21 listopada 2024

Wszechobecne jury

Przy każdej okazji zachęcam przedstawicieli różnych profesji do międzyśrodowiskowej wymiany doświadczeń. Niech dziennikarze uczą się od hutników, stewardesy od ogrodników, jubilerzy od kucharzy. Każdy od każdego może się czegoś ciekawego dowiedzieć. Wystarczy się tylko uważnie przyjrzeć, zapytać i czerpać. A wszyscy mogą się uczyć z telewizji.

Foto: freeimages.com

Kiedyś promowano takie hasło „Telewizja – uczy, bawi, wychowuje”… Chociaż może to było: „Książka – uczy, bawi, wychowuje”? Postanowiłem sprawdzić. Oczywiście w internecie, bo przecież internet też „uczy, bawi, wychowuje”. Wpisałem ten ciąg wyrazów do wyszukiwarki i okazało się, że książka owszem, ale również: teatr, bajka, unihokej, baseball, przyroda, OHP, ZOO, prezes, szkoła, zabawka ludowa…

Po przejrzeniu dwunastu stron wyników już mi się odechciało dalszych poszukiwań, bo na pewno okaże się, że i tak „Wszystko – uczy, bawi, wychowuje”. Jeśli chodzi o wpływ telewizji na moją osobowość, to zauważyłem, że bawi mnie coraz mniej, jako tako wychowali mnie rodzice, zostaje tylko nauka. No to oglądam i się uczę.

I co zauważyłem? Wszechobecne jury. Jest już w prawie każdym programie telewizyjnym. Ocenia, jak oni tańczą, śpiewają, skaczą do wody, szukają żony.

Tylko czekać, kiedy jury będzie podawało wiadomości, prognozę pogody i oceniało jazdę figurową na lodzie. A nie – to ostatnie już od dawna robi. Skoro w telewizji się sprawdza, to dlaczego nie wprowadzić jury gdzie indziej? Na przykład w medycynie? Wiem, że podobne gremia już w tym środowisku istnieją – konsylia albo komisje orzekające. Ale to jednak nie to samo.

Co to za jury, w którym siedzą tylko tacy, którzy się znają na tym, o czym mówią? W każdym konsylium, zbierającym się w sprawie jakiegoś trudnego medycznego przypadku, powinna zasiadać jakaś aktorka. Albo sportowiec. Powinni mówić, co czują, że są zachwyceni, że z wizyty na wizytę daje się zaobserwować postęp i w ogóle wszyscy są cudowni, a świat jest piękny, tylko trzeba kochać ludzi.

Takie leczenie, w którego planowaniu uczestniczyłaby odtwórczyni jednej z głównych ról w serialu „Dreszcze niespokojne” albo piłkarz tak często kontuzjowany, że jego transfer z zagranicznego klubu został w połowie opłacony z polisy ubezpieczeniowej, znacznie podnosiłoby atrakcyjność choroby.

Opinie jury medycznego buczeniem lub oklaskami powinna oceniać publiczność wymachująca transparentami z napisami typu: „Nie bój się Kazik! To lekki urazik!”.

Oczywiście opinie jury nie powinny mieć żadnego znaczenia, ostateczną diagnozę stawialiby i zestaw leków wybieraliby inni pacjenci tego samego szpitala, wysyłając sms o treści „Powodzenia” pod numer pielęgniarki oddziałowej. I na zakończenie coś z cyklu „Codzienne radości Słowian”. Autentyk. Dowód na to, że internet, tak często oskarżany o promowanie zła i destrukcyjny wpływ na ludzką psychikę ma też dobre oblicze, może nieść swojemu użytkownikowi niespodziewane pocieszenie.

Słuchacz mojej radiowej audycji opisał sytuację, w której się niedawno znalazł. Otóż zalogował się na forum internetowym. Dokładnie było to „Forum psychologiczne – Depresja – Nerwica”. Po stworzeniu swojego konta otrzymał automatyczną wiadomość powitalną o następującej treści: „Witaj, dziękujemy za rejestrację w serwisie www.nerwica.com. Cieszymy się, że zechciałeś dołączyć do naszej społeczności…”.

Jak widać, niewyczerpane są pokłady, z których człowiek może czerpać radość. Czego sobie i Państwu… Nie, tego to raczej nie życzę.

Artur Andrus
Dziennikarz radiowej „Trójki”, konferansjer i satyryk

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 6-7/2015