Władysław Perchaluk: Opieranie opieki na teleporadach nie wystarcza
Sugestie, by w obliczu wzrostu liczby zakażeń ograniczać przyjęcia planowe, były niepokojące. Z Władysławem Perchalukiem, dyrektorem Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Bytomiu, prezesem Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, rozmawia Mariusz Tomczak.
Od kilku tygodni likwidowane są łóżka covidowe. Czy to oznacza, że część lekarzy będzie mogła powrócić do leczenia innych pacjentów?
Wojewoda śląski już pod koniec kwietnia wydał decyzję o likwidacji części łóżek covidowych. W związku z tym, że mieliśmy wówczas pod opieką kilkudziesięciu chorych w bardzo ciężkim stanie, ustaliliśmy z wojewodą, że likwidacja 50 takich miejsc w naszym szpitalu nastąpi dwa tygodnie później.
Pacjentami z COVID-19, którzy zajmowali te łóżka, opiekowali się lekarze i pielęgniarki z oddziałów chorób wewnętrznych, neurologii, chirurgii ogólnej, okulistyki i kardiologii. Od połowy maja, po likwidacji większości łóżek covidowych, te oddziały znowu mogą działać.
Pacjenci niecovidowi pojawili się tam szybko – już w ciągu 2-3 dni zostały zajęte wszystkie łóżka internistyczne. Z naszych obserwacji wynika, że gdyby zgłosili się wcześniej, ich hospitalizacja mogłaby trwać krócej lub terapia byłaby mniej intensywna. Absolutnie nie chcę przerzucać winy na pacjentów, ale wiadomo o powszechnych obawach przed wizytą w szpitalu, które w dobie pandemii postrzegane są czasami jak „siedlisko wirusa i źródło zakażeń”.
Czy w związku z trwającą pandemią w bytomskim szpitalu ograniczono przyjęcia planowe?
W ciągu ostatniego roku z niepokojem słuchałem sugestii ministra zdrowia, aby w obliczu wzrostu liczby zakażeń ograniczać przyjęcia planowe. Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku w naszym szpitalu podjęliśmy decyzję, że osoby takie jak np. pacjenci onkologiczni, dla których okno czasowe może się bezpowrotnie zamknąć w razie jakichkolwiek opóźnień, będziemy przyjmować planowo i tak robimy od ponad roku.
Nasza rejestracja bardzo się zaangażowała w informowanie chorych o możliwości hospitalizacji, ale często woleli oni wstrzymać się z poddaniem się zabiegowi.
W związku z pojawieniem się koronawirusa wiele osób miało utrudniony dostęp do lekarzy pierwszego kontaktu, do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej i do opieki szpitalnej. Opieranie opieki zdrowotnej na teleporadach nie wystarcza, gdyż pacjenci nie zawsze potrafią precyzyjnie objaśnić, co im dolega, a w pewnych sytuacjach po prostu nie da się uniknąć badania chorego.
Jak może się rozwinąć sytuacja w kolejnych tygodniach?
W naszym szpitalu, pomimo likwidacji większości łóżek covidowych, nadal prowadzimy oddział obserwacyjno-zakaźny z 35 łóżkami zarezerwowanymi wyłącznie dla pacjentów z rozpoznanym koronawirusem. Te miejsca nie są puste.
W porównaniu z poprzednimi tygodniami, liczba osób zakażonych znacznie się zmniejszyła. Niepokoi utrzymująca się wysoka liczba zgonów spowodowanych COVID-19 i wyraźne obniżenie wieku osób trafiających do szpitala w stanie ciężkim. Ci pacjenci wymagają intensywnej tlenoterapii, a nawet podłączenia do respiratora.
W całym kraju rośnie liczba osób, które przechorowały COVID-19, jak również osób zaszczepionych. Mimo to lekarze chorób zakaźnych ostrzegają, że jeśli jako społeczeństwo nie zachowamy się odpowiedzialnie, to sytuacja epidemiczna może się znowu pogorszyć.