3 grudnia 2024

Wynagrodzenia w ochronie zdrowia do zamrażarki?

Dyrektorzy szpitali chcieliby, żeby rząd „coś zrobił” z wynagrodzeniami w ochronie zdrowia. Padł nawet konkretny postulat: zamrożenia ustawy o minimalnych wynagrodzeniach, która – jak zgodnie twierdzą szefowie szpitali – rozsadza w tej chwili finanse systemu ochrony zdrowia.

Fot. shutterstock.com

To zresztą nie jest tylko ocena dyrektorów. Gdy pod koniec czerwca zespół ekspertów przedstawił raport dotyczący dziury finansowej w systemie ochrony zdrowia, jako jeden z elementów programu naprawczego wskazano właśnie zmiany w ustawie o wynagrodzeniach minimalnych, zmniejszające dynamikę wzrostu płac w tym sektorze.

W tej chwili, jak wynika z prognoz Federacji Przedsiębiorców Polskich, nie tylko cały planowany wzrost nakładów na kolejny rok (nieco ponad 16 mld zł, plan do planu, mają wzrosnąć wydatki publiczne w 2025 r.) zostanie pochłonięty przez podwyżki wynagrodzeń, ale jest duża obawa, że okaże się on niewystarczający na pokrycie ustawowych zobowiązań.

Pracownicy, przynajmniej na razie, mogą jednak odetchnąć z ulgą: minister zdrowia w lipcu wykluczyła zmiany w ustawie, które miałby coś „zabrać” w stosunku do tego, co zagwarantował poprzedni rząd. Nawet jeśli, tak jak to ma miejsce w tym roku, budżet płatnika przestaje się spinać, ustawa o wynagrodzeniach minimalnych jest nie do ruszenia. Oczywiście, przemawiają za tym względy polityczne. Jednocześnie jednak MZ nie zamierza ustępować i przeprowadzać kolejnych zmian pod dyktando pracowników, a już na pewno – ich części. Przed wakacjami sejmowymi nie udało się zakończyć prac nad obywatelskim projektem nowelizacji ustawy.

Pielęgniarki, które projekt (jeszcze w poprzedniej kadencji) złożyły, odżegnują się od kształtu, jaki pracująca od lutego specjalna podkomisja przygotowała dla Komisji Zdrowia oraz Komisji Finansów Publicznych (te się nie zdołały zebrać, by zarekomendować Sejmowi uchwalenie bądź odrzucenie ustawy).

Chodzi o niewielkie korekty współczynników w dwóch grupach, do których zakwalifikowana jest większość pielęgniarek i położnych, i nałożenie na pracodawców obowiązku uznawania kwalifikacji posiadanych, ale tylko wtedy, gdy zostały one podniesione co najmniej za ich zgodą. Odrzucenia projektu albo niekontynuowania w tej chwili prac nad nim (w obu wersjach, pielęgniarskiej i ministerialnej) chce większość partnerów społecznych, czyli organizacje pracodawców i dwie centrale związkowe (poza Forum Związków Zawodowych) z Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia.

– Jestem wkurzona, bo kolejna władza lekceważy pielęgniarki. Nasza ustawa jest przerzucana w Sejmie jak gorący kartofel. Nie traktuje się nas poważnie, a sprowadza do problemu finansowego – mówiła w sierpniu mediom Krystyna Ptok, reprezentująca środowisko pielęgniarek w pracach nad ustawą. Pielęgniarki wprost zarzucają minister zdrowia „pozorowanie dialogu” i przestrzegają, że w 2030 r. 70 proc. pielęgniarek będzie w wieku emerytalnym, co grozi zapaścią systemową.

Płace białego personelu są – jak pokazuje czas – solą w oku kolejnej ekipy rządzącej. Tak jak w poprzednich latach politycy szermowali w wypowiedziach publicznych astronomicznymi wynagrodzeniami „wcale nie wybitnych” lekarzy (prezes PiS Jarosław Kaczyński), tak teraz jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej (Przemysław Witek, sejmowy debiutant) zaistniał w przestrzeni publicznej, stwierdzając w wywiadzie dla radiowej Jedynki, że lekarze są w stanie „przejeść” każde dołożone do systemu pieniądze – 10, 20 czy 100 mld zł.

Małgorzata Solecka

Autorka jest dziennikarką portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika „Służba Zdrowia”