, że pacjent czasem musi na SOR-ze czekać, aż na docelowym oddziale zwolni się łóżko?
Znajomość odpowiedzi na te pytania to podstawowa wiedza, jeśli chce się formułować opinie oparte na faktach, a nie domysłach i plotkach. Fatalne jest to, że najbardziej wpływowy polityk w państwie czerpie wiedzę na temat funkcjonowania jednego z najważniejszych sektorów w gospodarce na widzimisię, zbudowanym na rozmowach z „krewnymi i znajomymi” i nie widzi potrzeby, by zasięgnąć opinii tych, którzy rzeczywiście się znają i wiedzą dlaczego – tu z Jarosławem Kaczyńskim się zgadzam – „służba zdrowia nie działa tak, jak powinna działać”.
Zaraz mi się przypominają pacjenci, których – mimo bezdyskusyjnych wskazań – nie udało mi się namówić na insulinoterapię, bo „wujkowi niedługo po tym, jak zaczął brać insulinę, obcięli nogę” a „ciocia zmarła kilka miesięcy później”. I jak tu się dziwić, że podwładnym pana prezesa nie udało się istotnie usprawnić systemu ochrony zdrowia? Po ponad siedmiu latach bycia u władzy prezes partii rządzącej chwali się, ile to pieniędzy zjednoczona prawica wpompowała w system i jednocześnie nie potrafi wyjaśnić, dlaczego to wszystko nadal nie działa tak, jak trzeba, w inny sposób niż tylko wskazując na pazernych lekarzy.
Nie wiem, czy obłuda pojawia się tutaj w sposób zamierzony czy tylko niechcący, ale dobrze by było, by pan prezes zechciał pochylić się nad tym, jak choćby jego partyjni towarzysze uprawiają „pogoń za pieniądzem”. Mówiąc o nakładach, warto byłoby przeanalizować, ile z nich idzie np. na prąd i ogrzewanie szpitali, ile na wywóz śmieci, zakup leków i innego sprzętu. Warto by także uzmysłowić sobie, że dyskredytowanie lekarzy obniża zaufanie, jakim cieszą się oni wśród pacjentów. Oczywiście nie jest pod tym względem tak źle jak z zaufaniem do polityków, ale w przypadku lekarzy nie chodzi o słupki poparcia, ale o czyjeś zdrowie i życie.
Sławomir Badurek, diabetolog i nefrolog, publicysta medyczny